piątek, 1 maja 2015

Rozdział 5 "Wielki powrót"



Ludmiła
Tydzień temu zakończyłam studia. Dzisiaj wracam do Buenos Aires. Mojego kochanego miasta. Bardzo za nim tęskniłam. Za przyjaciółmi i rodziną. Moja kochana kuzynka ma już 5 lat. Oby mnie pamiętała. Przyjaciele nie wiedzą, że wracam bo nie mówiłam kiedy. Widzą tylko, że niedługo. Powiedziałam tylko cioci i wujkowi. Jestem na lotnisku. Ostatnio byłam tu 4 lata temu jak wyjeżdżałam. Teraz znów tu jestem. Od razu z lotniska skierowałam się do domu. Jechałam tak z 20 minut. Kiedy dotarłam wyciągnęłam z bagażnika taksówki trzy walizki i podeszłam do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem bo nie miałam kluczy.
- Ludmiła - krzyknęła ciocia i mnie przytuliła.
- Hej - uśmiechnęłam się. Weszłam do domu. Wujek mnie mocno przytulił po czym podeszłam do Martiny. - Nie poznajesz mnie pewnie? To ja skarbeczku Ludmiła twoja ukochana kuzyneczka - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Cześć - spuściła głowę w dół.
- Zaniosę ci walizki do pokoju - powiadomił mnie wujek i zabrał walizki.
- Nie mogę uwierzyć, że masz już 23 lata - westchnęła siostra mojej zmarłej mamy.
- Ja też. Idę się przebrać i pójdę do przyjaciół - stwierdziłam.
- Idź - poszłam na górę. Z walizki wyciągnęłam ciuchy i się szybko przebrałam. Miałam na sobie to:
Włosy związałam w wysokiego kucyka i założyłam okulary na oczy. Do torebki schowałam telefon, portfel i klucze. Zeszłam na dół.
- Idę - odparłam do nich.
- Pa - krzyknęli a ja wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę Resto Band'u. Kiedy tam dotarłam przez okno zauważyłam właśnie moich przyjaciół. Była z nimi jakaś dziewczyna o brązowych włosach i chłopak o czarnych... chwila to Diego. Koło nich siedział jeszcze... no tak mogłam się tego spodziewać. Federico. Weszłam do baru nie ściągając okularów. Mam nadzieję, że mnie nie rozpoznają i zrobię im niespodziankę. Usiadłam przy stoliku koło nich ale tak aby mnie nie zauważyli.
- Brakuje mi jej - usłyszałam głos Violetty.
- Nam jej też. Ale co zrobisz? Nie wiesz kiedy wróci - westchnęła Francesca.
- Chcę ją wreszcie mieć przy sobie - dodała Natalia.
- Ja też - dołączyła się Camila.
- Dziewczyny błagam was bo zaraz zwariuję - z tego co zauważyłam Leon przewrócił oczami.
- Nam też jej brakuje ale nie gadamy o tym cały czas - przyznał Maxi.
- A po za tym patrzcie na Federico - Marco pokazał na chłopaka. - On nawet was nie słucha bo ma dosyć jak o niej gadacie - wkurzył się trochę. Wstałam od stolika i podeszłam do nich.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko ściągając okulary. Przyjaciele na mnie spojrzeli.
- LUDMIŁA - krzyknęli dosłownie na cały bar i się na mnie rzucili.
- Wróciłaś - wykrzyczały dziewczyny.
- Tak wróciłam. Kocham was i nie chcę was już nigdy zostawiać - nadal trwaliśmy w grupowym uścisku.
- Nigdy cię już nie puścimy - postanowił Broduey.
- Aż tak się stęskniliście? - zaśmiałam się
- Bardziej - dodał Andres.
- Puśćcie - poprosiłam. Oni posłusznie uwolnili mnie ze swojego uścisku. - Teraz już nigdy nigdzie nie wyjadę więc będziecie mnie mieć cały czas - dodałam.
