Wiem, że większości nie będzie się chciało tego czytać ale chciałam was tylko poinformować, że rozdział ani żadna notka nie pojawi się przez najbliższe dwa lub nawet trzy tygodnie bo wyjeżdżam. Jeśli tam gdzie jadę będzie internet (chociaż watpię bo jadę do Turcji) to postaram się dodać rozdział. Ale po moim powrocie postaram się dodać rozdział 8. On był prawie skończony ale blogger usunął mi prawie wszystkie posty i dlatego musiałam je jakoś odzyskiwać. Ale niestety nie udało mi się odzyskać tamtego rozdziału. Tak więc przepraszam. Ale w każdej wolnej chwili będę zapisywała w moim notesie calutki rozdział lub rozdziały. A, zapomniałabym o jednej sprawie. Chciałabym wiedzieć jakie wolicie rozdziały. Krótkie czy długie?
Besos Lusia ❤️
piątek, 1 maja 2015
Rozdział 6 "Niespodzianka"
Kilka godzin później.
Ludmiła
Właśnie wyszłam z domu. Umówiłam się z resztą, że spotkamy się w Resto a później ich zaprowadzę gdzie chciałam.
- Cześć już jestem - przywitałam się z nimi.
- No hej to gdzie idziemy? - zapytała Francesca
- Gdzieś gdzie byliśmy już wszyscy. No prawie - odparłam patrząc na Diego, Larę i Federico.
- Czyli? - zaśmiała się Viola
- Skarbie ja nie wiem czy będziesz pamiętać - uśmiechnęłam się do niej.
- Teraz to się ciebie boimy - zaśmiała się Natalia.
- No chodźcie - pogoniłam ich. Wyszliśmy z baru Luci i zaczęliśmy iść w jakimś kierunku.
- Ludmi gdzie idziemy? - narzekał Leon
- Tutaj - odpowiedziałam stając przed wielkim budynkiem.
- Nie przypominam sobie tego miejsca - stwierdziła Cami patrząc na budynek.
- Cam spójrz w górę - poprosiłam a ona tak zrobiła.
- Aaa... - pisnęła razem z resztą kiedy wszyscy spojrzeli na napis na dachu budynku.
- Nie wierzę. Odbudowali go? - zapytała Natalia
- Tak - uśmiechnęłam się. - Ciocia powiedziała mi, że jakieś dwa lata
temu skończyli. Jak na razie wujek się tym wszystkim zajmie ale...
możemy dzisiaj się zabawić. Zaprosiłam naszych starych znajomych ze
szkoły i proszę bardzo - roześmiałam się. - Teraz nie jest to tylko
stary klub, który odnowili po pożarze. Jest to niezwykły klub z ekstra
wnętrzem. Zresztą zobaczycie sami - dodałam i weszliśmy do środka.
Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro.
- O mój boże - powiedzieliśmy wszyscy razem. Klub wygląda ekstra:
- Ej wujek powiedział mi, że jest dla nas taki osobny pokój nie wiem o co mu chodziło ale to tamte drzwi - wskazałam na brązowe drzwi po prawej. Weszliśmy tam:
- Poznajecie ten nasz cudowny klub? - zapytała Natalia
- Nikt z nas nie poznaje - odpowiedział jej Maxi.
- Ej co to za drzwi? - zdziwiła się Viola pokazując na białe drzwi. Poszłam tam aby zobaczyć.
- Emm... nie uwierzycie - krzyknęłam do nich a oni podeszli do mnie.
- Nasze zdjęcia - stwierdziła Włoszka.
- Ja... myślałam, że one przepadły - wyszeptałam wchodząc do pokoju.
- Fajnie tu - skomentował Federico.
- Mega - dodał Dominiguez.
- To nam zrobili niespodziankę - przyznał Marco.
- Ogromną - potwierdził Andres. Zatrzymałam się przy jednym ze zdjęć. Było ono największe ze wszystkich.
- Kto to? - spytała Lara podchodząc do mnie
- T..to... - nie mogłam nic powiedzieć bo z oczu poleciały mi łzy.
- Jej rodzice - odpowiedziała za mnie Violetta.
- 17 lat i ja się nadal z tym nie pogodziłam - szepnęłam przejeżdżając palcami po ramce fotografii.
- Chodźmy już stąd - zaproponował Leon. Wyszliśmy z pomieszczenia, które wywołały u mnie sporo wspomnień.
- Ty byłaś brunetką? - zaciekawił się Pasquarelli
- Zdziwiony? Co myślałeś, że od urodzenia jestem blondynką? - spojrzałam na niego
- No na taką wyglądasz - wzruszył ramionami.
- Lepiej się już nie odzywaj co - zaproponowałam.
- Ktoś zamawiał DJ? - usłyszeliśmy jakiś głos. Dobrze nam znany.
- DJ - wykrzyknęliśmy i pobiegliśmy się przywitać z przyjacielem.
- O stary od kiedy jesteś w Argentynie? - zapytał Broduey
- Od niedawna. Ostatnio byłem w Madrycie i tam spotkałem Lu. Aż nie mogłem uwierzyć, że to ona - odpowiedział.
- Ale ty się zmieniłeś - uśmiechnęła się Naty.
- A właśnie to Diego, Lara i Federico - pokazałam na trójkę.
- Miło nam - przywitali się.
- Niezły klub - skomentował wchodząc dalej. Po upływie pół godziny byli już prawie wszyscy znajomi ze szkoły.
- Zaczynamy imprezę - krzyknął Maxi. DJ puścił jakieś piosenki i wszyscy zaczęli tańczyć.
- Dobra teraz to ja cię porywam - po kilku minutach tańca podszedł do mnie Federico i zaprowadził na krzesła przy barze.
- Co chcesz? - zapytałam
- Czy ja coś chce? Dzisiaj nawet się ze mną normalnie nie przywitałaś a teraz nie zwracasz na mnie uwagi - wyżalił się.
- A co to moja wina? - spytałam
- A twoja - uśmiechnął się.
- Głupek z ciebie - walnęłam mu lekko w ramię.
- Tańczyć już - podbiegła do nas jakaś blondynka i pociągnęła za ręce do tańca.
- O zamiana partnera - podeszła do nas Mercedes ze swoim chłopakiem.
- Mechi jak ja dawno cię nie widziałam - przytuliłyśmy się. - Cześć Rugg - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- To co? Zamiana partnera? - zaproponowała
- Ale my nie... - chcieliśmy coś powiedzieć ale mnie do tańca wziął stary znajomy a chłopaka moja kumpela. Tańczyliśmy przez dwie piosenki a później Ruggero mną zakręcił to samo zrobił Federico z Mechi. Ja wylądowałam w ramionach mojego chłopaka.
- Pierwszy raz dzisiaj jesteś tak blisko mnie - szepnął mi do ucha.
- Chcesz to się odsunę - wzruszyłam ramionami.
- Nie ma opcji - wziął moją dłoń i zakręcił mną kilka razy.
- Ok może teraz urządzimy małe karaoke? - zaproponował DJ po kilku następnych piosenkach - Kto chce pierwszy? - dodał
- My chcemy - zgłosiła się Viola z Leonem. Założyli mikrofony i zaczęli śpiewać swoją piosenkę miłosną czyli Nuestro Camino. Jak skończyli wszyscy bili brawo.
Kilka godzin później.
Wszyscy już poszli została tylko nasza paczka.
- Jak tam zmęczeni? - spytałam siadając na kanapie koło reszty
- Trochę - odpowiedziała Viola.
- Jak chcecie możecie iść ja tu posprzątam w końcu mój klub moje obowiązki - westchnęłam.
- Przecież ci możemy pomóc - stwierdziła Naty.
- Nie wracajcie do domów - zaprotestowałam.
- To niech Fede zostanie - zaproponował Leon.
- Dzięki wielkie - rzekłam sarkastycznie.
- Pa - pożegnaliśmy się po czym oni wyszli.
- Od razu mówię mamy sprzątać - powiedziałam do niego.
- Czemu uważasz, że będę robił co innego? - zdziwił się a ja na niego spojrzałam. Zabraliśmy się za sprzątanie. Po godzinie połowa już była zrobiona.
- No połowa za nami teraz druga - odparłam.
- Może odpoczynek co? - zapytał
- Nie ma opcji. Chcę to skończyć i... - nie dokończyłam bo poczułam, że chłopak odwraca mnie w swoją stronę.
- I co?
- I wrócić do domu - dokończyłam. - Puść mnie - zaśmiałam się.
- Jak dasz buziaka to cię puszczę - postanowił.
- To jest szantaż - pokazałam na niego palcem.
- Serio? Ja tak tego bym nie nazwał - przyznał.
- A jak byś nazwał? - zaciekawiłam się
- Chyba tak, że po prostu chcę dostać buziaka bo cały dzień go nie dostałem.
- To już twój problem - droczyłam się z nim.
- Czyli twój nie? - zaczął mnie prowadzić tyłem aż zetknęłam się ze ścianą
- Dobrze powiedziane - chciałam od niego odejść ale mi nie pozwolił. Przycisnął mnie do ściany i pocałował w usta. Całowaliśmy się gdzieś z 5 minut ale przerwał nam mój telefon. Oderwaliśmy się od siebie po czym spojrzałam na wyświetlacz. - Moja ciocia muszę odebrać - oznajmiłam i odebrałam.
- Hej Lu gdzie jesteś? - usłyszałam po drugiej stronie
- Jeszcze sprzątam w klubie. Nie czekaj na mnie bo nie wiem kiedy skończę - odpowiedziałam.
- Na pewno? Masz klucze? - spytała
- Em.. chyba mam zaraz zobaczę - podeszłam do swojej torebki i zaczęłam szukać kluczy. - Tak są. No to nie czekaj na mnie tylko idź spać - powtórzyłam.
- No dobrze pa - rozłączyła się.
- Wracamy do sprzątania - oznajmiłam odwracając się w stronę chłopaka ale go nigdzie nie było. - Fede - zawołałam go ale nikt nie odpowiadał. - Federico - powtórzyłam czynność.
- Wołałaś mnie? - usłyszałam koło ucha i się odwróciłam. Zrobiłam to trochę za szybko bo prawie się przewróciłam ale chłopak mnie złapał.
- Gdzie ty byłeś? - zapytałam patrząc na niego
- Cały czas tutaj - odparł.
- Dobra wracamy do sprzątania - zarządziłam. Po następnej godzinie sprzątania wszystko było już skończone.
- Nareszcie. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie nasprzątałem - westchnął chłopak siadając na kanapę.
- Serio? - spojrzałam na niego
- Serio - potwierdził.
- Wstawaj idziemy - podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę. Wyszliśmy z budynku, który następnie zamknęłam.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę parku.
- Fede gdzie ty mnie ciągniesz? - zaśmiałam się
- Chcę abyś zobaczyła jak wygląda Buenos Aires nocą - odpowiedział mi. Po chwili doszliśmy do parku.
- Jak tu pięknie - przyznałam rozglądając się.
- Ty jesteś piękniejsza - usłyszałam koło ucha a po chwili poczułam, że chłopak obejmuje mnie od tyłu.
- Zwariowałeś nie? - spytałam przekręcając głowę w bok
- Pewnie na twoim punkcie - uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Odprowadzisz mnie czy ci się nie chcę? - zapytałam odrywając się od niego
- Odprowadzę - odparł i znowu złączył nasze usta.
- To chodź jest już po 2 a muszę być o 9 w Resto - popatrzyłam na niego.
- Dobra chodźmy - złapał moją rękę i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Szliśmy tak z pół godziny. Kiedy weszłam do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Poszłam jeszcze do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Ubrałam piżamę i od razu się położyłam do łóżka. Nie minęło kilka minut a już spałam. Nagle obudził mnie budzik. Sięgnęłam na szafkę nocną i go wyłączyłam. Spojrzałam na zegarek. Jest równo 10 po 8. Wstałam leniwie z łóżka. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni.
- Dzień dobry - mruknęłam.
- Dzień dobry - odpowiedzieli mi. Zrobiłam sobie szybko kawę i dwie kanapki. Jak już zjadłam śniadanie wróciłam na górę. Otworzyłam szafę i ubrałam się w to:
Jak już byłam gotowa zeszłam na dół.
- Wychodzę - krzyknęłam do cioci bo wujek poszedł do pracy. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę Resto. Po kilku minutach już byłam. - Cześć Luca - przywitałam się z nim. - Hej słońce - uśmiechnęłam się do Fran.
- Hej kochana - przytuliłyśmy się.
