środa, 16 grudnia 2015

Tak wiem...PRZEPRASZAM ;(

HEJO MYSZECZKI!
CHCĘ WAS BARDZO PRZEPROSIĆ, BO JEST MI BARDZO PRZYKRO I CIĘŻKO TO POWIEDZIEĆ, ALE USUWAM TEGO BLOGA. NIE POTRAFIĘ JUŻ PISAĆ O FEDEMILI, CZY OGÓŁEM O VIOLETTCIE. KIEDYŚ, BARDZO DAWNO TEMU, KIEDY JESZCZE TEN FIOLETOWY SERIAL ŻYŁ W NASZYCH SERCACH I BYŁ NORMALNIE NADAWANY, MIAŁAM NA NICH WENĘ I POMYSŁ, ALE TERAZ? NIE CHCĘ TERAZ TEGO TAK ZOSTAWIAĆ, ALE JUŻ OD DŁUŻSZEGO CZASU SIĘ Z TYM MĘCZĘ. CIĄGLE MAM NADZIEJĘ, ŻE TO TYLKO CHWILOWE I NIEDŁUGO BĘDĘ MIAŁA POMYSŁ NA KOLEJNE ROZDZIAŁY (PROLOG NAPISANY ALE NIE DODANY. JAKIE RYMY xD), ALE NIESTETY. POPROSTU JUŻ NIE LUBIĘ PISAĆ O VIOLETTCIE. PISANIE ZAWSZE BĘDZIE MOJĄ PASJĄ, ALE NIE VIOLETTA. ZAPAMIĘTAM TEN SERIAL DO KOŃCA ŻYCIA, BO TO DZIĘKI NIEMU ROZWINĘŁAM SWOJĄ AMATORSKĄ "KARIERĘ" NA BLOGOSFERZE. TO DZIĘKI NIEMU ODWAŻYŁAM SIĘ WYJŚĆ Z CIENIA. tO DZIĘKI NIEMU POZNAŁAM NAJLEPSZĄ PRZYJACIÓŁKĘ JAKĄ MOŻNA MIEĆ NA ŚWIECIE (Kocham cię Miśka ;**) I POZNAŁAM CO TO JEST MIŁOŚĆ...
TEN BLOG BYŁ MOIM PRAWDZIWYM SUKCESEM, BO NIE JEST ON MOIM PIERWSZYM, ALE ZAWSZE BYŁ TEŻ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ. ILE CZEKALIŚCIE NA ROZDZIAŁY, CZY INNE PRACE? CIĄGLE SIĘ TYLKO TŁUMACZĘ I WGL NIE DODAJĘ ROZDZIAŁÓW, A POZA TYM, ŻADNEJ HISTORII NAWET NIE SKOŃCZYŁAM. JEST MI Z TEGO POWODU BARDZO WSTYD I PRZYKRO. JEDNA OSOBA ZNA MÓJ POWÓD, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE BĘDZIE GO ROZPOWSZECHNIAĆ NA OGÓLNYM FORUM, ALE W SUMIE. CO MI SZKODZI, SKORO I TAK ODCHODZĘ...


A! I ZAPOMNIAŁABYM,
NIE PISZCIE PROSZĘ W KOMENTARZACH (JEŚLI WGL TO ZROBICIE), ŻEBYM TO JESZCZE PRZEMYŚLAŁA, CZY NA RAZIE ZAWIESIŁA, BO MYŚLAŁAM NAD TYM BARDZO DŁUGO I NIC MOJEJ DECYZJI NIE ZMIENI. BLOG ZOSTANIE USUNIĘTY JUTRO O GODZINIE 10:40
MOŻECIE SIĘ ZE MNĄ SKONTAKTOWAĆ NA MAILA, GG CZY COKOLWIEK JAKBYŚCIE CHCIELI POGADAĆ (WSZYSTKO W ZAKŁADCE KONTAKT). ZAWSZE WAS WYSŁUCHAM I POSTARAM SIĘ POMÓC JAKBY WAS COŚ GRYZŁO.

Kocham Was moje Myszki
~ H. Martin

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Ważne!

    Tak wiem. To znowu nie rozdział, ale mam do was pytanie. Czy chcielibyście żebym zrobiła taką krótką historie, która zawierałaby 15 rozdziałów +prolog i epilog? Bo mam na nią pomysł i nie wiem czy zrobić jako one shot dłuuuuuugaśny czy jako historie?? Co o tym myślicie?
Jest jeszcze jedna sprawa. Chciałabym założyć blokadę na bloga. Pewna osoba mnie już denerwuje i nie potrafię już jej ignorować. Więc nie chce aby czytała moje opowiadanie i ogółem bloga. Myślicie, że to dobry pomysł??   




Kocham
~ H. Martin


Derek Hale ❤️❤️

sobota, 5 grudnia 2015

NIESODZIANKA!!!! ;)

UWAGA! TEN OS JEST PRZEZNACZONY DLA OSÓB Z SILNYMI NERWAMI. MOGĄ POJAWIĆ SIĘ PRZEKLEŃSTWA LUB SCENY NIEPRZEZNACZONE DO NIEKTÓRYCH KATEGORII WIEKOWYCH. NIE PONOSZĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA URAZ W PSYCHICE LUB INNEJ CZĘŚCI MÓZGU. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

One shot
Tytuł: "Opowieść Wigilijna"
Para: Fedemila, Tomila


Blondynka kręciła się po domu szykując wieczór wigilijny jak zwykle tylko dla niej i jej chłopaka. Nigdy nie jeździli na kolację wigilijną czy Bożonarodzeniową. Thomas twierdził, że to żenujące, że powinno się spędzać święta w jak najmniejszym gronie. Nigdy nie zgadzała się z tą teorią, ale wolała nic nie mówić, bo jak jej partner się denerwował to potrafił czasem ją uderzyć, więc w tak magicznym czasie jakim są święta Bożego Narodzenia wolała nie psuć nastroju.Wracając, Ludmiła już kończyła nakrywać do stołu, gdy nagle sobie przypomniała, że nie kupiła tylu prezentów ile sobie zażyczył Thomas. Zapomniała o jednym, malutkim prezenciku którym był zegarek z najnowszej kolekcji "Gino Rossi". Szybko złapała laptopa i w błyskawicznym tempie wyszukiwała w internecie jak można najszybciej i gdzie kupić ten pieprzony zegarek. JEST! Udało się. Znalazła stronę gdzie może kupić prezent i dostać go w 5 minut. Kiedy już kupiła, czekała zniecierpliwiona na odbiór.

15 minut później...