- Hej Ludmiła - pomachał mi Diego.
- Dalej jestem na ciebie wkurzona - odpowiedziałam mu oschle.
- To było 4 lata temu - przypomniał mi.
- No i? - zapytałam.
- A ja? - zapytał cicho Federico
- Co ty? - spojrzałam na niego
- Nadal jesteś na mnie zła? - zadał kolejne pytanie
- Sam sobie odpowiedz - odparłam.
- No proszę cię minęły 4 lata - wstał z miejsca i podszedł do mnie. - Przepraszałem cię już wiele razy. Rzuciłem to rozumiesz? Zaraz po twoim wyjeździe. Szkoda tylko, że nawet nie odpowiadałaś na moje maile bo tam wszystko pisałem. Ty pewnie nawet ich nie czytałaś. Wiesz co mnie najbardziej boli? To, że chociaż minęło te kilka lat ty nadal o tym pamiętasz... - w tej chwili mu przerwałam.
- A jak mam nie pamiętać co? Okłamałeś mnie i wystawiłeś. Jeszcze Diego cię do tego zmusił a ty mu uległeś. Wiem jak to jest z takimi ludźmi ale oni nie robią aż takiego świństwa - podniosłam głos.
- To co mam jeszcze zrobić żebyś zapomniała co? - zapytał patrząc na mnie
- Zostawić mnie w spokoju - odpowiedziałam.
- Ludmiła - przyjaciele na mnie spojrzeli. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co mu powiedziałam.
- Tego chcesz? - spytał ale ja nie odpowiedziałam - Dobra wiesz co? Przypomnij sobie co powiedziałem ci na lotnisku 4 lata temu. Jeśli to nadal dla ciebie nic nie znaczy to dam ci spokój - wyszedł z baru.
- Fajnie, że wróciłaś - Marco próbował zagłuszyć ciszę panującą w barze.
- Wróciła i już się kłóci z Fede - szepnął Diego ale ja go usłyszałam.
- O przepraszam bardzo a przez kogo to wszystko? Przez ciebie - krzyknęłam zła a on już się nie odzywał.
- Ludmi kazałaś nam się nie zmieniać a sama to zrobiłaś - zauważył Andres.
- Ja się nie zmieniłam. Tylko nadal nie trawię dwójki debili - dodałam.
- Ten jeden debil jak go nazywasz skończył ze wszystkim. Stał się inny. Tylko i wyłącznie przez twój wyjazd. Odkąd wyjechałaś poszedł do psychologa i udało mu się. Zrobił to tylko dla ciebie - wyznała Camila.
- S...Serio? - zdziwiłam się
- Tak. Słońce weź mu wybacz - poprosiła Natalia.
- Muszę pomyśleć - odparłam. - A kim ty jesteś? - zapytałam dziewczynę, która gadała z Diego
- To Lara dziewczyna Diego - odpowiedziała Viola.
- Cześć. Sory za nazwanie go debilem ale właśnie nim jest, był i jak dla będzie - wzruszyłam ramionami.
- Aha. Spoko ja często go tak nazywam - przyznała.
- Wiecie co miśki? Pójdę już do domu. Do jutra - pocałowałam każdego z przyjaciół w policzki i wyszłam z Resto. Poszłam jeszcze się przejść po mieście. Chodziłam po prostu bez celu i myślałam o... tak właśnie. O Federico. Próbowałam sobie przypomnieć co mi wtedy powiedział ale nie dałam rady. Wielka pusta w głowie i tyle. Nagle sobie przypomniałam. On mi powiedział, że... że mnie kocha a ja tak po prostu się odwróciłam i poszłam do samolotu. Idiotka ze mnie. Ale co miałam zrobić? Wybaczyć mu i rzucić mu się na szyję? Nie to nie wchodzi w grę. Nadal jestem na niego zła... chociaż minęły już 4 lata. Może czas już zapomnieć?! Przecież mi na nim zależy. Odkąd go poznałam mi na nim zależało. Nawet wtedy gdy pod wpływem narkotyków prawie mnie uderzył. Zakochałam się w nim. Innego wytłumaczenia nie ma. Tylko co teraz mam zrobić? Nie pójdę do niego i nie powiem mu tak po prostu, że go kocham. Nie ma nawet takiej opcji. Najpierw spróbuję mu wybaczyć. Właśnie spróbuję co nie znaczy, że mi się to uda. Zobaczyłam, że jest już ciemno więc poszłam do domu.