- Pracujesz dzisiaj? - zdziwiłam się
- Nie zaraz przyjdzie po mnie Marco bo ma dla mnie jakąś niespodziankę - westchnęła.
- Powinnaś się cieszyć - zaśmiałam się.
- Ale ja się cieszę - zaprotestowała. - Hej kochanie - krzyknęła po chwili. - Idę już - pocałowała mnie w policzek i odbiegła. Po tym wyszła razem ze swoim chłopakiem z baru. Poszłam odłożyć torebkę i ubrałam fartuszek. Wzięłam jeszcze notes i ołówek po czym poszłam zbierać zamówienia.
Dwie godziny później.
Już padam dosłownie. Jestem dopiero dwie godziny w pracy ale nie wyspałam się dzisiaj.
- Hej Lu - krzyknęli moi przyjaciele wchodząc do Resto.
- Cześć kochani - uśmiechnęłam się do nich.
- Co ci jest? - spytał Diego
- Nic ale nie jestem przyzwyczajona do długich imprez a później dwu godzinnego sprzątania z pacanem - odpowiedziałam.
- Czemu niby jestem pacanem co? - Fede na mnie spojrzał
- Bo tak się zachowujesz - dodałam.
- Wcale nie - zaprzeczył.
- Wcale tak - już chciał coś odpowiedzieć ale Viola mu przerwała.
- Wy nadal się kłócicie ale nie tak bardzo jak wcześniej. Co się stało? - zapytała zdziwiona
- A czemu miało się coś stać? - próbowałam ją zmylić
- Bo cię znam słońce - wzruszyła ramionami.
- Nic się nie stało. Co nie idioto? - przywaliłam mojemu chłopakowi w tył głowy
- To bolało - podniósł głos i wstał z krzesła.
- Nie zbliżaj się do mnie - zaczęłam iść tyłem ale po chwili uciekałam przed nim bo mnie zaczął gonić. - Nie no zostaw mnie - krzyknęłam. Po chwili jednak mnie złapał. - Puszczaj - warknęłam.
- Nie - zaprzeczył.
- Puszczaj m... - nie dokończyłam bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
- Woooow - usłyszeliśmy z ust reszty. Wszyscy w barze zaczęli klaskać łącznie z naszą paczką.
- I tak jesteś idiotą - szepnęłam kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ale mnie kochasz - uśmiechnął się szeroko.
- Palant z ciebie wiesz? - spytałam
- Ale mnie kochasz - powtórzył.
- Czemu ty musisz mnie cały czas denerwować? - wkurzyłam się
- Bo lubię - zaśmiał się.
- Ugh... - wyminęłam go i wróciłam do pracy.
- Też cię kocham - krzyknął.
- Zrób przysługę wszystkim i weź się zamknij - zakpiłam.
- Co ja ci takiego zrobiłem, że tak mnie traktujesz? - zaczął udawać chodząc za mną
- Hmm... istniejesz - zażartowałam ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Tak jasne ale jakoś ci nie przeszkadza, że istnieje jak się całujemy - nadal za mną łaził.
- Daj mi spokój - westchnęłam.
- Nie dam ci spokoju bo uwielbiam jak się wkurzasz wyglądasz wtedy tak słodko - zaśmiał się znowu. Zaraz nie wytrzymam z nim.
- Dobra powiedz mi jedną rzecz... jakim cudem ja chodzę z takim idiotą? - odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam lekko
- Mogę tylko zgadywać ale chyba dlatego, że mnie kochasz - zbliżył się i pocałował mnie w nos.
- Wariat - zaśmiałam się i poszłam zebrać zamówienie od reszty.
- Tak nic się nie stało - bąknął sarkastycznie Verdas.
- No nic się nie stało a co miało się stać? - udawałam zdziwienie
- Eeee... stało się to, że nie powiedziałaś nam, że jesteście parą - oburzyła się Natalia.
- Naty nam zaraz pęknie - zaśmiał się Maxi.
- Jeszcze jedno słowo a obiecuję, że nie wyjdziesz stąd żywy - spojrzała na niego groźnie.
- Yhy jasne - szepnął chłopak ale ona go usłyszała.
- Chcesz to się przekonamy. Ja bardzo chętnie uduszę cię własnymi rękami - dodała.
- Ale, że jak? Przytulisz mnie tak mocno? - zaśmiał się znowu
- Oj nie - zaprzeczyła.
- Dlaczego ty tak lubisz się ze mną kłócić? Przyjaźnimy się od dziecka a i tak zawsze się kłócimy. Dosłownie codziennie - spojrzał na nią ciekawy.
- Em... bo... no bo ymm... lubię - wykręcała się. Razem z resztą dziewczyn na nią spojrzałyśmy. - Idę do domu - wstała z miejsca trochę speszona i wyszła szybko z Resto.
- No idź za nią - krzyknęliśmy na chłopaka w czapce.
- Natalia - wstał z miejsca i wybiegł za nią.
- Jak dzieci - westchnęłam. - Ej weź zrób coś z tymi włosami - zaczęłam bawić się włosami mojego chłopaka.
- Ale co ty chcesz od moich włosów? - zdziwił się
- No są dziwne - powiedziałam chociaż strasznie mi się podoba w tych włosach.
- Dziwny jest wasz związek - zaśmiała się Lara.
- Bo oni są dziwni - mruknął do siebie Diego.
- Że co? - oboje na niego popatrzyliśmy
- A nic - skłamał.
- O mój boże - powiedzieliśmy wszyscy razem. Klub wygląda ekstra:
- Ej wujek powiedział mi, że jest dla nas taki osobny pokój nie wiem o co mu chodziło ale to tamte drzwi - wskazałam na brązowe drzwi po prawej. Weszliśmy tam:
- Poznajecie ten nasz cudowny klub? - zapytała Natalia
- Nikt z nas nie poznaje - odpowiedział jej Maxi.
- Ej co to za drzwi? - zdziwiła się Viola pokazując na białe drzwi. Poszłam tam aby zobaczyć.
- Emm... nie uwierzycie - krzyknęłam do nich a oni podeszli do mnie.
- Nasze zdjęcia - stwierdziła Włoszka.
- Ja... myślałam, że one przepadły - wyszeptałam wchodząc do pokoju.
- Fajnie tu - skomentował Federico.
- Mega - dodał Dominiguez.
- To nam zrobili niespodziankę - przyznał Marco.
- Ogromną - potwierdził Andres. Zatrzymałam się przy jednym ze zdjęć. Było ono największe ze wszystkich.
- Kto to? - spytała Lara podchodząc do mnie
- T..to... - nie mogłam nic powiedzieć bo z oczu poleciały mi łzy.
- Jej rodzice - odpowiedziała za mnie Violetta.
- 17 lat i ja się nadal z tym nie pogodziłam - szepnęłam przejeżdżając palcami po ramce fotografii.
- Chodźmy już stąd - zaproponował Leon. Wyszliśmy z pomieszczenia, które wywołały u mnie sporo wspomnień.
- Ty byłaś brunetką? - zaciekawił się Pasquarelli
- Zdziwiony? Co myślałeś, że od urodzenia jestem blondynką? - spojrzałam na niego
- No na taką wyglądasz - wzruszył ramionami.
- Lepiej się już nie odzywaj co - zaproponowałam.
- Ktoś zamawiał DJ? - usłyszeliśmy jakiś głos. Dobrze nam znany.
- DJ - wykrzyknęliśmy i pobiegliśmy się przywitać z przyjacielem.
- O stary od kiedy jesteś w Argentynie? - zapytał Broduey
- Od niedawna. Ostatnio byłem w Madrycie i tam spotkałem Lu. Aż nie mogłem uwierzyć, że to ona - odpowiedział.
- Ale ty się zmieniłeś - uśmiechnęła się Naty.
- A właśnie to Diego, Lara i Federico - pokazałam na trójkę.
- Miło nam - przywitali się.
- Niezły klub - skomentował wchodząc dalej. Po upływie pół godziny byli już prawie wszyscy znajomi ze szkoły.
- Zaczynamy imprezę - krzyknął Maxi. DJ puścił jakieś piosenki i wszyscy zaczęli tańczyć.
- Dobra teraz to ja cię porywam - po kilku minutach tańca podszedł do mnie Federico i zaprowadził na krzesła przy barze.
- Co chcesz? - zapytałam
- Czy ja coś chce? Dzisiaj nawet się ze mną normalnie nie przywitałaś a teraz nie zwracasz na mnie uwagi - wyżalił się.
- A co to moja wina? - spytałam
- A twoja - uśmiechnął się.
- Głupek z ciebie - walnęłam mu lekko w ramię.
- Tańczyć już - podbiegła do nas jakaś blondynka i pociągnęła za ręce do tańca.
- O zamiana partnera - podeszła do nas Mercedes ze swoim chłopakiem.
- Mechi jak ja dawno cię nie widziałam - przytuliłyśmy się. - Cześć Rugg - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- To co? Zamiana partnera? - zaproponowała
- Ale my nie... - chcieliśmy coś powiedzieć ale mnie do tańca wziął stary znajomy a chłopaka moja kumpela. Tańczyliśmy przez dwie piosenki a później Ruggero mną zakręcił to samo zrobił Federico z Mechi. Ja wylądowałam w ramionach mojego chłopaka.
- Pierwszy raz dzisiaj jesteś tak blisko mnie - szepnął mi do ucha.
- Chcesz to się odsunę - wzruszyłam ramionami.
- Nie ma opcji - wziął moją dłoń i zakręcił mną kilka razy.
- Ok może teraz urządzimy małe karaoke? - zaproponował DJ po kilku następnych piosenkach - Kto chce pierwszy? - dodał
- My chcemy - zgłosiła się Viola z Leonem. Założyli mikrofony i zaczęli śpiewać swoją piosenkę miłosną czyli Nuestro Camino. Jak skończyli wszyscy bili brawo.
Kilka godzin później.
Wszyscy już poszli została tylko nasza paczka.
- Jak tam zmęczeni? - spytałam siadając na kanapie koło reszty
- Trochę - odpowiedziała Viola.
- Jak chcecie możecie iść ja tu posprzątam w końcu mój klub moje obowiązki - westchnęłam.
- Przecież ci możemy pomóc - stwierdziła Naty.
- Nie wracajcie do domów - zaprotestowałam.
- To niech Fede zostanie - zaproponował Leon.
- Dzięki wielkie - rzekłam sarkastycznie.
- Pa - pożegnaliśmy się po czym oni wyszli.
- Od razu mówię mamy sprzątać - powiedziałam do niego.
- Czemu uważasz, że będę robił co innego? - zdziwił się a ja na niego spojrzałam. Zabraliśmy się za sprzątanie. Po godzinie połowa już była zrobiona.
- No połowa za nami teraz druga - odparłam.
- Może odpoczynek co? - zapytał
- Nie ma opcji. Chcę to skończyć i... - nie dokończyłam bo poczułam, że chłopak odwraca mnie w swoją stronę.
- I co?
- I wrócić do domu - dokończyłam. - Puść mnie - zaśmiałam się.
- Jak dasz buziaka to cię puszczę - postanowił.
- To jest szantaż - pokazałam na niego palcem.
- Serio? Ja tak tego bym nie nazwał - przyznał.
- A jak byś nazwał? - zaciekawiłam się
- Chyba tak, że po prostu chcę dostać buziaka bo cały dzień go nie dostałem.
- To już twój problem - droczyłam się z nim.
- Czyli twój nie? - zaczął mnie prowadzić tyłem aż zetknęłam się ze ścianą
- Dobrze powiedziane - chciałam od niego odejść ale mi nie pozwolił. Przycisnął mnie do ściany i pocałował w usta. Całowaliśmy się gdzieś z 5 minut ale przerwał nam mój telefon. Oderwaliśmy się od siebie po czym spojrzałam na wyświetlacz. - Moja ciocia muszę odebrać - oznajmiłam i odebrałam.
- Hej Lu gdzie jesteś? - usłyszałam po drugiej stronie
- Jeszcze sprzątam w klubie. Nie czekaj na mnie bo nie wiem kiedy skończę - odpowiedziałam.
- Na pewno? Masz klucze? - spytała
- Em.. chyba mam zaraz zobaczę - podeszłam do swojej torebki i zaczęłam szukać kluczy. - Tak są. No to nie czekaj na mnie tylko idź spać - powtórzyłam.
- No dobrze pa - rozłączyła się.
- Wracamy do sprzątania - oznajmiłam odwracając się w stronę chłopaka ale go nigdzie nie było. - Fede - zawołałam go ale nikt nie odpowiadał. - Federico - powtórzyłam czynność.