Kiedy już miała przygotowywać opatrunki na zapas by potem nie szukać jak Thomas wróci, zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna otworzyła je niepewnie by się później przekonać, że to dostawca zegarka. Ale nie byle jaki dostawca. Jej oczom ukazał się przystojny brunet o czekoladowych oczach i ślicznych dołeczkach. Wydawał się na mniej więcej w jej wieku.
- Em...Dzień dobry czy to na ten adres miał być przywieziony zegarek od "Gino Rossi"?- odezwał się jako pierwszy
- Tak, to tutaj. Co prawda miało być 5 minut a nie 15, ale ratujecie mi życie więc wybaczam.- zaśmiałam się i mrugnęłam do niego
Czy ja naprawdę go podrywam? Przecież jest jak każdy inny... Nie, w cale nie jest...
- To nie wina agencji tylko moja. Bardzo panią przepraszam i proszę niech pani nic nie mówi szefowej. Jeszcze jedna taka wpadka i mnie wyleje.- powiedział błagalnie i z nieukrytą nadzieją
- No dobrze i nie mów do mnie pani. Przejdźmy na ty, przecież widać, że jesteśmy w podobnym wieku. Jestem Ludmiła.- podałam mu rękę i posłałam szczery uśmiech.
- Federico. 
- A więc...Federico...czemu pracujesz w wigilię?
- Może dlatego, żeby ratować z opresji i od "chłopaków tyranów" takie ślicznotki jak ty Ludmiło.- puścił mi oczko
Nagle zaniemówiłam. Skąd on wiedział o Thomasie? A jeśli ktoś jeszcze się połapie?
- Coooooo? O czym ty mówisz Federico?
- No jak to o czym? Przecież wiem, że twój chłopak cię bije. Nie często, ale jednak.- Teraz to już tylko otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Zamknij buzię bo ci mucha wleci.- dodał
- Skąd ty o tym wiesz?
- To widać, poza tym, wychowywałem się w takim samym domu, więc widziałem jak moja mama próbowała to zakrywać i nauczyłem się widzieć wszystko co jest ukryte.
- Wow. Dopiero zauważyłam, że rozmawiamy w progu, może chcesz wejść?- zaproponowałam 
- Nie, dzięki. Jak wróci twój chłopak to nie chcę ci robić kłopotów. Ale jakby co to może jeszcze się kiedyś spotkamy. A za ten zegarek to 470 peso. 
- Dobra, poczekaj, pójdę tylko po portfel.- powiedziałam co zrobiłam i wróciłam do chłopaka- 500 peso. To taki jakby napiwek dla ciebie za uratowaniem mnie przed kolejnymi siniakami.- uśmiechnęłam się. 
- Do zobaczenia Lu.
- Do zobaczenia Fede.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek przed zamknięciem drzwi.
Jak dobrze, że nie ma tu Thomasa bo miałabym mocno przechlapane. Federico chyba nie zauważył, że oprócz pieniędzy dałam mu karteczkę z moim numerem, ale na pewno ją znajdzie. Jestem tego pewna. Kończąc myśli o brunecie szybko zapakowałam prezent dla Thomasa i usiadłam na kanapie. Długo nie czekałam, bo po pięciu minutach usłyszałam odgłos odkluczania drzwi i już po chwili po domu rozniósł się donośny głos.
- Kochanie, wróciłem!
Od razu wiedziałam, że to Thomas. Niestety musiałam się z nim przywitać.
- O! Kochanie, szybko wróciłeś. Jak minął ci dzień? Mam nadzieję, że lepiej niż mi. Bardzo za tobą tęskniłam. Każda minuta bez ciebie jest dla mnie męczarnią.- powiedziałam, ale żadne ze słów nie było szczere.
- Nawet dobrze. Ale dzisiaj mój handlowiec Blanco, opowiadałem ci o nim. Ten co mnie tak wkurwia i nic nie potrafi dobrze zrobić. To dzisiaj źle rozliczył fakturę, przez co nie dostaliśmy dotacji na nowy sprzęt, a potem ja musiałem za tego barana poprawiać wszystko! On tak mnie wkurwił, że o mało mu nie przywaliłem. Ja też za tobą tęskniłem żabciu.- ble, nienawidzę jak tak do mnie mówi- Prezenty i kolacja gotowe?
- Oczywiście.
- To dobrze. A! I zapomniałbym!-podszedł bliżej mnie i złapał za pośladek- Dzisiaj jakoś mi zrekompensujesz nieudany dzień. I lepiej się postaraj. A! I załóż mój ulubiony, świąteczny komplet, a oprócz tego naszykuj bacik.-dał mi klapsa w pośladki.
- Dobrze Thomi.
Jak ja nienawidzę jak on mnie wykorzystuje. Zawsze to robi. Jak nie w jeden to w drugi sposób. A jak nie udaje mi się go zaspokoić to czasem na obydwa sposoby mnie dręczy. 


Po kolacji. Wieczór...

- No! Dalej Ludmiła! 
- Postaraj się! 
- Mocniej!
- Do niczego się nie nadajesz!
Thomas wykrzykuje do mnie te zdania już od godziny. Już nie wytrzymuję. A przecież są święta, a to czas magiczny. Nagle zadzwonił telefon Thomasa. Wstał i odebrał, przez co miałam chwilę spokoju.
- Ludmiła, muszę jechać do firmy. Możliwe, że nie wrócę na noc. Jak chcesz to możesz iść na tą noc do jakiejś koleżanki.
Zdziwiło mnie to, że powiedział, że mogę iść na noc do koleżanki. Nigdy mi na to nie pozwalał, bo twierdził, że od nocowania jest dom. Postanowiłam jednak porozstawiać po domu kamery (tak na wszelki wypadek) i je poukrywać, żeby nikt o nich nie wiedział.
- Dobrze Thomi. Pójdę na noc do Natalii lub Violetty. Zależy, która będzie aktualnie w domu.
- Do zobaczenia żabciu.
- Pa Thomas.
Nareszcie wyszedł. Ale zastanawiałam się, co mam teraz zrobić. Dziewczyny wyjechały, a poza tym jest wigilia. Nagle do głowy wpadł mi jeden szalony pomysł... . Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na infolinię sklepu gdzie pracuje Fede.
- Sklep "Kupujesz i dostajesz w pięć minut" słucham?- usłyszałam jakże znaną mi na pamięć formułkę.
- Dobry wieczór, chciałabym prosić o kontakt do jednego z waszych kurierów. Przez przypadek zamieniliśmy się laptopami, bo wzięłam nie swój.
- A zna pani chociaż imię kuriera?
- Jeśli się nie mylę to ma na imię Federico.
- Tak, już podaję. Ma pani jak notować?
- Oczywiście, słucham.
- Jego numer to ... .
- Dziękuję pani bardzo. Wesołych Świąt.
- Wesołych Świąt.