Tydzień później.
Od tygodnia jestem w Argentynie ale nadal nie znalazłam sobie jakiejś pracy. Nie rozmawiałam też z Federico. Nie miałam odwagi i tyle.
- Hej Luca - przywitałam go uśmiechem.
- Cześć - odpowiedział mi tym samym.
- Słuchaj bo mam pytanie... Nie szukasz może pomocy w barze? - zapytałam
- A wiesz co? Ostatnio odszedł jeden z kelnerów. A chciałabyś tu pracować? - zdziwił się
- No trochę tak bo jak na razie nie zanosi się aby mnie gdzieś zatrudnili jako psychologa. A muszę znaleźć sobie pracę - wyjaśniła.
- To skoro chcesz to mogę cię przyjąć - przyznał.
- Dzięki. Jesteś kochany - podeszłam do niego i go przytuliłam. - Od kiedy mogę zacząć? - dodałam
- Nawet od teraz. Trzymaj - podał mi fartuszek oraz notes i ołówek. Odłożyłam swoją torebkę, zawiązałam fartuszek i poszłam do pierwszego stolika.
- Co podać? - zapytałam
- Poprosimy dwa sobie jagodowe i dwa razy jakieś ciastko - zamówił jakiś chłopak.
- Dobrze. Zaraz przyniosę - odeszłam jak tylko zapisałam zamówienie.
Kilka godzin później.
- I jak? Dobrze się pracuje? - zapytał brat Francesci
- No jest fajnie. Przynajmniej mogę spędzić cały dzień w miejscu, które uwielbiam - zaśmiałam się a on ze mną.
- Masz następnego klienta - pokazał na drzwi baru, które się otworzyły i wszedł przez nie Federico.
- Super - szepnęłam sarkastycznie. Poszłam do stolika przy, którym usiadł Włoch. - Co podać? - spytałam nie spuszczając wzroku z notesu
- Lu? Od kiedy ty tu pracujesz? - zdziwił się
- Coś ci podać czy nie? - wycedziłam przez zęby
- Tak możesz mi podać sok pomarańczowy i rozmowę z tobą - skierowałam swój wzrok na niego. - No co? Chcę z tobą pogadać ale zawsze mnie unikasz - dodał.
- Zaraz ci przyniosę sok - odeszłam od stolika i poszłam przygotować ten sok. Po chwili był gotowy więc mu go zaniosłam. Chciałam odejść od stolika ale poczułam, że Włoch łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. - Puść mnie - poprosiłam.
- Chcę tylko z tobą porozmawiać - spojrzał w moje oczy.
- Ale ja tego nie chcę - skłamałam.
- Widzę to po twoich oczach. Wiem, że kłamiesz. Proszę cię Ludmiła - poprosił chwytając moje dłonie w swoje.
- Za godzinę kończę - lekko wzięłam swoje ręce i odeszłam.
- Jeśli chcesz możesz już iść. I tak nie ma dużego ruchu - stwierdził Luca patrząc na mnie.
- Ale ja... - przerwał mi.
- Serio. Możesz iść - uśmiechnął się.
- Dobra - ściągnęłam fartuszek i położyłam w sali prób. Chwyciłam torebkę i wróciłam do baru. - Do jutra - pożegnałam się z nim i wyszłam z Resto. - O czym chciałeś pogadać? - zapytałam podchodząc do ławki, na której siedział chłopak
- Przecież wiesz o czym - westchnął cicho.
- Nie wiem - zaprzeczyłam.