- Wołałaś mnie? - usłyszałam koło ucha i się odwróciłam. Zrobiłam to trochę za szybko bo prawie się przewróciłam ale chłopak mnie złapał.
- Gdzie ty byłeś? - zapytałam patrząc na niego
- Cały czas tutaj - odparł.
- Dobra wracamy do sprzątania - zarządziłam. Po następnej godzinie sprzątania wszystko było już skończone.
- Nareszcie. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie nasprzątałem - westchnął chłopak siadając na kanapę.
- Serio? - spojrzałam na niego
- Serio - potwierdził.
- Wstawaj idziemy - podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę. Wyszliśmy z budynku, który następnie zamknęłam.
- Chodź - pociągnął mnie za rękę w stronę parku.
- Fede gdzie ty mnie ciągniesz? - zaśmiałam się
- Chcę abyś zobaczyła jak wygląda Buenos Aires nocą - odpowiedział mi. Po chwili doszliśmy do parku.
- Jak tu pięknie - przyznałam rozglądając się.
- Ty jesteś piękniejsza - usłyszałam koło ucha a po chwili poczułam, że chłopak obejmuje mnie od tyłu.
- Zwariowałeś nie? - spytałam przekręcając głowę w bok
- Pewnie na twoim punkcie - uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Odprowadzisz mnie czy ci się nie chcę? - zapytałam odrywając się od niego
- Odprowadzę - odparł i znowu złączył nasze usta.
- To chodź jest już po 2 a muszę być o 9 w Resto - popatrzyłam na niego.
- Dobra chodźmy - złapał moją rękę i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Szliśmy tak z pół godziny. Kiedy weszłam do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Poszłam jeszcze do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Ubrałam piżamę i od razu się położyłam do łóżka. Nie minęło kilka minut a już spałam. Nagle obudził mnie budzik. Sięgnęłam na szafkę nocną i go wyłączyłam. Spojrzałam na zegarek. Jest równo 10 po 8. Wstałam leniwie z łóżka. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni.
- Dzień dobry - mruknęłam.
- Dzień dobry - odpowiedzieli mi. Zrobiłam sobie szybko kawę i dwie kanapki. Jak już zjadłam śniadanie wróciłam na górę. Otworzyłam szafę i ubrałam się w to:
Jak już byłam gotowa zeszłam na dół.
- Wychodzę - krzyknęłam do cioci bo wujek poszedł do pracy. Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę Resto. Po kilku minutach już byłam. - Cześć Luca - przywitałam się z nim. - Hej słońce - uśmiechnęłam się do Fran.
- Hej kochana - przytuliłyśmy się.
- Pracujesz dzisiaj? - zdziwiłam się
- Nie zaraz przyjdzie po mnie Marco bo ma dla mnie jakąś niespodziankę - westchnęła.
- Powinnaś się cieszyć - zaśmiałam się.
- Ale ja się cieszę - zaprotestowała. - Hej kochanie - krzyknęła po chwili. - Idę już - pocałowała mnie w policzek i odbiegła. Po tym wyszła razem ze swoim chłopakiem z baru. Poszłam odłożyć torebkę i ubrałam fartuszek. Wzięłam jeszcze notes i ołówek po czym poszłam zbierać zamówienia.
Dwie godziny później.
Już padam dosłownie. Jestem dopiero dwie godziny w pracy ale nie wyspałam się dzisiaj.
- Hej Lu - krzyknęli moi przyjaciele wchodząc do Resto.
- Cześć kochani - uśmiechnęłam się do nich.
- Co ci jest? - spytał Diego
- Nic ale nie jestem przyzwyczajona do długich imprez a później dwu godzinnego sprzątania z pacanem - odpowiedziałam.
- Czemu niby jestem pacanem co? - Fede na mnie spojrzał
- Bo tak się zachowujesz - dodałam.
- Wcale nie - zaprzeczył.
- Wcale tak - już chciał coś odpowiedzieć ale Viola mu przerwała.
- Wy nadal się kłócicie ale nie tak bardzo jak wcześniej. Co się stało? - zapytała zdziwiona
- A czemu miało się coś stać? - próbowałam ją zmylić
- Bo cię znam słońce - wzruszyła ramionami.
- Nic się nie stało. Co nie idioto? - przywaliłam mojemu chłopakowi w tył głowy
- To bolało - podniósł głos i wstał z krzesła.
- Nie zbliżaj się do mnie - zaczęłam iść tyłem ale po chwili uciekałam przed nim bo mnie zaczął gonić. - Nie no zostaw mnie - krzyknęłam. Po chwili jednak mnie złapał. - Puszczaj - warknęłam.
- Nie - zaprzeczył.
- Puszczaj m... - nie dokończyłam bo chłopak przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta.
- Woooow - usłyszeliśmy z ust reszty. Wszyscy w barze zaczęli klaskać łącznie z naszą paczką.
- I tak jesteś idiotą - szepnęłam kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ale mnie kochasz - uśmiechnął się szeroko.
- Palant z ciebie wiesz? - spytałam
- Ale mnie kochasz - powtórzył.
- Czemu ty musisz mnie cały czas denerwować? - wkurzyłam się
- Bo lubię - zaśmiał się.
- Ugh... - wyminęłam go i wróciłam do pracy.
- Też cię kocham - krzyknął.
- Zrób przysługę wszystkim i weź się zamknij - zakpiłam.
- Co ja ci takiego zrobiłem, że tak mnie traktujesz? - zaczął udawać chodząc za mną
- Hmm... istniejesz - zażartowałam ale nie dałam po sobie tego poznać.
- Tak jasne ale jakoś ci nie przeszkadza, że istnieje jak się całujemy - nadal za mną łaził.
- Daj mi spokój - westchnęłam.
- Nie dam ci spokoju bo uwielbiam jak się wkurzasz wyglądasz wtedy tak słodko - zaśmiał się znowu. Zaraz nie wytrzymam z nim.
- Dobra powiedz mi jedną rzecz... jakim cudem ja chodzę z takim idiotą? - odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam lekko
- Mogę tylko zgadywać ale chyba dlatego, że mnie kochasz - zbliżył się i pocałował mnie w nos.
- Wariat - zaśmiałam się i poszłam zebrać zamówienie od reszty.
- Tak nic się nie stało - bąknął sarkastycznie Verdas.
- No nic się nie stało a co miało się stać? - udawałam zdziwienie
- Eeee... stało się to, że nie powiedziałaś nam, że jesteście parą - oburzyła się Natalia.
- Naty nam zaraz pęknie - zaśmiał się Maxi.
- Jeszcze jedno słowo a obiecuję, że nie wyjdziesz stąd żywy - spojrzała na niego groźnie.
- Yhy jasne - szepnął chłopak ale ona go usłyszała.
- Chcesz to się przekonamy. Ja bardzo chętnie uduszę cię własnymi rękami - dodała.
- Ale, że jak? Przytulisz mnie tak mocno? - zaśmiał się znowu
- Oj nie - zaprzeczyła.
- Dlaczego ty tak lubisz się ze mną kłócić? Przyjaźnimy się od dziecka a i tak zawsze się kłócimy. Dosłownie codziennie - spojrzał na nią ciekawy.
- Em... bo... no bo ymm... lubię - wykręcała się. Razem z resztą dziewczyn na nią spojrzałyśmy. - Idę do domu - wstała z miejsca trochę speszona i wyszła szybko z Resto.
- No idź za nią - krzyknęliśmy na chłopaka w czapce.
- Natalia - wstał z miejsca i wybiegł za nią.
- Jak dzieci - westchnęłam. - Ej weź zrób coś z tymi włosami - zaczęłam bawić się włosami mojego chłopaka.
- Ale co ty chcesz od moich włosów? - zdziwił się
- No są dziwne - powiedziałam chociaż strasznie mi się podoba w tych włosach.
- Dziwny jest wasz związek - zaśmiała się Lara.
- Bo oni są dziwni - mruknął do siebie Diego.
- Że co? - oboje na niego popatrzyliśmy
- A nic - skłamał.
Maxi
Wybiegłem za Naty z baru choć sam nie wiem o co jej chodzi.
- Naty - zawołałem przyjaciółkę widząc ją siedzącą na ławce w parku. Jak
tylko mnie zobaczyła wstała z niej i poszła w inną stronę. - Natalia -
pobiegłem za nią. - No zaczekaj - krzyknąłem.
- Po co? Żebyśmy znowu się pokłócili? Nie dzięki - usłyszałem.
- Gdzie ty idziesz? - zdziwiłem się. Nagle oboje zatrzymaliśmy się przed
budynkiem jakiejś szkoły. Studio on Beat. - Co to jest? - zapytałem
- A myślisz, że ja wiem? - wkurzyła się. Zaczęła iść w stronę tego Studio.
- A ty dokąd? - poszedłem za nią. Chodziliśmy po korytarzach i się rozglądaliśmy. Nagle trafiliśmy do sali tanecznej.
- Wow - wydobyliśmy z siebie oboje.
- Super tu jest - dodałem.
- Tak twój żywioł - mruknęła chodząc po sali.
- Twój też. Przecież świetnie tańczysz - podszedłem do niej. - I teraz
to sobie udowodnisz - chwyciłem jej dłoń i zacząłem z nią tańczyć.
- Maxi zwariowałeś? A jak ktoś nas przyłapie? - zapytała zdenerwowana
- Spokojnie - szepnąłem. - No proszę cię zatańcz - poprosiłem kiedy w ogóle nie chciała się ruszać.
- Ale... - próbowała zaprzeczyć.
- Natalia znamy się od dziecka, znam cię jak nikt inny. Myślisz, że nie wiem jak fantastycznie tańczysz? - spojrzałem na nią
- Serio uważasz, że umie tańczyć? - zdziwiła się
- Ja tak nie uważam bo doskonale to wiem. No proszę cię - zachęcałem ją dalej.
- No zgoda - uśmiechnęła się po czym zaczęliśmy tańczyć.
- Mówiłem - zaśmiałem się po chwili.
- No dobra miałeś rację. Chociaż raz - zaczęła się śmiać. Puściłem jej
dłoń i zacząłem sam tańczyć. Zrobiłem trzy salta do tyłu po czym znowu
zacząłem tańczyć z przyjaciółką. Kiedy skończyliśmy ktoś zaczął klaskać.
Wystraszyłem się i puściłem Natalię przez co wylądowała na podłodze.
- Naty sory - wyjąkałem podając jej dłonie aby wstała.
- Zamorduje cię Ponte - szepnęła po czym pomogłem jej się podnieść. Spojrzeliśmy na drzwi od sali. Stał tam mężczyzna:
- Brawo. Widzę, że macie talent - pochwalił nas.
- Dziękujemy - uśmiechnęliśmy się.
- Nazywam się Pablo Galindo może chcielibyście uczyć tańca w naszej szkole? - zapytał
- My? - wskazaliśmy na siebie
- Tak wy - potwierdził.
- Ale my nie mamy doświadczenia - wyjaśniła Natalia.
- Nie szkodzi. Macie ogromny talent a akurat poszukujemy nauczycieli tańca. Więc jak? - spytał ponownie
- Emm.. - spojrzeliśmy na siebie. - Jasne - dodaliśmy uśmiechnięci.
- To świetnie. Chodźcie to powiem wam co i jak - wyszedł z sali.
- Mamy pracę - pisnęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.
- Widzisz warto było zatańczyć - zaśmiałem się.
- Chodź - pociągnęła mnie za rękę i wybiegliśmy z sali. Pablo stał na
korytarzu i chyba na nas czekał. Poszliśmy za nim do jego gabinetu.
Powiedział nam o szkole i kazał podpisać umowę. Po tym wyszliśmy ze
Studio.
- Nie wierzę, że tak po prostu dostaliśmy pracę i to w dodatku nauczycieli tańca - przyznałem do przyjaciółki.
- Mamy szczęście - uśmiechnęła się.
Następny dzień.
Razem z Natalią idziemy na naszą pierwszą lekcję.
- Ale super - powtórzyła już któryś raz dzisiaj. Znajdowała się tam grupka osób tak gdzieś w wieku 17 lat.
- Dzień dobry - przywitali się trochę zdziwieni
- Dzień dobry - uśmiechnęliśmy się do nich.
- Jesteśmy nowymi nauczycielami tańca. Ja jestem Natalia a to Maxi - Hiszpanka wskazała najpierw na siebie a później na mnie.