Szybko wystukałam numer Fede i po chwili słyszałam sygnał.
- Halo? Ludmiła?
- Hej Federico!
- Skąd masz mój numer i skąd wiedziałaś, że chciałem zadzwonić?
- Numer mam z infolinii głuptasie, a reszta to przypadek.
- Jak tam mijają Święta?
- Źle. Siedzę sama w pustym, ogromnym domu i na dodatek Thomas pojechał. A twoje?
- Też nie za dobrze. Nie mam z kim spędzać Świąt, bo przyjaciele i rodzina...wszyscy gdzieś powyjeżdżali.
- Hm...może spędzimy te Święta razem? 
- To może być dobry pomysł.
- I chciałabym cię prosić o jeszcze jedną przysługę...
- Dawaj Lu.
- Odchodzę od Thomasa. Dzisiaj. Możesz mi pomóc?
- Oczywiście. Pakuj się, a ja za chwilę u ciebie będę.
- Dzięki Fede, jesteś kochany.- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się i zaczęłam pakować rzeczy. Kiedy skończyłam się pakować, zaczęłam pisać list do Thomasa i rozmyśliłam się co do kamer. Po co mi to jeśli i tak od niego odchodzę. Gotowy list zostawiłam na stole w kuchni, a sama poszłam po torby i zniosłam je na dół. Już po chwili zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi a w nich zastałam już bruneta. Na sam jego widok uśmiechnęłam się.
- Gotowa?- zapytał
- Jasne. Jedziemy?
- Oczywiście.
Wziął moje torby i poszedł przodem. Wyszliśmy na podjazd a tam zobaczyłam jego Camaro.
- AAAAAAAAA!- krzyknęłam
- Co jest?!
- Masz takie śliczne Camaro!
- A ja myślałem, że coś się stało! Wsiadaj i już lepiej nic nie mów.- pokręcił głową z rozbawieniem
- Oki.- odpowiedziałam, żeby go rozdrażnić po czym wsiadłam do jego boskiego samochodu.
Po chwili on też wsiadł i zaczęliśmy jechać w kompletnie nie znanym mi kierunku.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam
- Do mnie. Tam na pewno nie będzie cię szukać.- puścił mi oczko
Jechaliśmy krętymi drogami, aż nagle wjechaliśmy to lasu. Zatrzymaliśmy się dopiero pod starym, ale nowocześnie urządzonym domem. 
- Jesteśmy na miejscu. Chodź, oprowadzę cię, a potem wrócę po twoje rzeczy.
Weszliśmy do środka i od razu zaczął mi pokazywać salon, kuchnię, dwie łazienki, gabinet, jadalnię, swój pokój i moje tymczasowe lokum. Kiedy weszłam do siebie zobaczyłam przepiękny pokój w kolorze delikatnego beżu z dębowymi meblami do kompletu. Były tu również dwie pary drzwi. Za pierwszymi kryła się moja własna łazienka a za drugimi ogromna garderoba. 
- Jest śliczny!- rzuciłam się chłopakowi na szyję.- Dziękuję.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz chodź, zrobiłem Kolację Świąteczną.
-Ok, chodźmy.
Zeszliśmy na dół gdzie była jadalnia połączona z salonem jednym przejściem i pięknie, świątecznie ozdobiona. Federico położył na stole dwie miski z barszczem a na środku pieczonego karpia i butelkę wina z kieliszkami.
- Fede? Pomóc ci w czymś?
- Nie. Wszystko już jest gotowe. Możemy jeść.
- Smacznego.-powiedzieli równocześnie po czym się zaśmiali.
- I jak ci smakuje?- zaczął chłopak
- Pyszne, dziękuję Fede. Gdyby nie ty, to pewnie bym teraz siedziała w domu i opatrywała siniaki.
- Znowu coś ci zrobił?!
- Nie, ale stare nadal bolą...
- Nie martw się Lu, wszystko będzie dobrze.
- Dzięki Fede.
Po skończonym posiłku pochowali naczynia do zmywarki a sami usiedli na kanapie z winem. Położyli kieliszki na ławie stojącej między kanapą a telewizorem, a sami postanowili trochę pochodzić po domu. Nagle zatrzymali się przy kominku i zaczęli się wygłupiać. W pewnym momencie Ludmiła spojrzała do góry i jej wzrok napotkał jemiołę.
- Federico!
- Tak?
- Spójrz w górę.- poleciła blondynka
- Jemioła.
- A wiesz co to znaczy?-zapytała 
- Oczywiście- odpowiedział jej po czym wpił się w jej malinowe usta.
Całowali się długo i namiętnie, aż obojgu zabrakło tchu.
- Kocham cię Lu.
- Kocham cię Fede.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

TAK OTO KOŃCZY SIĘ MIKOŁAJKOWY OS. SZCZERZE TO NIE MAM O NIM ZDANIA. NIE JESTEM PEWNA, WIĘC OCENĘ ZOSTAWIAM WAM MYSZKI ♥.
I JAK WAM SIĘ PODOBA? JAK MIJAJĄ WAM MIKOŁAJKI? TAK, JUŻ DZISIAJ MIKOŁAJKI!!! ;D
WAM TEŻ WYDAJ SIĘ, ŻE TEN ROK MINĄŁ STRASZNIE SZYBKO? 