- To idziemy się przejść i pogadać czy będziemy tutaj siedzieć? - zapytał a ja wzruszyłam ramionami. Po chwili wstał i zaczął iść w jakąś stronę. - No chodź - wyciągnął dłoń w moją stronę odwracając się ale ja go wyminęłam i szłam równo z nim. Przez kilkanaście minut panowała między nami cisza. - Odezwiesz się do mnie czy nie? - spytał
- Ty chciałeś pogadać nie ja - przypomniałam mu.
- Pamiętasz co ci powiedziałem? - zatrzymał mnie i spojrzał mi w oczy
- Nie - ledwo to powiedziałam.
- Mogę to powtórzyć. Mogę to nawet wykrzyczeć jeśli nie pamiętasz - przyznał i już chciał coś wykrzyczeć ale w porę zakryłam mu usta swoją dłonią.
- Nie krzycz bo będą się na ciebie ludzie gapić - poprosiłam.
- To ci to powiem - zaczął a ja westchnęłam. - Powiedziałem ci wtedy, że cię kocham i będę czekać nawet te kilka lat - dodał. - Powiedziałem ci też, że żałuję tego jak cię potraktowałem. Chciałbym cofnąć czas i to zmienić ale wiem, że nie dam rady. Chciałbym też abyś mi wybaczyła bo mi na tobie bardzo zależy - wyznał.



Federico
Ludmiła stała ze spuszczoną głową.
- I co mam ci teraz powiedzieć co? - odezwała się po chwili - Że ci wybaczam, że zapomnę i wszystko będzie dobrze? - zapytała podnosząc głowę do góry
- Nie wiem. Możemy chociaż zapomnieć o wszystkim i zacząć od nowa? - spytałem nadal patrząc jej w oczy
- I jak ja mam to zrobić? 
- Hmm... może tak? - zaproponowałem - Cześć jestem Federico zdradzisz mi swoje imię? - zaśmiałem się a ona ze mną
- Idiota z ciebie wiesz? - spytała retorycznie - Jestem Ludmiła - uścisnęliśmy sobie dłonie. - Muszę wracać - odwróciła się i chciała odejść ale objąłem ją ręką w pasie i odwróciłem w swoją stronę tym samym złączając nasze usta w pocałunku. Od tego powinienem zacząć a nie tyle czekać. - Mieliśmy zacząć od nowa - szepnęła jak się od siebie oderwaliśmy.
- Ja zacząłem. Powinienem zrobić to już dawno - również szepnąłem.
- Powiedz mi jedną rzecz - zaczęła dotykając jednym palcem mojego policzka. - Dlaczego ja ci tak szybko wybaczyłam co? - dodała
- Szybko?! Czekałem ponad cztery lata - zaprotestowałem.
- No ale... normalnie to ja bym czekała jeszcze dłużej aby dać ci nauczkę a ty tak po prostu mówisz żebyśmy zaczęli od nowa a chwilę później mnie całujesz. Nie rozumie cię - przyznała.
- Wiesz nie wiem. Mam tylko nadzieję, że ci na mnie zależy tak bardzo ja mnie na tobie - odpowiedziałem z nadzieją.
- Mi na tobie zależy odkąd tylko cię poznałam i właśnie dlatego chciałam ci pomóc ale wyszło jak wyszło - wzruszyła ramionami spuszczając głowę w dół.
- Ludmiła jeśli nadal nie chcesz mi wybaczyć i żebyśmy byli chociaż przyjaciółmi to... - nie dokończyłem bo dziewczyna przyłożyła palec do moich ust.
- Nie o to mi chodzi - odparła i odsunęła się ode mnie.
- No to o co? - spytałem
- Sama nie wiem. Przez te cztery lata czułam tak jakby pustkę. Nie miałam przy sobie nikogo bliskiego. Mimo, że rozmawiałam z rodziną i przyjaciółmi codziennie nadal czułam, że mi czegoś brakuje. Dopiero teraz zrozumiałam czego mi brakowało cały ten czas - zakończyła.