- Może nam się przedstawicie? - zaproponowałem
- Ja jestem Martina to Jorge, Mercedes, Ruggero, Lodovica, Xabiani,
Alba, Facundo, Nicolas, Candelaria i Samuel - przedstawiła wszystkich
szatynka.
- To co zaczynamy? - spytałem
- Jasne - ustawili się pod oknem a ja im pokazałem układ.
- Teraz wy razem ze mną - dodałem po skończeniu. Przez cały czas kiedy
tańczyłem czułem na sobie wzrok przyjaciółki. - Świetnie. Nat chcesz coś
teraz ty pokazać? - podszedłem do niej
- Hmm.. nie wiem czy dam radę przebić to co ty wymyśliłeś - zażartowała.
- Uwielbiam cię ale i tak dorwę cię zobaczysz. Wiem gdzie mieszkasz - zaśmiałem się a ona pokazała mi język i zaczęła tańczyć.
- Ej a może tak połączylibyśmy te choreografie? - zaproponowała blondynka w wysokim kucyku
- Co ty na to? - spojrzałem na Hiszpankę
- Jeśli dasz radę zatańczyć mój układ to ok - stanęła na przeciwko mnie
- To co tańczyłaś akurat jest pestką w porównaniu z moim układem - poruszyłem zabawnie brwiami.
- Założymy się, że go zatańczę? - spytała wyciągając w moją stronę dłoń
- Ok. Ten kto przegra stawia obiad przez następny miesiąc - uścisnąłem jej delikatną dłoń.
- No to zakład stoi Maximiliano.
- O Navarro myśli, że mnie pokona? Nie ma takiej opcji - zaśmiałem się.
- My będziemy sędziować - zaproponował brunet z grzywką na żelu do góry. Przypomina mi trochę Federa.
- Damy mają pierwszeństwo - odsunąłem się.
- Wow ale dżentelmen z ciebie się zrobił. Kiedy to się stało? - zakpiła - A właśnie - ściągnęła moją czapkę.
- Ej - spojrzałem na nią kiedy ją zakładała.
- No co? - zdziwiła się po czym zaczęła tańczyć mój układ. Po kilku minutach skończyła i podeszła do mnie. - I? Dałam radę panie idealny - uśmiechnęła się.
- No nieźle ale czapka moja - zaśmiałem się i wziąłem swoją czapkę.
- Dawaj ją. W domu masz jeszcze 100 takich - wystawiła mi język a fullclap z powrotem znalazł się na jej głowie. - A właśnie teraz twoja kolej - stanęła pod ścianą.
- Patrz jak to się robi słonko - odparłem z sarkazmem.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a pożałujesz - ostrzegła mnie.
- Uwaga proszę państwa walka robi się na prawdę zacięta - usłyszeliśmy śmiech któregoś z chłopaków z tyłu. Zacząłem tańczyć choreografię przyjaciółki ale trochę ją ulepszyłem.
- Nie tak - pokazała na mnie palcem podchodząc bliżej.
- Ulepszyłem ją - przyznałem.
- To jej nie ulepszaj Ponte. Jest dobra taka jaka jest - oznajmiła.
- Hmm... no nie wiem - udawałem, że myślę.
- O popamiętasz mnie - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Rozluźnij się - chwyciłem jej dłonie zacząłem z nią tańczyć.
- Maxi puść mnie - zaśmiała się.
- Nie bo zawsze jesteś spięta - dodałem.
- Kto wygra tą walkę? Maxi czy Natalia? - następny chłopak zaczął się śmiać. Po chwili skończyliśmy tańczyć. Byliśmy strasznie blisko siebie jak nigdy wcześniej.
- Nieźle - uczniowie zaczęli klaskać.
- Dobra wracamy do lekcji - speszona brunetka odsunęła się ode mnie. Klasa zaczęła tańczyć.
- Czapka moja panno Navarro - podszedłem od tyłu do przyjaciółki i ściągnąłem jej nakrycie głowy, które po chwili znalazło się na mojej głowie.
- Okropny jesteś - odwróciła się w moją stronę.
- Możliwe a ty za to jesteś strasznie uparta - uśmiechnąłem się do niej.
- Ja uparta? - wskazała na siebie a ja kiwnąłem głową
- I jak? - uczniowie zwrócili na siebie naszą uwagę
- Świetnie. Koniec zajęć - powiedziałem patrząc Natalii w oczy i nie zwracając uwagi na klasę.
- Fajnie - wszyscy wyszli z sali.
- To kto stawia obiad? - spytała
- Zrobię wyjątek i ja postawię - zaśmiałem się.
- Od kiedy ty się tak zmieniłeś? - zabrała mi czapkę
- Ja sam się nie zmieniam. Zawdzięczam to komuś - wyznałem.
- Wow. Trzeba podziękować Ludmile - już chciała wychodzić ale ją zatrzymałem.
- Ale to nie ona - zaprzeczyłem.
- W takim razie Fran - ja tylko pokręciłem głową. - Viola? - nadal kręciłem głową na boki - Cami? Lara? - zgadywała dalej a ja na nią patrzyłem. Po chwili wskazała na siebie palcem. - Że niby ja? - wydukała
- Zdziwiona? - spytałem
- Bardzo - spuściła głowę w dół. Chwyciłem jej podbródek i podniosłem do góry.
- Przestań. Tak na prawdę nikt nie zna mnie lepiej od ciebie. Wiesz o mnie dosłownie wszystko. Nawet Leonowi tyle nie mówię co tobie - wyznałem. Nie odezwała się tylko zamknęła oczy. Zbliżyłem się do niej i już miałem ją pocałować ale do klasy wszedł Nicolas.
- Ups nie chciałem przeszkadzać - powiedział kiedy ja odsunąłem się od Natalii.
- Coś się stało? - spojrzałem na niego
- Nie tylko zapomniałem plecaka - szybko wziął rzecz z parapetu.
- Do jutra - dodałem jak wychodził.
- Do jutra - podrapał się po karku i wyszedł.
- Muszę iść do domu - bąknęła Naty i szybko wybiegła z sali.
- Natalia - krzyknąłem za nią ale już nie słyszała.
Kilka dni później.
- Ej - spojrzałem na nią kiedy ją zakładała.
- No co? - zdziwiła się po czym zaczęła tańczyć mój układ. Po kilku minutach skończyła i podeszła do mnie. - I? Dałam radę panie idealny - uśmiechnęła się.
- No nieźle ale czapka moja - zaśmiałem się i wziąłem swoją czapkę.
- Dawaj ją. W domu masz jeszcze 100 takich - wystawiła mi język a fullclap z powrotem znalazł się na jej głowie. - A właśnie teraz twoja kolej - stanęła pod ścianą.
- Patrz jak to się robi słonko - odparłem z sarkazmem.
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz a pożałujesz - ostrzegła mnie.
- Uwaga proszę państwa walka robi się na prawdę zacięta - usłyszeliśmy śmiech któregoś z chłopaków z tyłu. Zacząłem tańczyć choreografię przyjaciółki ale trochę ją ulepszyłem.
- Nie tak - pokazała na mnie palcem podchodząc bliżej.
- Ulepszyłem ją - przyznałem.
- To jej nie ulepszaj Ponte. Jest dobra taka jaka jest - oznajmiła.
- Hmm... no nie wiem - udawałem, że myślę.
- O popamiętasz mnie - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Rozluźnij się - chwyciłem jej dłonie zacząłem z nią tańczyć.
- Maxi puść mnie - zaśmiała się.
- Nie bo zawsze jesteś spięta - dodałem.
- Kto wygra tą walkę? Maxi czy Natalia? - następny chłopak zaczął się śmiać. Po chwili skończyliśmy tańczyć. Byliśmy strasznie blisko siebie jak nigdy wcześniej.
- Nieźle - uczniowie zaczęli klaskać.
- Dobra wracamy do lekcji - speszona brunetka odsunęła się ode mnie. Klasa zaczęła tańczyć.
- Czapka moja panno Navarro - podszedłem od tyłu do przyjaciółki i ściągnąłem jej nakrycie głowy, które po chwili znalazło się na mojej głowie.
- Okropny jesteś - odwróciła się w moją stronę.
- Możliwe a ty za to jesteś strasznie uparta - uśmiechnąłem się do niej.
- Ja uparta? - wskazała na siebie a ja kiwnąłem głową
- I jak? - uczniowie zwrócili na siebie naszą uwagę
- Świetnie. Koniec zajęć - powiedziałem patrząc Natalii w oczy i nie zwracając uwagi na klasę.
- Fajnie - wszyscy wyszli z sali.
- To kto stawia obiad? - spytała
- Zrobię wyjątek i ja postawię - zaśmiałem się.
- Od kiedy ty się tak zmieniłeś? - zabrała mi czapkę
- Ja sam się nie zmieniam. Zawdzięczam to komuś - wyznałem.
- Wow. Trzeba podziękować Ludmile - już chciała wychodzić ale ją zatrzymałem.
- Ale to nie ona - zaprzeczyłem.
- W takim razie Fran - ja tylko pokręciłem głową. - Viola? - nadal kręciłem głową na boki - Cami? Lara? - zgadywała dalej a ja na nią patrzyłem. Po chwili wskazała na siebie palcem. - Że niby ja? - wydukała
- Zdziwiona? - spytałem
- Bardzo - spuściła głowę w dół. Chwyciłem jej podbródek i podniosłem do góry.
- Przestań. Tak na prawdę nikt nie zna mnie lepiej od ciebie. Wiesz o mnie dosłownie wszystko. Nawet Leonowi tyle nie mówię co tobie - wyznałem. Nie odezwała się tylko zamknęła oczy. Zbliżyłem się do niej i już miałem ją pocałować ale do klasy wszedł Nicolas.
- Ups nie chciałem przeszkadzać - powiedział kiedy ja odsunąłem się od Natalii.
- Coś się stało? - spojrzałem na niego
- Nie tylko zapomniałem plecaka - szybko wziął rzecz z parapetu.
- Do jutra - dodałem jak wychodził.
- Do jutra - podrapał się po karku i wyszedł.
- Muszę iść do domu - bąknęła Naty i szybko wybiegła z sali.
- Natalia - krzyknąłem za nią ale już nie słyszała.
Kilka dni później.
Federico
- Ej wiecie co zauważyłam? - spytała Fran
- Co takiego? - zdziwiła się Ludmiła kiedy do nas podeszła
- Że Naty i Maxi znają się od lat można powiedzieć, że chyba ze 20 z
tego co się nie mylę. Ale nadal nie są parą. A widać, że ich do siebie
ciągnie - stwierdziła.
- Fran ja myślę, że niedługo będą razem - odparła Lara.
- Też tak myślę - blondynka usiadła na moich kolanach. - Zrób coś z tymi włosami - poczochrała mi włosy.
- Czemu ty się czepiasz moich włosów? - spojrzałem na nią ciekawy
- Bo nie mam czego się więcej czepiać - wzruszyła ramionami obejmując mnie w szyi.
- To można powiedzieć, że jestem idealny? - zaśmiałem się
- No nie wiem - zastanawiała się.
-Uuu... Fede jak dla niej nie jesteś idealny. Ale ja dla Violi zawsze
będę nie? - Leon zbliżył się do swojej dziewczyny i ją pocałował.
- Pewnie, że tak - mruknęła jak się od siebie oderwali.
- Jestem bardziej idealny od ciebie - wystawiłem kuzynowi język.
- Wcale nie. Ja jeszcze nigdy nie zraniłem Violi ani żadnej z moich najlepszych przyjaciółek od dziecka - przyznał Verdas.
- I co z te... - przerwała mi moja dziewczyna.
- Weź się wreszcie stul co? - nachyliła się i mnie pocałowała
- Nie pokażemy tego na lekcji - usłyszeliśmy Natalię kiedy wchodziła do Resto. Za nią wszedł Maxi.
- Czemu? - zdziwił się
- Bo może nie dadzą rady tego zatańczyć - rzekła sarkastycznie.
- Jak nie dadzą? To jest proste - zaprotestował. Podeszli do nas i usiedli wkurzeni na krzesłach.
- Nie pokażemy i koniec - stwierdziła Naty.
- Ale ja też jestem ich nauczycielem - przyznał.
- Ale dziewczyny mają pierwszeństwo panie niby dżentelmenie. Jak mówiłeś tydzień temu? - zapytała
- Nie odwracaj kota ogonem - spojrzał na nią.
- Nie odwracam. Mówię jak jest. Ten układ jest dla nich za trudny - wstała i poszła do lady aby zamówić sok.
- Ok może najpierw się dowiemy o co się tak kłócicie - zaczął Marco.