Kocham 
~ H. Martin

Praca konkursowa | Fedemila, Leoncesca, Dievica | Miejsce I | Lilly xD

^Lodovica^
Mmmm... Argentyna... Jak tutaj cudownie! Mogę pływać w basenie z winem w ręce, a wszyscy inni muszą mi usługiwać. Trochę mi szkoda personelu, no ale... Co zrobisz. Jestem gwiazdą i nic z tym nie zrobię. Szkoda tylko, że nie ma tutaj ze mną mojego męża, Thomasa. Przyleciałam wczoraj z Włoch, mojej ojczyzny, do siostrzyczki, Francesci. O 13 przyjedzie po mnie szofer i podwiezie pod jej dom. Ale będzie ją miło zobaczyć, po tych trzech latach!
^Ludmila^
- Lu! Mówiłam ci, że dziś przyjeżdża moja siostra?! - wydarła się Francesca ze swojego pokoju, gdy ja robiłam śniadanie. Mieszkam z Cauviglią w domku wakacyjnym. Poznałyśmy się rok temu, w szkole, a od tamtego czasu stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.
- TO TY MASZ SIOSTRĘ?! - zdziwiłam się. Do tego stopnia, że moja masa na naleśniki wylądowała na podłodze. - Cholera... - przeklnęłam pod nosem.
- No widzisz. Czyli ci nie mówiłam?! - zapytała.
- Nie! A jak ma na imię?! - znów zadałam pytanie.
- Lodovica! - odpowiedziała i zeszła na dół. - A ty co?! Podobno śniadanie miałaś robić! - nawrzeszczała na mnie, kiedy ja akurat skończyłam wycierać 'naleśnikową papkę'.
- To zrób! Ja się idę ogarnąć! - zostawiłam jej wszystko wkurzona i poszłam na górę. Ubrałam się w to. Zeszłam z powrotem, a tam pięknie przygotowane... płatki z mlekiem...
- Nie chciało mi się robić. - Włoszka uśmiechnęła się niewinnie. Dosiadłam się do niej i zaczęłyśmy wcinać.
- M! O której Lodo przyjeżdża? - zapytałam przeglądając kolorowy magazyn.
- Za pół godziny. - oznajmiła chowając miskę do zmywarki.
- CO?! NIE ZDĄŻĘ UPIEC CIASTA!
^Francesca^
Moja przyjaciółka zaczęła panikować. Wszyscy wiedzą, że nasza Lusia Ferro (od aut.: Przypadek? Nie sądzę) jest mistrzynią w kuchni. Wyjęła potrzebne składniki, a mnie wygoniła po truskawki. Na szczęście niedaleko jest stoisko z owocami. Wyszłam z domku, ze słuchawkami w uszach. Gdy skończyła się jedna piosenka, poczułam, że na kogoś wpadłam.
- Ojej, przepraszam! Nic ci nie jest? - zapytałam leżącego szatyna.
- Tak, tak. Wszystko ok. - uśmiechnął się. - Ty na 'targ'?
- Tak. Czemu pytasz? - podniosłam brew.
- Bo ja też. Idziemy razem? - zaproponował, a ja się zgodziłam.
- Jestem Francesca Cauviglia, a ty? - podałam mu dłoń.
- Leon Verdas. Miło mi. - uścisnął ją i kupił wszystko co potrzebne, gdyż byliśmy już na miejscu. Poszłam w jego ślady i również wymieniłam kilo truskawek za 3 peso. Wracaliśmy również razem, bo okazało się, że Leon mieszka kilka domków dalej z dwojgiem przyjaciół. Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do siebie.
- Jestem! - krzyknęłam w wejściu.
- To dobrze! Obierz i umyj mi te truskawki, a potem się spowiadaj! - nakazała Ferro.
- Z czego? - udałam, że nie wiem o co chodzi i wypełniłam jej dwie poprzednie prośby.
- Kto to jest, co o nim wiesz i czy ma brata bliźniaka? - zadawała kolejno pytania i brała ode mnie owoce.
- Chodzi ci o Leona? Wpadłam na niego, kiedy szłam ci po truskawki. Wiem o nim tyle, że mieszka kilka domków dalej z kolegami, Federico i Diego. I nie, nie ma brata bliźniaka. - wytłumaczyłam
blondynce, która od razu zareagowała.
- Ale masz jego numer?
- Mam.
- No to dzwoń do niego! - rozkazała i dokończyła ciasto ozdabiając je pokrojonymi 'siostrami' poziomek.
(F-Fran
L-Leon)
L: Halo?
F: Cześć, Leon! Z tej strony Francesca.
L: Fran! Hej! Co tam?
F: Ok... Może... Spotkalibyśmy się? Tak w szóstkę?
L: Jasne! Kiedy?
F: Pasuje wam dzisiaj, o 19?
L: Świetnie! Przyjść do was, czy po was?
F: Hmm... Chyba do nas.
L: Okej! Przyjdziemy PO WAS o 19! Pa!
F: Ale Leon!
L: Buziaczki!
No i się rozłączył. No cóż. Od razu zawiadomiłam o całym zajściu Ludkę.
- Super! Mamy wspólne spotkanie! - rozentuzjazmowała się.
- No wiem... - i wtem rozległ się dzwonek do drzwi. - To pewnie Lodo. Ty nałóż, a ja jej otworzę. - zaplanowałam i wypełniłam swój 'obowiązek'
- O mój Bosz! Fran, kochana!!!! Jak ja cię dawno nie widziałam! - przytuliła mnie.
- Matko, tak się cieszę, Miśka! - zrobiłam to samo.
- Hej! A co to? Przywitanko beze mnie? - oburzyła się Ludmila.
- No tak. Lodo, to jest moja przyjaciółka i współlokatorka, Ludmila. Lu, to jest moja starsza o dwa lata siostra, Lodovica. - przedstawiłam je na wzajem.
- Hej, miło mi cię... Słodki Jezu! Skąd masz te buty?! Muszę je mieć! Muszę, muszę, MUSZĘ!!!! - 'śliniła się' Lodo.
- Hej (?) - zdziwiła się Ferro.
- To co? Kawka, paplaninka i do chłopców? - stwierdziłam bardziej, niż zapytałam. Usiadłyśmy do stolika i zaczęłyśmy
^Diego, 19:00^
Idziemy po dziewczyny. Dobrze ubrane, zajebiste chłopy czekają na swoje towarzyszki. Pan Verdas, nasz Romeo, zadzwonił dzwonkiem. Otwarła mu ślicznie ubrana brunetka.
- Hej, ty pewnie musisz być Leon. Fran o tobie właśnie mówiła. Wejdźcie, proszę! - zaprosiła nas do środka.
- Cześć, Fran! Witam was, dziewczyny! - przywitał się Leon.
- Cześć! - pomachała nam blondynka.
- No więc tak. Chłopcy, to jest Francesca. Blondynka, to zapewne Ludmila, a siostra, to Lodovica. Racja? - zapytał 'Romeo'.
- Tak. Dziewczyny, to jest Leon, po lewej Federico i po prawej, Diego. Tak? - przedstawiła je Fran.