- Czyli czego?
- Miłości.
- Ale przecież miałaś osoby, które cię kochają - stwierdziłem.
- Dobrze wiesz, że nie o takiej miłości mówię - pierwszy raz spojrzała mi w oczy. - Mówię o miłości do drugiej osoby, która kocha cię tak samo mocno jak ty ją - dodała.
- Ty mnie kochasz? - zdziwiłem się
- A jak myślisz? Gdyby tak nie było czy bym się zgodziła na tą rozmowę, która nadal trwa i podczas, której mnie pocałowałeś? - zapytała odchodząc kawałek ode mnie i podchodząc do drzewa, o które się oparła plecami
- Wiesz mogłaś się zgodzić tylko i wyłącznie dlatego żebym dał ci spokój - próbowałem jakoś ją zmylić.
- Jeśli tak myślisz to jesteś większym idiotą niż przypuszczałam - przechyliła głowę na lewą stronę. Podszedłem do niej i podparłem się lewą ręką o drzewo.
- Wcale nie jestem idiotą chciałem się tylko z tobą podroczyć i tyle - zaśmiałem się.
- Serio? - spojrzała na mnie
- No tak - odpowiedziałem.
- Ej a to prawda co Camila mi powiedziała? - spytała
- Czyli co?
- Że zaraz po moim wyjeździe wszystko rzuciłeś i stałeś się inny.
- Tak to prawda. A wiedziałabyś gdybyś czytała wiadomości ode mnie - westchnąłem.
- No tak nie postąpiłam zbyt mądrze - przyznała.
- Może i nie było to zbyt mądre ale ja chyba wiem jak możesz to naprawić - stwierdziłem.
- Co? Niby jak?
- Możesz mi powiedzieć czy są jakieś szansę abyśmy byli razem - wyjaśniłem.
- Jakieś na pewno są tylko nie wiem jakie - droczyła się ze mną.
- Serio? - zbliżyłem się do niej - A teraz zmienisz zdanie? - dodałem
- Nie. Szanse nadal są takie same - uparta jest i to bardzo.
- To co? Mogę sobie iść tak? - postanowiłem też się z nią podroczyć
- A sobie idź jak chcesz - wzruszyła ramionami.
- No to pa - odsunąłem się od niej i odwróciłem z zamiarem odejścia.
- Możesz się odwrócić wiem, że i tak nigdzie nie pójdziesz - zaśmiała się.
- Skąd wiesz? - spytałem odwracając się do niej twarzą i ustawiając jak wcześniej
- Stąd, że jeszcze tu jesteś - odparła.
- Okropna jesteś wiesz? - zaśmiałem się
- Tak nie wiedziałam - udała zdziwienie.
- A te szanse nadal są niewiadome? - zbliżyłem się do niej bardziej
- Raczej tak - odpowiedziała udając, że się zastanawia.
- Ludmiła mogę mieć pytanie - zacząłem kładąc swoją dłoń na jej udo.
- Zależy jakie - powiedziała łapiąc moją rękę i kładąc sobie na talii ale ja z powrotem położyłem ją tam gdzie była.
- Jeśli chodzi o nas - przerwała mi.
- O nas? Nie wiem czy my w ogóle istniejemy razem - droczyła się.
- Zamknij oczy - poprosiłem.
- Co chcesz mnie porwać? - zażartowała
- To wcale nie głupi pomysł. Wypuściłbym cię dopiero jakbyś mi wybaczyła - również nie mówiłem tego na poważnie. - Zamknij te swoje piękne oczy no już - dodałem.
- Wow powiedziałeś, że mam piękne oczy. Co tobie się stało? - zaśmiała się zamykając oczy
- Tak szczerze to nie wiem ale chyba ty tak na mnie działasz - zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i lekko pocałowałem ją w policzek ale bardzo blisko ust.