- Ona zaczęła - Ponte pokazał na dziewczynę wracającą z koktajlem.
- I najlepiej zrzucić wszystko na mnie. Pewnie szanowny pan Ponte ma to
gdzieś. Niech Natalia się tłumaczy - zdenerwowana postawiła sok na
stoliku i wyszła z baru.
- Natalia - wyszedł za nią równie wkurzony co dziewczyna. Szybko
wstaliśmy z miejsc i wyszliśmy z baru aby ich śledzić. Niestety po kilku
minutach zniknęli nam z oczu.
- Cholera gdzie oni są? - szepnął Diego
- Może tak za wami - syknęła Navarro. Westchnęliśmy cicho i odwróciliśmy się do przyjaciół.
- Hej słoneczko - dziewczyny pomachały do Natalii.
- Jesteście tacy sami jak on - wskazała na Maxi'ego i szybko odeszła.
- Czyli co? Może zapomnimy, że znamy się od jakiś 20 lat i w ogóle
udawajmy, że się nie znamy co? - krzyknął za nią chłopak w czapce.
Spojrzeliśmy na niego zszokowani. Hiszpanka odwróciła się i podeszła do
niego.
- Tego chcesz? Ok. Od tej chwili nie jesteśmy przyjaciółmi. Kiedyś
byliśmy najlepszymi i nierozłącznymi. Wiedziałam, że mogę ci zaufać i że
ty możesz zaufać mi ale co z tego. Nie sądziłam, że to powiem ale...
nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Od teraz oficjalnie się nie znamy -
wyznała mają łzy w oczach. Po tym odwróciła się i odbiegła.
- Natalia - dziewczyny szybko pobiegły za nią.
- Maxi wy... pierwszy raz tak ostro się pokłóciliście - przyznał smutno mój kuzyn podchodząc do kumpla.
- Ona powiedziała, że nie chcę mieć z tobą nic wspólnego - dodał Broduey. Wszyscy podeszliśmy do przyjaciela.
- Znacie się od dziecka chłopie. Co się z wami stało? - Marco na niego spojrzał
- Nasza przyjaźń chyba nigdy nie była prawdziwa czy szczera... ani
wieczna - wymamrotał, odwrócił się w drugą w stronę i poszedł gdzieś.
- Oni na serio - mruknął Andres.
- No nie wierzę - szepnął Leon przeczesując włosy ręką i przy okazji zaczął chodzić w kółko.
- Nie tak nie może być - zaczął Nascimento. - Znają się tyle lat i teraz nagle mają przestać się przyjaźnić? - dodał
- Takiej kłótni ja jeszcze nigdy nie widziałem - odezwałem się.
- Czyli co? To koniec ich przyjaźni na zawsze? - spytał Diego. Leon,
Andres, Broduey i Marco tylko wpatrywali się w siebie i milczeli. Po
chwili wróciły smutne dziewczyny.
- Dogoniłyście ją? - spojrzałem na moją dziewczynę
- Nie - szepnęła. - Oni nie mogą przestać się przyjaźnić - dodała.
- Nasza dziewiątka zna się od dziecka nie możemy im na to pozwolić - wyjąkała Violetta.
- To koniec idealnej paczki? - zapytała Camila
- Ja po prostu nie wierzę, że oni... najlepsi przyjaciele chcą od teraz oficjalnie przestać nimi być - szepnęła Włoszka.
- A co możemy zrobić? - spytała jak dotąd cicha Lara
- Jak na razie czekać - oznajmił Leon.
- Znamy ich bardzo dobrze, oni wreszcie się pogodzą - stwierdził Tavelli.
Dwa tygodnie później.
- Serio? - wyjąkała Włoszka patrząc na Natalię i Maxi'ego unikających siebie.
- Dwa tygodnie do cholery minęło - wkurzył się mój kuzyn.
- Koniec nie zamierzam patrzeć jak moim przyjaciele się unikają z powodu głupiej kłótni - stwierdziła Ludmiła.
- Masz jakiś pomysł? - spytał Diego
- A żebyś wiedział, że mam - uśmiechnęła się.
Rozdział 5 "Wielki powrót"
Ludmiła
- Ludmiła - krzyknęła ciocia i mnie przytuliła.
- Hej - uśmiechnęłam się. Weszłam do domu. Wujek mnie mocno przytulił po czym podeszłam do Martiny. - Nie poznajesz mnie pewnie? To ja skarbeczku Ludmiła twoja ukochana kuzyneczka - uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Cześć - spuściła głowę w dół.
- Zaniosę ci walizki do pokoju - powiadomił mnie wujek i zabrał walizki.
- Nie mogę uwierzyć, że masz już 23 lata - westchnęła siostra mojej zmarłej mamy.
- Ja też. Idę się przebrać i pójdę do przyjaciół - stwierdziłam.
- Idź - poszłam na górę. Z walizki wyciągnęłam ciuchy i się szybko przebrałam. Miałam na sobie to:
Włosy związałam w wysokiego kucyka i założyłam okulary na oczy. Do torebki schowałam telefon, portfel i klucze. Zeszłam na dół.
- Idę - odparłam do nich.
- Pa - krzyknęli a ja wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę Resto Band'u. Kiedy tam dotarłam przez okno zauważyłam właśnie moich przyjaciół. Była z nimi jakaś dziewczyna o brązowych włosach i chłopak o czarnych... chwila to Diego. Koło nich siedział jeszcze... no tak mogłam się tego spodziewać. Federico. Weszłam do baru nie ściągając okularów. Mam nadzieję, że mnie nie rozpoznają i zrobię im niespodziankę. Usiadłam przy stoliku koło nich ale tak aby mnie nie zauważyli.
- Brakuje mi jej - usłyszałam głos Violetty.
- Nam jej też. Ale co zrobisz? Nie wiesz kiedy wróci - westchnęła Francesca.
- Chcę ją wreszcie mieć przy sobie - dodała Natalia.
- Ja też - dołączyła się Camila.
- Dziewczyny błagam was bo zaraz zwariuję - z tego co zauważyłam Leon przewrócił oczami.
- Nam też jej brakuje ale nie gadamy o tym cały czas - przyznał Maxi.
- A po za tym patrzcie na Federico - Marco pokazał na chłopaka. - On nawet was nie słucha bo ma dosyć jak o niej gadacie - wkurzył się trochę. Wstałam od stolika i podeszłam do nich.
- Cześć - uśmiechnęłam się lekko ściągając okulary. Przyjaciele na mnie spojrzeli.
- LUDMIŁA - krzyknęli dosłownie na cały bar i się na mnie rzucili.
- Wróciłaś - wykrzyczały dziewczyny.
- Tak wróciłam. Kocham was i nie chcę was już nigdy zostawiać - nadal trwaliśmy w grupowym uścisku.
- Nigdy cię już nie puścimy - postanowił Broduey.
- Aż tak się stęskniliście? - zaśmiałam się
- Bardziej - dodał Andres.
- Puśćcie - poprosiłam. Oni posłusznie uwolnili mnie ze swojego uścisku. - Teraz już nigdy nigdzie nie wyjadę więc będziecie mnie mieć cały czas - dodałam.
- Hej Ludmiła - pomachał mi Diego.
- Dalej jestem na ciebie wkurzona - odpowiedziałam mu oschle.
- To było 4 lata temu - przypomniał mi.
- No i? - zapytałam.
- A ja? - zapytał cicho Federico
- Co ty? - spojrzałam na niego
- Nadal jesteś na mnie zła? - zadał kolejne pytanie
- Sam sobie odpowiedz - odparłam.
- No proszę cię minęły 4 lata - wstał z miejsca i podszedł do mnie. - Przepraszałem cię już wiele razy. Rzuciłem to rozumiesz? Zaraz po twoim wyjeździe. Szkoda tylko, że nawet nie odpowiadałaś na moje maile bo tam wszystko pisałem. Ty pewnie nawet ich nie czytałaś. Wiesz co mnie najbardziej boli? To, że chociaż minęło te kilka lat ty nadal o tym pamiętasz... - w tej chwili mu przerwałam.
- A jak mam nie pamiętać co? Okłamałeś mnie i wystawiłeś. Jeszcze Diego cię do tego zmusił a ty mu uległeś. Wiem jak to jest z takimi ludźmi ale oni nie robią aż takiego świństwa - podniosłam głos.
- To co mam jeszcze zrobić żebyś zapomniała co? - zapytał patrząc na mnie
- Zostawić mnie w spokoju - odpowiedziałam.
- Ludmiła - przyjaciele na mnie spojrzeli. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co mu powiedziałam.
- Tego chcesz? - spytał ale ja nie odpowiedziałam - Dobra wiesz co? Przypomnij sobie co powiedziałem ci na lotnisku 4 lata temu. Jeśli to nadal dla ciebie nic nie znaczy to dam ci spokój - wyszedł z baru.
- Fajnie, że wróciłaś - Marco próbował zagłuszyć ciszę panującą w barze.
- Wróciła i już się kłóci z Fede - szepnął Diego ale ja go usłyszałam.
- O przepraszam bardzo a przez kogo to wszystko? Przez ciebie - krzyknęłam zła a on już się nie odzywał.
- Ludmi kazałaś nam się nie zmieniać a sama to zrobiłaś - zauważył Andres.
- Ja się nie zmieniłam. Tylko nadal nie trawię dwójki debili - dodałam.
- Ten jeden debil jak go nazywasz skończył ze wszystkim. Stał się inny. Tylko i wyłącznie przez twój wyjazd. Odkąd wyjechałaś poszedł do psychologa i udało mu się. Zrobił to tylko dla ciebie - wyznała Camila.
- S...Serio? - zdziwiłam się
- Tak. Słońce weź mu wybacz - poprosiła Natalia.
- Muszę pomyśleć - odparłam. - A kim ty jesteś? - zapytałam dziewczynę, która gadała z Diego
- To Lara dziewczyna Diego - odpowiedziała Viola.
- Cześć. Sory za nazwanie go debilem ale właśnie nim jest, był i jak dla będzie - wzruszyłam ramionami.
- Aha. Spoko ja często go tak nazywam - przyznała.
- Wiecie co miśki? Pójdę już do domu. Do jutra - pocałowałam każdego z przyjaciół w policzki i wyszłam z Resto. Poszłam jeszcze się przejść po mieście. Chodziłam po prostu bez celu i myślałam o... tak właśnie. O Federico. Próbowałam sobie przypomnieć co mi wtedy powiedział ale nie dałam rady. Wielka pusta w głowie i tyle. Nagle sobie przypomniałam. On mi powiedział, że... że mnie kocha a ja tak po prostu się odwróciłam i poszłam do samolotu. Idiotka ze mnie. Ale co miałam zrobić? Wybaczyć mu i rzucić mu się na szyję? Nie to nie wchodzi w grę. Nadal jestem na niego zła... chociaż minęły już 4 lata. Może czas już zapomnieć?! Przecież mi na nim zależy. Odkąd go poznałam mi na nim zależało. Nawet wtedy gdy pod wpływem narkotyków prawie mnie uderzył. Zakochałam się w nim. Innego wytłumaczenia nie ma. Tylko co teraz mam zrobić? Nie pójdę do niego i nie powiem mu tak po prostu, że go kocham. Nie ma nawet takiej opcji. Najpierw spróbuję mu wybaczyć. Właśnie spróbuję co nie znaczy, że mi się to uda. Zobaczyłam, że jest już ciemno więc poszłam do domu.
Tydzień później.
Od tygodnia jestem w Argentynie ale nadal nie znalazłam sobie jakiejś pracy. Nie rozmawiałam też z Federico. Nie miałam odwagi i tyle.
- Hej Luca - przywitałam go uśmiechem.
- Cześć - odpowiedział mi tym samym.
- Słuchaj bo mam pytanie... Nie szukasz może pomocy w barze? - zapytałam
- A wiesz co? Ostatnio odszedł jeden z kelnerów. A chciałabyś tu pracować? - zdziwił się
- No trochę tak bo jak na razie nie zanosi się aby mnie gdzieś zatrudnili jako psychologa. A muszę znaleźć sobie pracę - wyjaśniła.
- To skoro chcesz to mogę cię przyjąć - przyznał.
- Dzięki. Jesteś kochany - podeszłam do niego i go przytuliłam. - Od kiedy mogę zacząć? - dodałam
- Nawet od teraz. Trzymaj - podał mi fartuszek oraz notes i ołówek. Odłożyłam swoją torebkę, zawiązałam fartuszek i poszłam do pierwszego stolika.