- Miło mi, drogie panie. Zapraszam do naszego królestwa. - Fede uśmiechnął się do Ludmi. Hm... Czyżby ktoś wpadł mu w oko? Wyszliśmy z ich domku i pokierowaliśmy się do naszego. Niestety, dziewczyny ubrały szpilki i musieliśmy je nieść. Leon Francescę, Fede Lu, a ja Lodo. Koniec końców, doszliśmy do celu.
- No więc, siadajcie! - rozkazałem, po czym posadziłem Lodovicę na kanapie.
- Fede, przynieś wszystko! - powiedział Leon.
- Pomogę ci! - zerwała się Ludmila i po chwili jej nie było.
^Federico^
Razem z Lu nalewamy soku do wódek.
- Dobrze znasz Leona? - zapytała nagle.
- Znam go od dziekca. Czemu pytasz?
- Nie... Nie ważne... - próbowała się wykręcać.
- Powiedz, albo wyleję na ciebie ten sok. - wskazałem na karton z tymbarkiem.
- No bo... Boję się, że on skrzywdzi Fran. Drugiego takiego załamania nie przeżyje. - z jej oka wypłynęła jedna łza. Przytuliłem ją.
- On tego nie zrobi. Leon jest dobrym chłopakiem. Nie zrobi jej nic złego. - przekonywałem Ludmilę.
- Dobra, chodźmy do nich, bo jeszcze się zmartwią. - oderwała się ode mnie i wzięła wszystkie sześć szklanek na tacę. Ja wziąłem chipsy i podążyłem za blondynką.
- Gracie bez nas?! - zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że wszyscy grają w butelkę.
- No chodź! - zawołał mnie Diego. - Dobra... Verdas... Powiedz co czujesz do Francesci. - dał wyzwanie Leonowi.
- Francsca... Jesteś bardzo fajną dziewczyną. Bardzo, bardzo cię lubię. I mam nadzieję, że mimo wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi. - rzekł niczym Szekspir. ~Wy jeszcze będziecie razem...~ pomyślałem. Dziewczyna mocno go przytuliła.
- Też cię bardzo lubię, Leoś. - stwierdziła ze szkalnymi oczami. Gdy zakręcił, wypadło na mnie.
- O! Pan Pasquarelli! No to... Zrób herbatę, posól ją i wpyij całą. A jak ci nie będzie smakowało, pocałuj Ludmilę. - powiedział.
- Pojebało?! No dobra... - zgodziłem się. Po minucie herbata była zaparzona. Przyniosłem kubek z napojem i solniczkę do pokoju. Usiadłem na swoim miejscu i dosypałem kilka kryształków soli.
- Odsuń się, dziecko! Tak to się robi! - odepchnął mnie Dominguez, odkręcił wieczko solniczki i wsypał wszystko.
- PIJ! PIJ! PIJ! PIJ! PIJ! - skandowali wszyscy. W końcu wypiłem wszystko duszkiem.
- Kuźwa, jakie to ohydne! - zakrztusiłem się. - Muszę popić! - sięgnąłem po alkohol, ale Leon wepchnął na mnie Lud.
- Nie skończyłeś. - pokiwał głową Diego.
- Nie obrazisz się, Lu? - zapytałem i nie czekając na odpowiedź, wypiłem się w jej usta. Spodobało mi się, więc pogłębiałem nasze pocałunki. Oddawała każdy jeden. Kurwa, ona jest tak cholernie idealna!
- Woooo! - 'cieszyli się'. Nie zwracaliśmy na nich uwagi. Po prostu cieszyliśmy się sobą.
- Daję dychę, że jeszcze dziś ją przeleci. - postawił (bez skojarzeń) Pan 'Nie skończyłeś'.
- A ja stówę, że jeszcze dziś będą razem. - odpowiedziała Lodo. Oderwałem się od Ludmili niechętnie. Było mi tak dobrze, ale już brakowało mi powietrza.
- Uwielbiam cię, Ferro. - szepnąłem jej do ucha. Ona w odpowiedzi cmoknęła mnie w policzek.
^Lodovica^
Po pocałunku 'Fedemili', co wymyśliła Frania, wypadło na Domingueza. On za zadanie miał zdjąć przynajmniej jedną rzecz ze mnie, oprócz butów i biżuterii. Biedna ja! Miałam tylko sukienkę... I bieliznę, oczywiście. No i, po paru drinkach, zdecydował, że zabierze się za to zadanie. Najpierw poszedł zamek. Plus jeden cmok w łopatkę. Później ramiona. Plus zagryzienie skóry na obu obojczykach. Przejście do przodu i zsuwanie ubrania. Plus 'jazda' językiem po brzuchu. Doprowadzał mnie tym do obłędu! A co jest najlepsze? Że on robierał mężatkę! Kiedy chciał się zabrać za stanik nadepnęłam go tylko i szepnęłam: Później, kochany...
^Ranek^
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Próbowałam wstać, ale na swoim brzuchu poczułam rękę. Ona nie należała do Thomiego! Uświadomiłam sobie co stało się zeszłej nocy. ~Thomas mi nie wybaczy!~ przeszło mi przez myśl. Ale tak dobrze było mi z Diego. On jest inny niż Thomas. Bardziej wyluzowany, mniej zapracowany. Gdy wracam z trasy, Thomas nie ma dla mnie czasu. Z Dominguezem byłoby inaczej. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się. Pozbierałam swoje rzeczy i popędziłam do łazienki. Ubrałam się i umyłam. ~Kuźwa, ilə ja wczoraj wypiłam?!~ Wyszłam z pomieszczenia. W salonie leżeli Lu i Fede. Odziwo nie spali.
- Hej, Lodo! Jak po wczorajszej UPOJNEJ nocy z Diego? - zapytała blondynka
- Potwornie. Przecież Thom mi nie wybaczy! - usiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. - Jestem głupia! Romansu mi się zachciało! Kocham Diego, ale Thomasa też! Ygh!
- A co podpowiada ci serce? - tym razem odezwał się Pasquarelli. ~Diego... Diego. DIEGO!~ pomyślałam.
^Leon^
Fran jeszcze śpi. Spaliśmy razem, ale nie ZE SOBĄ (każdy wie o co chodzi). Jest taka słodka. Nie wiem, jak jej powiedzieć, że mi się podoba. Przecież może nie czuć tego co ja. Po za tym, wczoraj mówiłem, że chcę być jej przyjacielem. Ale i tak jej to powiem!
- O czym tak rozmyślasz, Leonku? - zapytała przyglądając mi się. Nie zauważyłem, że nie śpi więc się wystraszyłem.
- Nie strasz mnie! Chcesz, żebym ci tu zszedł, czy co? - na moje pytanie, zaśmiała się lekko.
- No to odpowiesz mi?