- Ty co? Kazałeś mi zamknąć oczy tylko żeby mnie pocałować w policzek? - zdziwiła się otwierając jedno oko
- Ej zamknij - rozkazałem a ona z powrotem je zamknęła. - Jak mam cię przekonać żeby zmieniły się szanse na to abyśmy byli razem? - spytałem
- Wymyśl coś. Ja nie wiem - podniosła ręce do góry ale już nie dała rady ich opuścić bo byłem zbyt blisko niej. - Możesz się trochę odsunąć? - dodała
- Powiedziałaś abym coś wymyślił więc wymyślam - przypomniałem całując kąciki jej ust.
- I to tyle tak? Dobra to mogę już iść? - zapytała otwierając oczy - Fede nie myślisz, że jesteś za blisko? - spytała
- Ludmiła nie rozumie cię - odsunąłem się od niej i usiadłem na ławce obok drzewa. - Mówisz mi, że ci na mnie zależy, później się ze mną droczysz a teraz udajesz, że nic między nami nie ma - westchnąłem.
- Nie wiesz czemu się tak zachowuje? - spojrzała na mnie podchodząc do ławki - Jesteś pierwszym chłopkiem na, którym aż tak mi zależy. Nigdy nie byłam na prawdę zakochana a ty nagle oczekujesz ode mnie, że rzucę ci się na szyję i będziemy razem - dokończyła i chciała odejść ale szybko złapałem jej dłoń i pociągnąłem dziewczynę na swoje kolana.
- Przepraszam nie wiedziałem, że nigdy nie byłaś zakochana ale mamy coś wspólnego - uśmiechnąłem się do niej.
- Też cię przepraszam - oparła swoje czoło o moje. - Nie powinnam tak się zachowywać. Ale mogę ci to wynagrodzić - oznajmiła.
- A niby jak? - zdziwiłem się
- Powiem ci tylko, że.. - przerwała na chwilę i pocałowała mnie w policzek - na prawdę mi na tobie zależy i jakby to powiedzieć - spojrzałem na nią ciekawy. - Hmm.. chyba nie dam rady tego powiedzieć - odparła.
- Czego?
- No tego co ty mi powiedziałeś kilka razy.
- Że mnie kochasz? Wiesz, że nie musisz tego... - nie dokończyłem zdania bo blondynka złożyła na moich ustach pocałunek.. Od razu go odwzajemniłem. Oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi a ja położyłem jedną rękę na jej plecach a drugą na udzie. - Nie musisz tego mówić - dokończyłem jak się od siebie odsunęliśmy.
- Teraz to wiem - szepnęła.
- Odprowadzę cię do domu bo pewnie jesteś już zmęczona - wstaliśmy z ławki.
- Trochę - uśmiechnęła się a ja wplotłem swoje palce w jej i ruszyliśmy w stronę jej domu. Po kilkunastominutowym spacerze dotarliśmy.
- No to pa - zasmuciłem się trochę.
- Widzimy się jutro? - zapytała
- Tak. Leon coś mówił, że idą do Resto a skoro idą oni to ja też. Teraz tym bardziej chcę tam chodzić - uśmiechnąłem się do niej.
- Kochany jesteś - pocałowała mnie w policzek. - Papa - pomachała mi i weszła do środka.
Następny dzień.
Siedzieliśmy już w Resto prawie całą paczką. Tylko Lara i Diego poszli gdzieś. Nagle do baru weszła Ludmiła.
- No hej kochani - uśmiechnęła się podchodząc do naszego stolika.
- Hej - odwzajemniliśmy uśmiech.
- Co robicie tu tak wcześnie? - zdziwiła się
- Nie mamy co robić więc tu siedzimy - odpowiedziała Violetta. - A ty? - zapytała
- Ee... - nie zdążyła nic powiedzieć bo usłyszeliśmy głos Luci.
- Ludmiła chodź tutaj - zawołał ją.
- Idę już - odkrzyknęła mu. - Zaraz wracam - odeszła od nas na chwilę. Spojrzałem na resztę.
- Nie kumam - przyznał Andres.
