piątek, 1 maja 2015

Rozdział 1 "Pierwsze spotkanie"



- Lu skarbie obiad - usłyszałam głos cioci z dołu. Wyszłam z pokoju na strychu gdzie były pamiątki po moich rodzicach, którzy zmarli gdy miałam 6 lat. Bardzo za nimi tęsknie. Minęło 13 lat a ja nadal się nie
pozbierałam.
- Jestem - odparłam wchodząc do jadalni gdzie był już obiad.
- Świetnie. Nakarmisz Tini? - zapytała
- Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się i usiadłam koło rocznej kuzynki. - Co kochanie? Jemy? - zapytałam słodko. Zaczęłam ją karmić. Po chwili zjadła wszystko co było na jej małej miseczce. - O super. Zjadłyśmy wszystko i będziemy takie duże - zaśmiałam się a ona tylko się uśmiechnęła.
- Teraz ty się bierze za jedzenie - zaśmiał się wujek Xabi.
- Dobra już - uśmiechnęłam się a ciocia Lodovica wzięła małą.
- Po obiedzie idę do Violi bo umówiłyśmy się z dziewczynami na zakupy - powiadomiłam ich.
- Jasne - uśmiechnęli się do mnie. Zjadłam obiad i poszłam na górę. Przebrałam się w to:

Wyszłam z pokoju a następnie z domu krzycząc, że wychodzę. Poszłam przez park bo jest krócej. Nie spieszyłam się za bardzo bo wiedziałam, że mam jeszcze dużo czasu. Nagle ktoś na mnie wpadł przez co poleciałam na ziemię.
- Ała - jęknęłam.
- Uważaj jak leziesz - warknął chłopak.
- Co proszę? To ty na mnie wpadłeś - wkurzyłam się, Spojrzał na mnie dziwnie.
- A mam to gdzieś - machnął ręką i prawie się przewrócił ale przytrzymał się ławki. Zgaduje, że pewnie jest pijany. - No co się gapisz? - wrzasnął
- Po to mam oczy - odezwałam się.
- Wow zadziorna laska - zaśmiał się. - Federico jestem a ty? - zapytał
- A ja idę - chciałam odejść ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - Puszczaj mnie - warknęłam.
- Powiesz jak masz na imię? - spytał
- Nie powiem. Odwal się ode mnie - szarpnęłam ręką tak, że on się przewrócił. - Sory nie chciałam. Nic ci nie jest? - zapytałam pomagając mu wstać
- Nie - odpowiedział. Nagle podbiegł do nas jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku i oblał bruneta wodą z wiadra. - AAA...NICO - wrzasnął po kilkunastu sekundach.
- No co? Nie możesz tak łazić po mieście - wzruszył ramionami i odbiegł.
- Ja... chyba lepiej pójdę - odwróciłam się z zamiarem odejścia.
- Nie... nie odchodź. Sory za moje zachowanie. Tak czasem mam - westchnął.
- Na pewno. Jak za dużo wypijesz - przyznałam.
- Co? Ja... nie... Skąd niby wiesz? - zdziwił się
- Widać po oczach. Studiowałam psychologię więc wiem - wyjaśniłam.
- O super. Trafił mi się psycholog - bąknął cicho.
- Lepsze to niż gdybym była gliną - zaśmiałam się a on ze mną.
- Racja - powiedział. - To powiesz jak masz na imię? - zapytał
- Tajemnica. Może kiedyś ci powiem - uśmiechnęłam się i odeszłam od niego.
- Ale to nie fair - krzyknął za mną.
- Takie życie - odkrzyknęłam mu. Poszłam szybko do domu przyjaciółki bo zauważyłam, że już i tak jestem spóźniona. Dotarłam do niej po 5 minutach. - Nie uwierzycie jak wam powiem - zaśmiałam się wchodząc do jej domu.
- Co? - zdziwiły się
- Teraz po drodze w parku wpadłam na mega przystojniaka. Ale ma wadę - spojrzały na mnie pytająco. - Chyba ma problem z alkoholem - dodałam.
- Ooo.. pani psycholog ma nowego pacjenta - zaśmiała się Fran.
- No śmieszne. Idziemy? - zapytałam
- Jasne - cała nasza piątkę wyszła z domu Castillo.
Tydzień później.
- Czemu ja muszę z wami iść? - zapytałam Violę i Leona
- Chcę żebyś poznała mojego kuzyna. No Ludmi on serio potrzebuje normalnego towarzystwa - poprosił Leon.
- Zgoda - westchnęłam cicho.
- Dzięki. Uwielbiam cię - uśmiechnął się.
- A Viola nie wystarczy? - spytałam po chwili
- Lu - oboje na mnie spojrzeli. Po chwili doszliśmy do parku.
- Fede - zawołał kogoś Verdas.
- O wreszcie je... - zatrzymał się w połowie bo na mnie spojrzał. Kurde to ten chłopak co go spotkałam. - Hej - powiedział do mnie.
- Cześć - spuściłam głowę.
- Znacie się? - zdziwiła się Viola
- No tak - bąknęłam cicho.
- A to o tego przysto... - już chciała dokończyć ale szybko zatkałam jej usta dłonią. Spojrzałam na nią wrogo.
- Psychologu ty nasz spadaj od Violi - brunet odciągnął mnie od przyjaciółki.
- Przysto... co? - zapytał Federico śmiejąc się
- A nic - mruknęłam z brunetką po czym się zaśmiałyśmy.
- Znam was od dziecka i nadal nie rozumie - westchnął ciężko Leon.
- Bo laski to zagadka dla wszystkich mężczyzn - zaśmiał się jego kuzyn.
- Jak nas nazwałeś? - z Violettą groźnie na niego spojrzałyśmy
- Yyy... to znaczy kobiety. O właśnie kobiety to zagadka - poprawił się.
- Słuchajcie ja muszę iść. Obiecałam, że zajmę się Tini - wyjaśniłam Leonetcie.
- Ok. Ej weź ją wyściskaj ode mnie bo nie wiem kiedy do ciebie wpadnę - poprosiła Viola.
- Jasne słońce. Pa - dałam jej całusa w policzek na pożegnanie. - Cześć Leon - pocałowałam przyjaciela w policzek. - Narka - pomachałam im i odeszłam.
- Dalej nie wiem jak się nazywasz - krzyknął brunet z grzywką do góry.
- I się nie dowiesz - odwróciłam się i krzyknęłam do niego. Poszłam do domu. - Jestem - krzyknęłam kiedy weszłam.
- O to fajnie. Słuchaj ja i wujek musimy pojechać załatwić kilka spraw na mieście. Tini śpi u siebie w pokoju - powiedziała do mnie.
- Dobrze - uśmiechnęłam się a oni wyszli.




3 komentarze:

  1. Ale świetne! :D Haha, ale z Violi papla ;D Mam nadzieję, że Ludmi wyciągnie Fede z nałogu :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetne! :D Haha, ale z Violi papla ;D Mam nadzieję, że Ludmi wyciągnie Fede z nałogu :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Fedemila <3 Ach te początki, nieźle się zaczyna. ;*

    OdpowiedzUsuń

Followers