- O... Wczorajszym dniu. - wymyśliłem na poczekaniu. Zaburczało mi w brzuchu.
- Głodny? Chodź, zrobimy śniadanko. - postanowiła Fran, a ja poszedłem za nią do kuchni. Na nasze nieszczęście (albo szczęście) wszyscy, prócz Diego, byli w pokoju dziennym.
- Cześć! Diego śpi? - zapytałem. Chyba powiedziałem coś nie tak, bo Ludmila zmroziła mnie wzrokiem, a Lodo jeszcze bardziej się rozpłakała. - No to... Tylko cześć! (?) - poprawiłem się.
- Miśka... Co się stało? - Francsca przytuliła swoją siostrę.
- No bo... Ja się przespałam z Diego! Tym samym zdradzając Thomasa. Obaj są dla mnie ważni, nie wiem, co mam zrobić! - mówiła przez łzy.
- Ja wiem, że idoici nie dają dobrych rad, ale wydaje mi się, że powinnaś, jak to mówią, iść za głosem serca. Albo zostać starą panną z kotami, bo Thomas się dowie i cię zostawi. - spojrzałem na nią, a później na Franię. Tym razem ona próbowała mnie zabić oczami. - Mówiłem. Idiota.
- Lodo... Kochanie, chyba powinnaś pogadać z Thomasem i Diego. Oczywiście osobno. To będzie najlepsze rozwiązanie. - Lu pogłaskała Comello po plecach.
- Leon, możemy się przejść? - zapytała Cauviglia.
- A możemy po śniadaniu? - zrobiłem minę kota ze Shreka.
- No dobra. - uśmiechnęła się i wyciągnęła gofrownicę.
^Na spacerze^
Spacerujemy  właśnie po plaży. Fran zdjęła nareszcie te swoje ogromne szpilki. Ciągle mi gada o Lodovice. Też bym nawijał o swoim bracie, ale jakby był na raka chory! Czy ona nie może zrozumieć, że to jest ich sprawa?!
- Rozumiesz? - przerwała moje rozmyślania.
- Tak. - potaknąłem, choć wcale nie słuchałem.
- Ja się załamię, przecież ona jest z Thomasem, kocha Diego, widać, że bardziej. Nie wiem na co ona jeszcze cze...
- Hej... - przerwałem jej i ująłem delikatnie jej podbródek. - Czy możesz, chociaż na chwilę, przestać o tym gadać? - zapytałem po czym zacząłem się do niej przybliżać. Było coraz bliżej, aż w końcu...
- Ej! Wy! - usłyszeliśmy czyiś głos i momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
- Kurwa... - przeklnąłem cicho.
- Thomas? Cześć! - Fran próbowała się uśmiechnąć, ale chyba była zła, że nam przerwał, więc wyszedł jej jakiś grymas.
- Hej, Fran. Gdzie Lodovica? - rzucił oschle. - Przyjechała do ciebie, tak?
- Tak, dlaczego pytasz? - zaśmiała się sztucznie.
- No to gdzie ona jest?!
^Diego^
Kiedy przyczłapałem się do salonu, była tam tylko zapłakana Lodo. ~Jesteś taka urocza. Nawet, kiedy płaczesz~ pomyślałem. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Ona odwróciła się i zaczęła mnie całować. Zrzuciłem z siebie szlafrok i usiadłem obok niej, po czym wziąłem ją na kolana. Nagle ktoś wbiegł do domu. Oderwaliśmy się od siebie.
- LODOVICA?! MASZ MI TO ZARAZ WYTŁUMACZYĆ! ALE ZARAZ PO TYM, JAK ZAJEBIĘ GNOJA! - krzyknął, odepchnął ją i rzucił się na mnie. Laliśmy się, jak pierwsza klasa liceum. Dwaj chłopcy bili się o dziewczynę.
- Thomas! Diego! Przestańcie! Żebym ja wszystko musiała robić sama?
Lodo weszła (bez skojarzeń) więdzy nas i razem zaczęła się z nami bić. Po pary minutach udało się jej nas rozdzielić. - Diego, proszę wyjdź.- poprosiła, a ja wykonałem jej polecenie.
Słyszałem tylko ich kłótnię, krzyki Lodo zagłuszane krzykami jej męża. Po 6 minutach otworzył drzwi i w progu zawołał:
- Jeszcze do mnie wrócisz, szmato!
Trzasnął drzwiami i popchnął mnie jeszcze na ścianę domu. W środku zastałem (znowu) Lodo całą we łzach.
- Kochanie, nie martw się. Ja cię nie zostawię... - szepnąłem jej do ucha i pocałowałem w policzek.
^Ludmila^
Byliśmy z Federem na lodach (bez skojarzeń). On wziął smerfowe, ciasteczkowe, czekoladowe, cytrynowe i waniliowe, a ja malinowe. Tylko malinowe. Przeszliśmy się jeszcze po parku. Było tak cicho i przyjemnie... Gdy skończył swój deser (skończył to szybciej niż ja!) pożyczył gitarę od jednego 'grajka' zagrał mi piosenkę pod tytułem "Rescata mi corazón". Poszliśmy jeszcze nad małe jeziorko. Usiedliśmy na trawie i podziwialiśmy piękne, niebieskie niebo.
- Lu... Wiem, że nie znamy się długo, ale ja muszę ci to powiedzieć - zaczął biorąc mnie za ręce. - Możesz mnie teraz wyśmiać, ale ja bez ciebie nie daję rady. Uwielbiam twoje oczy, twój uśmiech, twój głos. Jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Kocham cię i chcę, żebyś o tym wiedziała. - dokończył, a mnie zatkało. Myślałam, że uważ mnie za przyjaciółkę. A tu niespodzianka! - Tak wiem, ty nie czujesz tego samego... Po prostu uznałem, że lepiej będzie, kiedy się dowiesz. - wstał i odszedł. Sparaliżowana analizowałam po kolei jego słowa. On mnie kocha? On mnie kocha. KUŹWA, ON MNIE KOCHA.
- Fede! Fede! FEDERICO, NO POCZEKAJ! - biegłam za chłopakiem o mało się nie zabijając. - Federico... Ja też cię kocham... - wtuliłam się w niego.
^Narrator, kilka lat później^
Wszyscy są razem szczęśliwi. Leocesca, piękne małżeństwo z pół rocznym stażem, ma trójkę dzieci. Sebastiana i Casandrę, roczne bliźniaki, oraz Rosalię, miesięczne oczko w głowie tatusia. Dievica za niedługo się pobiera, we Włoszech, gdzie się przeprowadzili. A dziecko w drodze! Fedemila za to jest już drugi rok po ślubie. Podobnie jak Lodo, Lu jest w ciąży, ale drugiej! Ich synek, Matteo, ma już półtorej roku. Wszyscy bardzo się kochają. I mimo sprzeczek, jak to sami powiedzieli, na zawsze zostaną przyjaciółmi!