- Teraz nie tylko ty - dodał Maxi. Po chwili wróciła do nas Ludmi.
- Pracujesz tu? - zdziwili się wszyscy oprócz mnie
- Tak. Od wczoraj - odpowiedziała opierając się o moje krzesło.
- Fajnie czemu nic o tym nie wiem? - spytała Francesca - LUCA - wydarła się na cały bar i poszła do brata.
- Dobra wracam do pracy - blondynka poszła do jakiegoś stolika.
- Ej co robimy? Nudzi mi się - narzekała Camila.
- Nie tylko tobie słońce - Natalia oparła się o przyjaciółkę.
- Ej a my to co? - spytali razem Maxi i Broduey
- Jajco - odpowiedziały im.
- Lu nalejesz mi jeszcze soku jagodowego? - zawołał ją Andres
- A czy ja mam z tobą coś wspólnego? - spytała podchodząc do niego i biorąc od niego kubek
- Też cię uwielbiam - zaśmiał się po czym oberwał od niej po głowie. - Bolało - jęknął a my się zaśmialiśmy.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała blondynka jak wracała z sokiem
- Właśnie nie - westchnął Marco.
- To ja mam dla was propozycję - zaczęła siadając na wolnym krześle koło mnie a my na nią spojrzeliśmy. - Dzisiaj o 20 gdzieś wychodzimy ale ja was zaprowadzę bo to niespodzianka - dodała tajemniczo.
- Co chcesz nas porwać? - zaśmiałem się
- Haha ale śmieszne. Nie kradnij mi tekstów głupku - walnęła mi w tył głowy i wróciła do pracy.
- Za co oberwałem? - krzyknąłem za nią
- Za swoją głupotę - odkrzyknęła mi. Przyjaciele na mnie spojrzeli.
- Co? - zdziwiłem się
- Od kiedy ona z tobą normalnie gada? - zaciekawiła się Violetta
- Eee... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Eee.. wyduś to z siebie Fede - zarządził Leon.
- No ten ymm.. ee... - jąkałem się.
- Fede co tobie? - zaśmiał się Marco
- Nic?! - bardziej zapytałem niż stwierdziłem - Zaraz wracam - szybko wstałem i poszedłem do sali prób.
- Dobra co ty robisz? - zaśmiała się Ludmiła widząc mnie
- Chowam się proste i logiczne - uśmiechnąłem się
- Przed kim? - zdziwiła się
- Przed resztą. Pytają się mnie od kiedy ty ze mną normalnie gadasz i co ja mam im odpowiedzieć? - spojrzałem na nią oczekując odpowiedzi
- Może prawdę co? Albo nie lepiej nie - zaprzeczyła szybko sama sobie.
- Dobra to przynajmniej jak mam stąd wyjść? - spytałem
- Przez drzwi?!
- Zaczynam wątpić w to, że chcesz mi pomóc - stwierdziłem.
- Nie no chcę ci pomóc ale no nie wiem jak - wzruszyła ramionami. - Wracam do pracy - wzięła jakieś owoce w skrzynce i wyszła. Chwilę za nią wyszedłem i ja.
- To co powiesz nam? - zapytała Cami
- Nie rozmawia ze mną normalnie. Przecież nazwała mnie głupkiem i walnęła w głowę - szybko wymyśliłem.
- Ale jeszcze tydzień temu nazywała cię debilem. Mówiła, że ci nigdy nie wybaczy i nawet nie chciała się do ciebie odezwać. Skąd nagle taka zmiana u niej? - dodała Naty
- A ja wiem? Muszę lecieć pa - wyszedłem. 

3 komentarze:

  1. Oooo taka słodka Fedemiłka, jeszcze te beso...ach, żyć nie umierać :D/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fedemiłaaaa <3 Ukrywają się, haha :D Jak zwykle genialny rodział ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Fedemiłaaaa <3 Ukrywają się, haha :D Jak zwykle genialny rodział ❤

    OdpowiedzUsuń

Followers