- Co podać? - zapytałam
- Poprosimy dwa sobie jagodowe i dwa razy jakieś ciastko - zamówił jakiś chłopak.
- Dobrze. Zaraz przyniosę - odeszłam jak tylko zapisałam zamówienie.
Kilka godzin później.
- I jak? Dobrze się pracuje? - zapytał brat Francesci
- No jest fajnie. Przynajmniej mogę spędzić cały dzień w miejscu, które uwielbiam - zaśmiałam się a on ze mną.
- Masz następnego klienta - pokazał na drzwi baru, które się otworzyły i wszedł przez nie Federico.
- Super - szepnęłam sarkastycznie. Poszłam do stolika przy, którym usiadł Włoch. - Co podać? - spytałam nie spuszczając wzroku z notesu
- Lu? Od kiedy ty tu pracujesz? - zdziwił się
- Coś ci podać czy nie? - wycedziłam przez zęby
- Tak możesz mi podać sok pomarańczowy i rozmowę z tobą - skierowałam swój wzrok na niego. - No co? Chcę z tobą pogadać ale zawsze mnie unikasz - dodał.
- Zaraz ci przyniosę sok - odeszłam od stolika i poszłam przygotować ten sok. Po chwili był gotowy więc mu go zaniosłam. Chciałam odejść od stolika ale poczułam, że Włoch łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. - Puść mnie - poprosiłam.
- Chcę tylko z tobą porozmawiać - spojrzał w moje oczy.
- Ale ja tego nie chcę - skłamałam.
- Widzę to po twoich oczach. Wiem, że kłamiesz. Proszę cię Ludmiła - poprosił chwytając moje dłonie w swoje.
- Za godzinę kończę - lekko wzięłam swoje ręce i odeszłam.
- Jeśli chcesz możesz już iść. I tak nie ma dużego ruchu - stwierdził Luca patrząc na mnie.
- Ale ja... - przerwał mi.
- Serio. Możesz iść - uśmiechnął się.
- Dobra - ściągnęłam fartuszek i położyłam w sali prób. Chwyciłam torebkę i wróciłam do baru. - Do jutra - pożegnałam się z nim i wyszłam z Resto. - O czym chciałeś pogadać? - zapytałam podchodząc do ławki, na której siedział chłopak
- Przecież wiesz o czym - westchnął cicho.
- Nie wiem - zaprzeczyłam.
- To idziemy się przejść i pogadać czy będziemy tutaj siedzieć? - zapytał a ja wzruszyłam ramionami. Po chwili wstał i zaczął iść w jakąś stronę. - No chodź - wyciągnął dłoń w moją stronę odwracając się ale ja go wyminęłam i szłam równo z nim. Przez kilkanaście minut panowała między nami cisza. - Odezwiesz się do mnie czy nie? - spytał
- Ty chciałeś pogadać nie ja - przypomniałam mu.
- Pamiętasz co ci powiedziałem? - zatrzymał mnie i spojrzał mi w oczy
- Nie - ledwo to powiedziałam.
- Mogę to powtórzyć. Mogę to nawet wykrzyczeć jeśli nie pamiętasz - przyznał i już chciał coś wykrzyczeć ale w porę zakryłam mu usta swoją dłonią.
- Nie krzycz bo będą się na ciebie ludzie gapić - poprosiłam.
- To ci to powiem - zaczął a ja westchnęłam. - Powiedziałem ci wtedy, że cię kocham i będę czekać nawet te kilka lat - dodał. - Powiedziałem ci też, że żałuję tego jak cię potraktowałem. Chciałbym cofnąć czas i to zmienić ale wiem, że nie dam rady. Chciałbym też abyś mi wybaczyła bo mi na tobie bardzo zależy - wyznał.
Federico
Ludmiła stała ze spuszczoną głową.
- I co mam ci teraz powiedzieć co? - odezwała się po chwili - Że ci
wybaczam, że zapomnę i wszystko będzie dobrze? - zapytała podnosząc
głowę do góry
- Nie wiem. Możemy chociaż zapomnieć o wszystkim i zacząć od nowa? - spytałem nadal patrząc jej w oczy
- I jak ja mam to zrobić?
- Hmm... może tak? - zaproponowałem - Cześć jestem Federico zdradzisz mi swoje imię? - zaśmiałem się a ona ze mną
- Idiota z ciebie wiesz? - spytała retorycznie - Jestem Ludmiła -
uścisnęliśmy sobie dłonie. - Muszę wracać - odwróciła się i chciała
odejść ale objąłem ją ręką w pasie i odwróciłem w swoją stronę tym samym
złączając nasze usta w pocałunku. Od tego powinienem zacząć a nie tyle
czekać. - Mieliśmy zacząć od nowa - szepnęła jak się od siebie
oderwaliśmy.
- Ja zacząłem. Powinienem zrobić to już dawno - również szepnąłem.
- Powiedz mi jedną rzecz - zaczęła dotykając jednym palcem mojego policzka. - Dlaczego ja ci tak szybko wybaczyłam co? - dodała
- Szybko?! Czekałem ponad cztery lata - zaprotestowałem.
- No ale... normalnie to ja bym czekała jeszcze dłużej aby dać ci
nauczkę a ty tak po prostu mówisz żebyśmy zaczęli od nowa a chwilę
później mnie całujesz. Nie rozumie cię - przyznała.
- Wiesz nie wiem. Mam tylko nadzieję, że ci na mnie zależy tak bardzo ja mnie na tobie - odpowiedziałem z nadzieją.
- Mi na tobie zależy odkąd tylko cię poznałam i właśnie dlatego chciałam
ci pomóc ale wyszło jak wyszło - wzruszyła ramionami spuszczając głowę w
dół.
- Ludmiła jeśli nadal nie chcesz mi wybaczyć i żebyśmy byli chociaż
przyjaciółmi to... - nie dokończyłem bo dziewczyna przyłożyła palec do
moich ust.
- Nie o to mi chodzi - odparła i odsunęła się ode mnie.
- No to o co? - spytałem
- Sama nie wiem. Przez te cztery lata czułam tak jakby pustkę. Nie
miałam przy sobie nikogo bliskiego. Mimo, że rozmawiałam z rodziną i
przyjaciółmi codziennie nadal czułam, że mi czegoś brakuje. Dopiero
teraz zrozumiałam czego mi brakowało cały ten czas - zakończyła.
- Czyli czego?
- Miłości.
- Ale przecież miałaś osoby, które cię kochają - stwierdziłem.
- Dobrze wiesz, że nie o takiej miłości mówię - pierwszy raz spojrzała mi w oczy. - Mówię o miłości do drugiej osoby, która kocha cię tak samo mocno jak ty ją - dodała.
- Ty mnie kochasz? - zdziwiłem się
- A jak myślisz? Gdyby tak nie było czy bym się zgodziła na tą rozmowę, która nadal trwa i podczas, której mnie pocałowałeś? - zapytała odchodząc kawałek ode mnie i podchodząc do drzewa, o które się oparła plecami
- Wiesz mogłaś się zgodzić tylko i wyłącznie dlatego żebym dał ci spokój - próbowałem jakoś ją zmylić.
- Jeśli tak myślisz to jesteś większym idiotą niż przypuszczałam - przechyliła głowę na lewą stronę. Podszedłem do niej i podparłem się lewą ręką o drzewo.
- Wcale nie jestem idiotą chciałem się tylko z tobą podroczyć i tyle - zaśmiałem się.
- Serio? - spojrzała na mnie
- No tak - odpowiedziałem.
- Ej a to prawda co Camila mi powiedziała? - spytała
- Czyli co?
- Że zaraz po moim wyjeździe wszystko rzuciłeś i stałeś się inny.
- Tak to prawda. A wiedziałabyś gdybyś czytała wiadomości ode mnie - westchnąłem.
- No tak nie postąpiłam zbyt mądrze - przyznała.
- Może i nie było to zbyt mądre ale ja chyba wiem jak możesz to naprawić - stwierdziłem.
- Co? Niby jak?
- Możesz mi powiedzieć czy są jakieś szansę abyśmy byli razem - wyjaśniłem.
- Jakieś na pewno są tylko nie wiem jakie - droczyła się ze mną.
- Serio? - zbliżyłem się do niej - A teraz zmienisz zdanie? - dodałem
- Nie. Szanse nadal są takie same - uparta jest i to bardzo.
- To co? Mogę sobie iść tak? - postanowiłem też się z nią podroczyć
- A sobie idź jak chcesz - wzruszyła ramionami.
- No to pa - odsunąłem się od niej i odwróciłem z zamiarem odejścia.
- Możesz się odwrócić wiem, że i tak nigdzie nie pójdziesz - zaśmiała się.
- Skąd wiesz? - spytałem odwracając się do niej twarzą i ustawiając jak wcześniej
- Stąd, że jeszcze tu jesteś - odparła.
- Okropna jesteś wiesz? - zaśmiałem się
- Tak nie wiedziałam - udała zdziwienie.
- A te szanse nadal są niewiadome? - zbliżyłem się do niej bardziej
- Raczej tak - odpowiedziała udając, że się zastanawia.
- Ludmiła mogę mieć pytanie - zacząłem kładąc swoją dłoń na jej udo.
- Zależy jakie - powiedziała łapiąc moją rękę i kładąc sobie na talii ale ja z powrotem położyłem ją tam gdzie była.
- Jeśli chodzi o nas - przerwała mi.
- O nas? Nie wiem czy my w ogóle istniejemy razem - droczyła się.
- Zamknij oczy - poprosiłem.
- Co chcesz mnie porwać? - zażartowała
- To wcale nie głupi pomysł. Wypuściłbym cię dopiero jakbyś mi wybaczyła - również nie mówiłem tego na poważnie. - Zamknij te swoje piękne oczy no już - dodałem.
- Wow powiedziałeś, że mam piękne oczy. Co tobie się stało? - zaśmiała się zamykając oczy
- Tak szczerze to nie wiem ale chyba ty tak na mnie działasz - zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i lekko pocałowałem ją w policzek ale bardzo blisko ust.
- Ty co? Kazałeś mi zamknąć oczy tylko żeby mnie pocałować w policzek? - zdziwiła się otwierając jedno oko
- Ej zamknij - rozkazałem a ona z powrotem je zamknęła. - Jak mam cię przekonać żeby zmieniły się szanse na to abyśmy byli razem? - spytałem
- Wymyśl coś. Ja nie wiem - podniosła ręce do góry ale już nie dała rady ich opuścić bo byłem zbyt blisko niej. - Możesz się trochę odsunąć? - dodała
- Powiedziałaś abym coś wymyślił więc wymyślam - przypomniałem całując kąciki jej ust.
- I to tyle tak? Dobra to mogę już iść? - zapytała otwierając oczy - Fede nie myślisz, że jesteś za blisko? - spytała
- Ludmiła nie rozumie cię - odsunąłem się od niej i usiadłem na ławce obok drzewa. - Mówisz mi, że ci na mnie zależy, później się ze mną droczysz a teraz udajesz, że nic między nami nie ma - westchnąłem.
- Nie wiesz czemu się tak zachowuje? - spojrzała na mnie podchodząc do ławki - Jesteś pierwszym chłopkiem na, którym aż tak mi zależy. Nigdy nie byłam na prawdę zakochana a ty nagle oczekujesz ode mnie, że rzucę ci się na szyję i będziemy razem - dokończyła i chciała odejść ale szybko złapałem jej dłoń i pociągnąłem dziewczynę na swoje kolana.
- Przepraszam nie wiedziałem, że nigdy nie byłaś zakochana ale mamy coś wspólnego - uśmiechnąłem się do niej.
- Też cię przepraszam - oparła swoje czoło o moje. - Nie powinnam tak się zachowywać. Ale mogę ci to wynagrodzić - oznajmiła.
- A niby jak? - zdziwiłem się
- Powiem ci tylko, że.. - przerwała na chwilę i pocałowała mnie w policzek - na prawdę mi na tobie zależy i jakby to powiedzieć - spojrzałem na nią ciekawy. - Hmm.. chyba nie dam rady tego powiedzieć - odparła.
- Czego?
- No tego co ty mi powiedziałeś kilka razy.
- Że mnie kochasz? Wiesz, że nie musisz tego... - nie dokończyłem zdania bo blondynka złożyła na moich ustach pocałunek.. Od razu go odwzajemniłem. Oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi a ja położyłem jedną rękę na jej plecach a drugą na udzie. - Nie musisz tego mówić - dokończyłem jak się od siebie odsunęliśmy.
- Teraz to wiem - szepnęła.