HEJ WAM! DAWNO MNIE TU NIE BYŁO CO NIE? NO, ALE JUŻ JESTEM I PUBLIKUJĘ OSTATNIĄ PRACĘ KONKURSOWĄ. NIEDŁUGO PEWNIE POJAWI SIĘ NOWY PROLOG Z NOWĄ HISTORIĄ, BO NA TAMTĄ W KOŃCU NIE MAM POMYSŁU. MAM NOWY PLAN WEDŁUG KTÓREGO BĘDZIE PISANA NOWA HISTORIA. A JUTRO BĘDZIE JESZCZE NIESPODZIANKA! TO DO NASTĘPNEGO ♥♥
H. Martin ♥

niedziela, 11 października 2015

Praca konkursowa | Fedemila | Miejsce II | Vanessa Hale

 Wakacje. Blondynka właśnie zmęczona wracała ze szkoły. Jej czarna spódniczka falowała na wietrze, a śnieżnobiała koszula idealnie podkreślała jej szczupłą sylwetkę. W ręce niosła świadectwo, jak zwykle z czerwonym paskiem. Już ją to męczyło. Co roku to samo. Musisz być najlepsza! Musisz się uczyć możliwie jak najwięcej. Wiemy, że cię na to stać.Słowa matki odbijały się echem po jej głowie. Dlaczego tak bardzo zależało im na tym? Aby spędzała tyle czasu nad książkami, podczas gdy inni spotykali się ze znajomymi w pizzerii, czy w parku. Chciała mieć znajomych, lecz, to czego rodzice od niej wymagali wszystko psuło. Nikt nawet nie chciał jej poznać. Przerażała ich jej wiedza. Nie zdawali sobie sprawy, że wiedza na temat przedmiotów ścisłych to nic w porównaniu do tego, co wiedziała o życiu. Pchnęła duże dębowe drzwi i weszła do wielkiego domu. Ciemny granat w przedsionku przyprawiał ją o zawroty głowy. Po co nam taki duży dom? Tutaj zmieściłoby się więcej ludzi, niż w hotelu. Myślała za każdym razem, gdy wchodziła do środka. Dwoje dorosłych ludzi zastała w salonie. Jej matka, jak zwykle, idealnie ubrana i uczesana. Na jej twarzy nie było widać ani jednej oznaki zmęczenia, natomiast ojciec… Ostatnio czuł się coraz gorzej. Bez słowa jednak położyła dyplom na stoliku i weszła po schodach do swojego pokoju. Dwa miesiące, które mogła poświęcić na odpoczynek od tego wszystkiego. Niestety nie. Rodzice nawet wtedy kazali jej czytać grube podręczniki od chemii, biologii, historii. Nigdy im się nie nudziło. Chciała się wyrwać, zrobić coś innego. Coś szalonego…
    Krzyk mamy przeraził ją. Znieruchomiała. Nie potrafiła nawet jej odpowiedzieć.
- Ludmiła, proszę zejdź! Nie będę powtarzać trzy razy, dobrze o tym wiesz!
Słyszała w jej głosie ostrzeżenie. Nie chciała denerwować matki. Zerwała się z łóżka i zbiegła na dół.
- Nareszcie, Ludmiła. Już miałam do ciebie iść. – Uspokoiła się.
- Przepraszam, czy coś się stało? Przysłali nowe książki? – Udawała entuzjazm.
- Nie. – Zaśmiał się ojciec. – Chcemy, żebyś nas wysłuchała, usiądź.
Posłusznie wykonała prośbę taty. Był inny niż mama, łagodny. Ale to nie zmienia faktu, że w oceny i osiągnięcia był bardziej zapatrzony niż w nią. Ludmiłę Ferro. Swoją córkę.
- Wiemy, jak bardzo starałaś się przez wszystkie lata swojej edukacji. Nigdy nie sprawiałaś żadnych problemów. Chcemy ci to wynagrodzić. Co powiesz, na spędzenie całych wakacji we Włoszech?
- Tato, to żart, prawda? Ja chyba śnię.
- Nie córciu, mamy znaleźć inne miejsce? Może sama coś wybierzesz?
- Nie! Ale gdzie konkretnie…
- W Rzymie. - Oznajmiła kobieta zajmująca fotel naprzeciwko dziewczyny. – Ojciec wynajął ci tam domek. Nie jest zbyt duży. Będziesz tam mieszkać sama. To spokojna okolica.
- Dzdziękuję. Nie wiem, co powiedzieć. – Łzy spływały po jej policzkach. Łzy szczęścia.
Czuła się, jak księżniczka, którą całe życie trzymali w wieży bez drzwi, ani okien i nagle wypuścili ją na dwór. Na piękny, kolorowy świat. Przytuliła rodziców. Razem zasiedli do kolacji. Coś się wydarzyło. Rozmawiali z nią. Ta rozmowa nie przypominała ich codziennych konwersacji na tematy związane z nauką, książkami, nauczycielami i ocenami. Czuła się swobodnie, a jednocześnie jakby była w innym świecie. W innym domu, z innymi ludźmi. Co się stało, że zaczęli ją traktować jak swoje dziecko?
    Szczęśliwa, jak nigdy zaczęła pakować swoją walizkę. Dwa miesiące z daleka od domu, rodziców. W dodatku jedzie do Rzymu, zupełnie sama. Była wolna, zawsze o tym marzyła. Jednak wiedziała, że kiedy wróci wszystko się skończy. Znowu ogrom nauki, odpychający ją ludzie. Chciała żyć chwilą i czerpać z niej jak najwięcej. Gotowa do wyjazdu usiadła na łóżku. Zauważyła, że wciąż się nie przebrała. 
    Następnego dnia siedziała już w samolocie, przyglądając się chmurom. Samolot zaczął przybliżać się do lądu, wtedy zauważyła ogromne Koloseum. Już jestem na miejscu, pomyślała z szerokim uśmiechem na ustach. Samolot wylądował, a ona wysiadła odbierając swoje bagaże. Dostała dokładne instrukcje, jak trafić do domku, do miasta, sklepów i wielu innych miejsc. Miała wrażenie, że będzie mieszkać tu do końca życia. Bała się, że zbyt bardzo się przyzwyczai. Że będzie chciała zostać w otaczającym ją świecie. Szła słonecznymi ulicami ciągnąc za sobą walizkę, w drugiej ręce trzymała telefon z mapką. Z zatłoczonych o tej porze ulic znalazła się nagle na niemalże pustej, szerokiej drodze. Zostało tylko kilka metrów. Spoglądała na kolorowe domki wzdłuż drogi obrośnięte cudownymi ogrodami. Spojrzała w górę i zauważyła bladoniebieskie ściany, balkon i kwiaty na nim. Jednak to miał być nieduży domek. A okazał się być willą z basenem. Na szczęście był mniejszy od tego, w którym mieszkała na co dzień. Miała dość przestrzeni. Mijała właśnie ostatni domek po drodze. Kiedy go zauważyła. Siedział nad basenem z kilkoma znajomymi.  Nogi się pod nią ugięły. Jego opalony tors, śliczne czekoladowe oczy i włosy postawione na żelu. Chyba wyczuł jej spojrzenie, ponieważ spojrzał w tamtą stronę. Zarumieniła się, odwróciła wzrok i ruszyła dalej. Otworzyła czarną bramę kluczem, który dał jej ojciec i zamknęła ją z drugiej strony.
    Była we Włoszech już tydzień. Nic niezwykłego się jednak nie działo. Chodziła codziennie do miasta, ale często się gubiła, więc tego dnia postanowiła zostać w „domu”. Położyła się na leżaku w swoim bikini i pozwoliła, aby jej ciało muskały promienie słońca. Nie na długo. Zobaczyła jakiś cień.
- Witaj we Włoszech. – Powiedział w swoim ojczystym języku. Skrzywiona odwróciła się w jego stronę. Na szczęście znała język.
- Ach, nie rozumiesz? Więc miałem rację, że nie jesteś stąd?
- Rozumiem, i nie, nie jestem.
- No tak, jestem roztrzepany. Ty pewnie jesteś Ludmiła.
- A ty to… - Udała to pytanie za konieczność, jednak bardzo ją to interesowało.
- Federico. Twój tata wspominał, żebym…
- Mogłam się domyślić, że nie będę zupełnie sama. – Mruknęła pod nosem, jednak na tyle głośno, że bez problemu to usłyszał.
- … Pokazał ci miasto. – Dokończył unosząc brew.
- A, w sumie to już byłam w mieście, ale szybko straciłam orientację w terenie. I wpadłam na co najmniej dziesięć osób. – Zaśmiał się na jej słowa.
- Nieciekawy start, ale jeśli chcesz, wszystko ci pokażę. Nie będę na nic nalegał.
- Chętnie. - Uśmiechnęła się po raz pierwszy.
- Powinnaś robić to częściej Ludmiło. – Wycofał się i zniknął za budynkiem.
    Do środka wróciła około siedemnastej, kiedy już słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Wzięła odświeżającą kąpiel, po czym weszła do sypialni. Wszystko wyglądało tak, jak wcześniej, jednak jej uwagę przykuła czerwona róża i kawałek papieru leżące na białej pościeli. Wzięła kwiat do ręki, następnie przyglądając się pięknemu piśmie na kartce.  
Wpadnę jutro o dziewiątej. 
Bądź gotowa. F
Uśmiechnęła się do siebie przygryzając dolną wargę, ale szybko się opamiętała, tak jakby czuła, że ją obserwuje. Czy to ojciec go przysłał, aby miał ją na oku? Miała nadzieję, że nie, bo chyba go polubiła...
    Z samego rana zaczęła się przygotowywać. Ubrała białą, zwiewną sukienkę i czerwone szpilki, które podkreślały jej długie nogi. Przejechała czerwoną szminką po ustach i wzięła jeszcze torebkę w kolorze butów. Była gotowa. Krzątała się po domu przez dwadzieścia minut, zanim to chłopak się zjawił.
    Spacerowali ulicami Rzymu śmiejąc się i rozmawiając. Pokazał jej wiele wspaniałych miejsc. Jakiś czas później wstąpili do restauracji na obiad. Bawiła się naprawdę świetnie w towarzystwie chłopaka. Czuła, że zaprzyjaźnią się. A może to coś więcej niż przyjaźń?
    Wrócili dopiero późnym wieczorem. Federico zaprowadził ją pod same drzwi. 
- Bardzo ci dziękuję. - Uśmiechnęła się. - To był wspaniały dzień.
- To ja dziękuję. Nigdy się tak dobrze nie bawiłem.
Nie wiedziała dlaczego, ale zrobiła to. Przysunęła się do niego dzieląc odległość między nimi i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, długi i namiętny. Objął ją w tali i przycisnął do siebie jeszcze mocniej.
- Fede, wystarczy. - Odsunęła się. - Śpij dobrze. - Cofnęła się o krok.
- Dobranoc. - Ujął jej dłoń, by po chwili ją puścić i odszedł.
    Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, dnie, tygodnie. Zakochała się. Ale nie mogła na to pozwolić. Całowali się nie raz, jednak na tym się kończyło. Wciąż byli tylko przyjaciółmi. Pewnego dnia, gdy siedzieli nad basenem poprosił, aby spojrzała mu w oczy. Bała się, wiedziała, co teraz nastąpi.
- Ludmiła...  - Zawahał się. - Kocham cię.
- Nie Fede. - Pokręciła głową.
- Tak, kocham. Kocham najmocniej na świecie. Kocham cię.
- Nie możesz, zrozum. Oni nie pozwolą.
- Kto? Twoi rodzice? Nie mogą ci zabronić.
- Ja... Ja pojutrze wracam do domu Federico. Nie wrócę tu. To koniec. Oni nigdy na to nie pozwolą. Nie znasz ich. Zależy im tylko na tym, żebym się uczyła. Nie pozwalają na znajomych, twierdzą, że to bezcelowe, a chłopak...
- Ucieknijmy. - Przerwał jej.
- O czym ty mówisz?
- Ucieknijmy jak najdalej. Nie znajdą nas. Już nigdy. 
- Chcesz tego? Uciekać?
- Chce być z tobą. Zrobię wszystko, żeby tak było. 
- Jesteś na to wszystko gotowy?
- Choćby zaraz. Teraz. - Wstał i podał jej rękę. Po chwili oboje stali na nogach.
Nie czekała ani chwili wpiła się w jego usta z taka siłą, że o mało co się nie przewrócili.
    Kilkanaście godzin później byli już daleko. Leżeli na ciepłej plaży wtulając się w siebie.
- Kocham cię. - Wyznała.
- Kocham cię Lu. Już zawsze będziemy razem, nikt nas nie rozdzieli.

piątek, 18 września 2015

Prolog

Federico Pasquarelli jest zwykłym uczniem, który niczym się nie wyróżnia. Ma lekko zwariowanego przyjaciela Leona i wydaje się, że więcej mu tak naprawdę nie potrzeba. Pewnego dnia, Federico za sprawą ataku w lesie zmienia się - staje się popularny, wysportowany.... nikt jednak nie wie, że za tym wszystkim kryje się mroczna tajemnica.




Tak więc oto prolog nowej historii, którą jeśli sie uda to będę prowadziła razem z moją przyjaciółką Ludmilą Ferro. Jeszcze dziś lub jutro powinnna sie pojawić jedynaczka więc…


To do nexta 
Olcik ❤️  

PS. Kocham tą jego śliczną mordkę ❤️

piątek, 28 sierpnia 2015

One Shot "Ostatni list pożegnalny..." Para: Fedemila


Drogi Federico!
Piszę ten list,ponieważ mogą być to ostatnie słowa, które mogę Ci przekazać. Twój uśmiech dawał mi szczęście. Im więcej o tym myślę, tym trudniej jest mi znieść myśl że Ciebie już nie będzie. Jesteś dla mnie niczym telefon zaufania. Zawsze mi pomogłeś, chociaż czasami były to tylko słowa, ale dla mnie bardzo wiele znaczyły. Bardzo bym chciała, żebyśmy nie musieli się żegnać, żeby to wszystko trwało jak najdłużej. Abyś ciągle był moim przyjacielem, ale i kimś więcej, jednak wiem, że tak nie będzie. Nie zawsze bowiem w życiu można mieć to czego się pragnie. Twoje oczy, ukazywały mi prawdę, prawdę i szczerość której wcześniej nie znałam. Marzę abyś dalej mnie potrzebował i byś był szczęśliwy. Chcę abyś miał powody do uśmiechu, tak promiennego jak do tej pory. Mam nadzieję, że twoje marzenia również się spełnią z biegiem czasu a los pozwoli Ci dojść do celów które ukształtowała twoja wyobraźnia.
Tak więc,życzę Ci wszystkiego dobrego!
Będę tęsknić!
Tak więc,życzę Ci wszystkiego dobrego!
Będę tęsknić!
Twoja zawsze Cię kochająca Ludmiła



PS. Nie zapomnij o Mnie...



........................................................
WITAM WAS Z POWROTEM!
W SENSIE TEGO KTO TU JESZCZE ZOSTAŁ...
PRZEPRASZAM WAS ZA TO CAŁE ZAMIESZANIE Z TYM ODCHODZENIEM I WGL, ALE PO PROSTU NIE MIAŁAM WENY, A DZISIAJ PRZYCHODZĘ DO WAS Z TAKIM BEZNADZIEJNYM I KRÓTKIM ONE SHOTEM. WIĘC NALEŻĄ WAM SIĘ WYJAŚNIENIA. OTÓŻ...
DZISIAJ JAKOŚ WIECZOREM WZIĘŁA MNIE WENA I NAPISAŁAM TEGO ONE SHOTA, JEST JESZCZE JEDEN, ALE NIE SKOŃCZONY. NA RAZI E POWRACAM, ALE TO NIE OZNACZA, ŻE REAKTYWUJĘ TĄ HISTORIĘ. NA RAZIE POJAWIĄ SIĘ ONE SHOTY, A PÓŹNIEJ OKAŻE SIĘ CZY NAPISZĘ JAKĄŚ HISTORIĘ. ALE BARDZO CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ I ZADEDYKOWAĆ TĄ PRACĘ KILKU WAŻNYM DLA MNIE OSOBOM BEZ KTÓRYCH TEN BLOG BY NIE ISTNIAŁ... A WIĘC:
Ludmile Ferro (Mojemu Misiowi)
Lilly xD (Mojemu Sosikowi)
Angel (Mojemu aniołkowi xd)
Laurusi (Mojej pierwszej czytelniczce której już z nami nie ma na bloggerze)
Lauren Sky (Mojej Juleńce)
Black Angel (Mojej Julci)
Ani Ferro (Mojej Anulce)
Alicji Pasquarelli (Mojej Alci)
Julicie Alexandrze (Mojej Olci)
Natuśce e (Mojej Natalci)
Mechicie Lambre (Mojej Mrs. Lambre)
Werci Weronice Weruś (Mojej Werusi)
Mechiś Lambre (Mojej Natlki)
DZIĘKUJĘ WAM DZIEWCZYNY ZA WSZYSTKO, NAPRAWDĘ WIELE TO DLA MNIE ZNACZY, ŻE JESZCZE ZE MNĄ WYTRZYMUJECIE XD
PRZEPRASZAM ZA TĄ DŁUGAŚNĄ NOTKĘ, WIĘC JUŻ JĄ KOŃCZĘ

Kocham Was Olcik ♥



Followers