- Odprowadzę cię do domu bo pewnie jesteś już zmęczona - wstaliśmy z ławki.
- Trochę - uśmiechnęła się a ja wplotłem swoje palce w jej i ruszyliśmy w stronę jej domu. Po kilkunastominutowym spacerze dotarliśmy.
- No to pa - zasmuciłem się trochę.
- Widzimy się jutro? - zapytała
- Tak. Leon coś mówił, że idą do Resto a skoro idą oni to ja też. Teraz tym bardziej chcę tam chodzić - uśmiechnąłem się do niej.
- Kochany jesteś - pocałowała mnie w policzek. - Papa - pomachała mi i weszła do środka.
Następny dzień.
Siedzieliśmy już w Resto prawie całą paczką. Tylko Lara i Diego poszli gdzieś. Nagle do baru weszła Ludmiła.
- No hej kochani - uśmiechnęła się podchodząc do naszego stolika.
- Hej - odwzajemniliśmy uśmiech.
- Co robicie tu tak wcześnie? - zdziwiła się
- Nie mamy co robić więc tu siedzimy - odpowiedziała Violetta. - A ty? - zapytała
- Ee... - nie zdążyła nic powiedzieć bo usłyszeliśmy głos Luci.
- Ludmiła chodź tutaj - zawołał ją.
- Idę już - odkrzyknęła mu. - Zaraz wracam - odeszła od nas na chwilę. Spojrzałem na resztę.
- Nie kumam - przyznał Andres.
- Teraz nie tylko ty - dodał Maxi. Po chwili wróciła do nas Ludmi.
- Pracujesz tu? - zdziwili się wszyscy oprócz mnie
- Tak. Od wczoraj - odpowiedziała opierając się o moje krzesło.
- Fajnie czemu nic o tym nie wiem? - spytała Francesca - LUCA - wydarła się na cały bar i poszła do brata.
- Dobra wracam do pracy - blondynka poszła do jakiegoś stolika.
- Ej co robimy? Nudzi mi się - narzekała Camila.
- Nie tylko tobie słońce - Natalia oparła się o przyjaciółkę.
- Ej a my to co? - spytali razem Maxi i Broduey
- Jajco - odpowiedziały im.
- Lu nalejesz mi jeszcze soku jagodowego? - zawołał ją Andres
- A czy ja mam z tobą coś wspólnego? - spytała podchodząc do niego i biorąc od niego kubek
- Też cię uwielbiam - zaśmiał się po czym oberwał od niej po głowie. - Bolało - jęknął a my się zaśmialiśmy.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała blondynka jak wracała z sokiem
- Właśnie nie - westchnął Marco.
- To ja mam dla was propozycję - zaczęła siadając na wolnym krześle koło mnie a my na nią spojrzeliśmy. - Dzisiaj o 20 gdzieś wychodzimy ale ja was zaprowadzę bo to niespodzianka - dodała tajemniczo.
- Co chcesz nas porwać? - zaśmiałem się
- Haha ale śmieszne. Nie kradnij mi tekstów głupku - walnęła mi w tył głowy i wróciła do pracy.
- Za co oberwałem? - krzyknąłem za nią
- Za swoją głupotę - odkrzyknęła mi. Przyjaciele na mnie spojrzeli.
- Co? - zdziwiłem się
- Od kiedy ona z tobą normalnie gada? - zaciekawiła się Violetta
- Eee... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Eee.. wyduś to z siebie Fede - zarządził Leon.
- No ten ymm.. ee... - jąkałem się.
- Fede co tobie? - zaśmiał się Marco
- Nic?! - bardziej zapytałem niż stwierdziłem - Zaraz wracam - szybko wstałem i poszedłem do sali prób.
- Dobra co ty robisz? - zaśmiała się Ludmiła widząc mnie
- Chowam się proste i logiczne - uśmiechnąłem się
- Przed kim? - zdziwiła się
- Przed resztą. Pytają się mnie od kiedy ty ze mną normalnie gadasz i co ja mam im odpowiedzieć? - spojrzałem na nią oczekując odpowiedzi
- Może prawdę co? Albo nie lepiej nie - zaprzeczyła szybko sama sobie.
- Dobra to przynajmniej jak mam stąd wyjść? - spytałem
- Przez drzwi?!
- Zaczynam wątpić w to, że chcesz mi pomóc - stwierdziłem.
- Nie no chcę ci pomóc ale no nie wiem jak - wzruszyła ramionami. - Wracam do pracy - wzięła jakieś owoce w skrzynce i wyszła. Chwilę za nią wyszedłem i ja.
- To co powiesz nam? - zapytała Cami
- Nie rozmawia ze mną normalnie. Przecież nazwała mnie głupkiem i walnęła w głowę - szybko wymyśliłem.
- Ale jeszcze tydzień temu nazywała cię debilem. Mówiła, że ci nigdy nie wybaczy i nawet nie chciała się do ciebie odezwać. Skąd nagle taka zmiana u niej? - dodała Naty
- A ja wiem? Muszę lecieć pa - wyszedłem.
- Czyli czego?
- Miłości.
- Ale przecież miałaś osoby, które cię kochają - stwierdziłem.
- Dobrze wiesz, że nie o takiej miłości mówię - pierwszy raz spojrzała mi w oczy. - Mówię o miłości do drugiej osoby, która kocha cię tak samo mocno jak ty ją - dodała.
- Ty mnie kochasz? - zdziwiłem się
- A jak myślisz? Gdyby tak nie było czy bym się zgodziła na tą rozmowę, która nadal trwa i podczas, której mnie pocałowałeś? - zapytała odchodząc kawałek ode mnie i podchodząc do drzewa, o które się oparła plecami
- Wiesz mogłaś się zgodzić tylko i wyłącznie dlatego żebym dał ci spokój - próbowałem jakoś ją zmylić.
- Jeśli tak myślisz to jesteś większym idiotą niż przypuszczałam - przechyliła głowę na lewą stronę. Podszedłem do niej i podparłem się lewą ręką o drzewo.
- Wcale nie jestem idiotą chciałem się tylko z tobą podroczyć i tyle - zaśmiałem się.
- Serio? - spojrzała na mnie
- No tak - odpowiedziałem.
- Ej a to prawda co Camila mi powiedziała? - spytała
- Czyli co?
- Że zaraz po moim wyjeździe wszystko rzuciłeś i stałeś się inny.
- Tak to prawda. A wiedziałabyś gdybyś czytała wiadomości ode mnie - westchnąłem.
- No tak nie postąpiłam zbyt mądrze - przyznała.
- Może i nie było to zbyt mądre ale ja chyba wiem jak możesz to naprawić - stwierdziłem.
- Co? Niby jak?
- Możesz mi powiedzieć czy są jakieś szansę abyśmy byli razem - wyjaśniłem.
- Jakieś na pewno są tylko nie wiem jakie - droczyła się ze mną.
- Serio? - zbliżyłem się do niej - A teraz zmienisz zdanie? - dodałem
- Nie. Szanse nadal są takie same - uparta jest i to bardzo.
- To co? Mogę sobie iść tak? - postanowiłem też się z nią podroczyć
- A sobie idź jak chcesz - wzruszyła ramionami.
- No to pa - odsunąłem się od niej i odwróciłem z zamiarem odejścia.
- Możesz się odwrócić wiem, że i tak nigdzie nie pójdziesz - zaśmiała się.
- Skąd wiesz? - spytałem odwracając się do niej twarzą i ustawiając jak wcześniej
- Stąd, że jeszcze tu jesteś - odparła.
- Okropna jesteś wiesz? - zaśmiałem się
- Tak nie wiedziałam - udała zdziwienie.
- A te szanse nadal są niewiadome? - zbliżyłem się do niej bardziej
- Raczej tak - odpowiedziała udając, że się zastanawia.
- Ludmiła mogę mieć pytanie - zacząłem kładąc swoją dłoń na jej udo.
- Zależy jakie - powiedziała łapiąc moją rękę i kładąc sobie na talii ale ja z powrotem położyłem ją tam gdzie była.
- Jeśli chodzi o nas - przerwała mi.
- O nas? Nie wiem czy my w ogóle istniejemy razem - droczyła się.
- Zamknij oczy - poprosiłem.
- Co chcesz mnie porwać? - zażartowała
- To wcale nie głupi pomysł. Wypuściłbym cię dopiero jakbyś mi wybaczyła - również nie mówiłem tego na poważnie. - Zamknij te swoje piękne oczy no już - dodałem.
- Wow powiedziałeś, że mam piękne oczy. Co tobie się stało? - zaśmiała się zamykając oczy
- Tak szczerze to nie wiem ale chyba ty tak na mnie działasz - zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i lekko pocałowałem ją w policzek ale bardzo blisko ust.
- Ty co? Kazałeś mi zamknąć oczy tylko żeby mnie pocałować w policzek? - zdziwiła się otwierając jedno oko
- Ej zamknij - rozkazałem a ona z powrotem je zamknęła. - Jak mam cię przekonać żeby zmieniły się szanse na to abyśmy byli razem? - spytałem
- Wymyśl coś. Ja nie wiem - podniosła ręce do góry ale już nie dała rady ich opuścić bo byłem zbyt blisko niej. - Możesz się trochę odsunąć? - dodała
- Powiedziałaś abym coś wymyślił więc wymyślam - przypomniałem całując kąciki jej ust.
- I to tyle tak? Dobra to mogę już iść? - zapytała otwierając oczy - Fede nie myślisz, że jesteś za blisko? - spytała
- Ludmiła nie rozumie cię - odsunąłem się od niej i usiadłem na ławce obok drzewa. - Mówisz mi, że ci na mnie zależy, później się ze mną droczysz a teraz udajesz, że nic między nami nie ma - westchnąłem.
- Nie wiesz czemu się tak zachowuje? - spojrzała na mnie podchodząc do ławki - Jesteś pierwszym chłopkiem na, którym aż tak mi zależy. Nigdy nie byłam na prawdę zakochana a ty nagle oczekujesz ode mnie, że rzucę ci się na szyję i będziemy razem - dokończyła i chciała odejść ale szybko złapałem jej dłoń i pociągnąłem dziewczynę na swoje kolana.
- Przepraszam nie wiedziałem, że nigdy nie byłaś zakochana ale mamy coś wspólnego - uśmiechnąłem się do niej.
- Też cię przepraszam - oparła swoje czoło o moje. - Nie powinnam tak się zachowywać. Ale mogę ci to wynagrodzić - oznajmiła.
- A niby jak? - zdziwiłem się
- Powiem ci tylko, że.. - przerwała na chwilę i pocałowała mnie w policzek - na prawdę mi na tobie zależy i jakby to powiedzieć - spojrzałem na nią ciekawy. - Hmm.. chyba nie dam rady tego powiedzieć - odparła.
- Czego?
- No tego co ty mi powiedziałeś kilka razy.
- Że mnie kochasz? Wiesz, że nie musisz tego... - nie dokończyłem zdania bo blondynka złożyła na moich ustach pocałunek.. Od razu go odwzajemniłem. Oplotła swoje dłonie wokół mojej szyi a ja położyłem jedną rękę na jej plecach a drugą na udzie. - Nie musisz tego mówić - dokończyłem jak się od siebie odsunęliśmy.
- Teraz to wiem - szepnęła.
- Odprowadzę cię do domu bo pewnie jesteś już zmęczona - wstaliśmy z ławki.
- Trochę - uśmiechnęła się a ja wplotłem swoje palce w jej i ruszyliśmy w stronę jej domu. Po kilkunastominutowym spacerze dotarliśmy.
- No to pa - zasmuciłem się trochę.
- Widzimy się jutro? - zapytała
- Tak. Leon coś mówił, że idą do Resto a skoro idą oni to ja też. Teraz tym bardziej chcę tam chodzić - uśmiechnąłem się do niej.
- Kochany jesteś - pocałowała mnie w policzek. - Papa - pomachała mi i weszła do środka.
Następny dzień.
Siedzieliśmy już w Resto prawie całą paczką. Tylko Lara i Diego poszli gdzieś. Nagle do baru weszła Ludmiła.
- No hej kochani - uśmiechnęła się podchodząc do naszego stolika.
- Hej - odwzajemniliśmy uśmiech.
- Co robicie tu tak wcześnie? - zdziwiła się
- Nie mamy co robić więc tu siedzimy - odpowiedziała Violetta. - A ty? - zapytała
- Ee... - nie zdążyła nic powiedzieć bo usłyszeliśmy głos Luci.
- Ludmiła chodź tutaj - zawołał ją.
- Idę już - odkrzyknęła mu. - Zaraz wracam - odeszła od nas na chwilę. Spojrzałem na resztę.
- Nie kumam - przyznał Andres.
- Teraz nie tylko ty - dodał Maxi. Po chwili wróciła do nas Ludmi.
- Pracujesz tu? - zdziwili się wszyscy oprócz mnie
- Tak. Od wczoraj - odpowiedziała opierając się o moje krzesło.
- Fajnie czemu nic o tym nie wiem? - spytała Francesca - LUCA - wydarła się na cały bar i poszła do brata.
- Dobra wracam do pracy - blondynka poszła do jakiegoś stolika.
- Ej co robimy? Nudzi mi się - narzekała Camila.
- Nie tylko tobie słońce - Natalia oparła się o przyjaciółkę.
- Ej a my to co? - spytali razem Maxi i Broduey
- Jajco - odpowiedziały im.
- Lu nalejesz mi jeszcze soku jagodowego? - zawołał ją Andres
- A czy ja mam z tobą coś wspólnego? - spytała podchodząc do niego i biorąc od niego kubek
- Też cię uwielbiam - zaśmiał się po czym oberwał od niej po głowie. - Bolało - jęknął a my się zaśmialiśmy.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała blondynka jak wracała z sokiem
- Właśnie nie - westchnął Marco.
- To ja mam dla was propozycję - zaczęła siadając na wolnym krześle koło mnie a my na nią spojrzeliśmy. - Dzisiaj o 20 gdzieś wychodzimy ale ja was zaprowadzę bo to niespodzianka - dodała tajemniczo.
- Co chcesz nas porwać? - zaśmiałem się
- Haha ale śmieszne. Nie kradnij mi tekstów głupku - walnęła mi w tył głowy i wróciła do pracy.
- Za co oberwałem? - krzyknąłem za nią
- Za swoją głupotę - odkrzyknęła mi. Przyjaciele na mnie spojrzeli.
- Co? - zdziwiłem się
- Od kiedy ona z tobą normalnie gada? - zaciekawiła się Violetta
- Eee... - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Eee.. wyduś to z siebie Fede - zarządził Leon.
- No ten ymm.. ee... - jąkałem się.
- Fede co tobie? - zaśmiał się Marco
- Nic?! - bardziej zapytałem niż stwierdziłem - Zaraz wracam - szybko wstałem i poszedłem do sali prób.
- Dobra co ty robisz? - zaśmiała się Ludmiła widząc mnie
- Chowam się proste i logiczne - uśmiechnąłem się
- Przed kim? - zdziwiła się
- Przed resztą. Pytają się mnie od kiedy ty ze mną normalnie gadasz i co ja mam im odpowiedzieć? - spojrzałem na nią oczekując odpowiedzi
- Może prawdę co? Albo nie lepiej nie - zaprzeczyła szybko sama sobie.
- Dobra to przynajmniej jak mam stąd wyjść? - spytałem
- Przez drzwi?!
- Zaczynam wątpić w to, że chcesz mi pomóc - stwierdziłem.
- Nie no chcę ci pomóc ale no nie wiem jak - wzruszyła ramionami. - Wracam do pracy - wzięła jakieś owoce w skrzynce i wyszła. Chwilę za nią wyszedłem i ja.
- To co powiesz nam? - zapytała Cami
- Nie rozmawia ze mną normalnie. Przecież nazwała mnie głupkiem i walnęła w głowę - szybko wymyśliłem.
- Ale jeszcze tydzień temu nazywała cię debilem. Mówiła, że ci nigdy nie wybaczy i nawet nie chciała się do ciebie odezwać. Skąd nagle taka zmiana u niej? - dodała Naty
- A ja wiem? Muszę lecieć pa - wyszedłem.
Rozdział 4 "Studia"
Federico
- Fede ona serio jest na ciebie wściekła za wczoraj. Nie dość, że ją wystawiłeś to jeszcze okłamałeś - powiedział do mnie Leon.
- No wiem ale.. to Diego mnie wyciągną na tą imprezę - broniłem się.
- Ją to nie przekonuje. Radzę ci jakoś z nią pogadać aby ci wybaczyła bo za miesiąc wyjeżdża i nie zobaczysz jej przez kilka lat - stwierdził a ja na niego spojrzałem.
- Jak to wyjeżdża? - zapytałem
- Dostała się na studia i wyjeżdża - wzruszył ramionami.
- TY - wskazałem na kumpla gadającego z przyjaciółmi mojego kuzyna. - Po jaką cholerę ty mnie wyciągałeś na tą imprezę? - wkurzyłem się podchodząc do niego
- No bo reszta szła to co? Mieliśmy siedzieć jak idioci w domu? - zapytał
- Ja bym na przykład tak wolał. Od teraz nie jesteśmy już kumplami - odszedłem od nich. Chodziłem cały czas po mieście bez celu. I co ja mam teraz zrobić? Jak ona wyjedzie to co ja zrobię? Powiedziała, że mi pomaga bo chce a ja co zrobiłem? Niby chciałem aby mi pomogła ale ją zawiodłem. Jestem debilem. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer ślicznej blondynki, która nawiasem mówiąc teraz mnie nienawidzi.
- Halo? - usłyszałem jej głos
- Ludmiła pogadaj... - nie dokończyłem bo się rozłączyła. - Jestem idiotą - wykrzyknąłem na głos a ludzie na mnie spojrzeli. Nie przejąłem się tym tylko poszedłem w stronę mieszkania.
Kilka dni później.
Leon i Viola zaprosili mnie do Resto. Nie wiem po co ale się zgodziłem.
- Dobra to po co kazaliście mi przyjść? - zapytałem podchodząc do ich paczki
- Bo nie masz co robić a jeśli będziesz z nami siedział to spędzisz trochę czasu z naszą Ludmi - wyjaśnił Broduey.
- Tak? Chyba wam się to nie uda - westchnąłem.
- Siadaj i nie marudź - rozkazał mój kuzyn a ja usiadłem koło niego.
- Hej miśki - po kilku minutach do baru weszła Ludmiła. - Pa - odwróciła się i chciała wyjść jak tylko mnie zobaczyła.
- Lu zaczekaj - wstałem i poszedłem za nią.
- Daj mi spokój - nie odwracała się tylko szła dalej.
- Przepraszam, że tak wyszło. Nie chciałem cię wystawić. Diego powiedział, że wszyscy nasi znajomi idą na tą imprezę i jeśli nie pójdziemy to będziemy idiotami siedzącymi w domu. No to się zgodziłem. Miałem tam być tylko chwilę bo chciałem iść do ciebie. Jednak chłopaki mnie namówili abym trochę wziął i no wiesz jak to jest z osobami z nałogiem. Nie dałem rady odmówić. Miałem wziąć tylko trochę ale skończyło się na tym, że wziąłem więcej niż miałem w planie a później wy przyszliście. Przepraszam - zakończyłem swój monolog.
- Nie chcę żadnych przeprosin i to od takiego debila. Myślałam, że jak ci będę pomagała to coś zdziałam ale najwyraźniej tobie już nie można pomóc - przyznała nadal idąc przed siebie.
- To co mam zrobić abyś mi wybaczyła? - zapytałem a ona się zatrzymała i odwróciła w moją stronę
- Nic. Nic bo ja nigdy ci nie wybaczę - po wypowiedzeniu tych słów odwróciła się i szybkim krokiem odeszła.
Miesiąc później.
Miesiąc później.
Ludmiła
Przez ostatni miesiąc każdą minutę spędzałam z przyjaciółmi i rodziną. Dzisiaj już wyjeżdżam. Wyjeżdżam do Hiszpanii na 4 lata. Tyle czasu bez moich najbliższych. Co ja zrobię? Nikogo tam nie znam. Jak już tu wrócę będę miała 23 lata. Mam nadzieję, że znajdę jakąś pracę.
- Ludmiła - zawołał mnie wujek z dołu. Popatrzyłam jeszcze raz na swój pokój, chwyciłam walizkę i zeszłam na dół.
- Gotowa? - ciocia na mnie spojrzała
- Na to żeby was opuścić nigdy nie będę gotowa ale chcę jechać na te studia - przyznałam.
- Chodźmy - wyszliśmy z domu i poszliśmy do auta. Dojechaliśmy na lotnisko w ciągu 20 minut. Kiedy weszliśmy do budynku czekali na mnie już tam przyjaciele.
- Słuchajcie na prawdę będzie mi was brakować. Najbardziej na świecie. To wy mi pomogliście po śmierci rodziców. Kocham was najbardziej na świecie i zawsze tak będzie. Obiecuję, że codziennie będę dzwonić do was - odparłam.
- No chodź tu kochanie - ciocia i wujek mnie przytulili.
- Pa skarbeczku - przytuliłam moją kuzynkę i pocałowałam ją w czółko. - Viola uwielbiam cię i będę tęsknić. Znamy się od dziecka. Nigdy się nie kłóciłyśmy i... - przerwała mi.
- Przestań bo się rozpłaczę - poprosiła po czym się przytuliłyśmy.
- Kocham cię - szepnęłam do jej ucha.
- Ja ciebie też - wyszeptała.
- Leon ty weź się nią opiekuj dobra? - spojrzałam na niego
- Przecież wiesz, że będę - uśmiechnął się i mnie przytulił. - Będę tęsknić - dodał.
- Ja też - powtórzyłam. - Naty nie kłóć się tak często z Maxi'm jak wcześniej ok? Mam nadzieję, że jak wrócę to nadal będziemy chodziły na te nasze zakupy - powiedziałam do niej.
- Z tym pierwszy nie wiem czy mogę ci to obiecać bo nas znasz ale obiecuję, że te nasze zakupy zawsze będziemy robić razem - przytuliłyśmy się mocno.
- Maxi ja ciebie proszę tylko o jedno... nie zmień się przez te 4 lata. Bądź tym samym Maxi'm co go tak uwielbiam - poprosiłam.
- Też będę tęsknić - przytulił mnie do siebie.
- Andi ja mam nadzieję, że ty choć trochę zmądrzejesz - zaśmiałam się podchodząc do niego.
- Ludmiła nie oszukujmy się... do tego nigdy nie dojdzie - stwierdził.
- To przynajmniej się nie zmień - po moich policzkach już spływały łzy. - Broduey, Marco wy dbajcie o dziewczyny proszę was i nie zapomnijcie, że jeśli je skrzywdzicie ja skrzywdzę was - pogroziłam im zabawnie palcem. - Ale tak na serio to będę za wami tęsknić - przytuliłam najpierw Marco a później Broduey'a.
- My też - odparli.
- Cami będzie mi ciebie brakować. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jak każdy z was. Tylko proszę cię nie zmień się i bądź zawsze uśmiechniętą i wybuchową Camilą Torres ok? - zapytałam
- Zawsze nią będę - obiecała po czym się przytuliłyśmy.
- Fran wiesz co? Nie wiem co ci powiedzieć bo normalnie już płaczę - przyznałam. - Po prostu powiem ci to co wszystkim. Nie zmieniaj się. Kocham cię bardzo mocno - wyszeptałam.
- Ja ciebie też Lud - od razu się przytuliłyśmy.
- Będę za wami tęsknić - powiedziałam do wszystkich. - Pa - pomachałam im, wzięłam rączkę walizki i skierowałam się w stronę wejścia do samolotu.
- LUDMIŁA - usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Federico. Co do niego to się do niego nie odzywałam przez ten miesiąc. Podbiegł do mnie cały zdyszany. Wygląda jakby biegł całą drogę na lotnisko.
- Czego chcesz? - zapytałam oschle
- Słuchaj nie chcę abyś mnie tak zapamiętała - wyznał.
- Sam do tego doprowadziłeś - popatrzyłam na niego.
- I cię za to przepraszam - powtórzył już któryś raz. - Przepraszam za to co zrobiłem. Wiem nie powinienem. Jestem idiotą i mogę to wykrzyczeć na całe lotnisko. Tylko proszę wybacz mi - spojrzał mi w oczy.
- Federico powiedziałam ci coś - przypomniałam mu.
- Ja wiem ale... ja sobie tego nie wybaczę jeśli ty zapamiętasz mnie jako debila, który tylko zmarnował ci dwa tygodnie na pomoc z nałogiem a i tak się nie wyleczył - powiedział.
- Muszę iść - chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
- Dobra skoro mi nie wybaczysz wiedz tylko jedno... - zaczął - Ja... ja cię kocham i będę na ciebie czekał nawet przez te kilka lat - oznajmił mi patrząc w moje oczy.
- Żegnaj Federico - odwróciłam się i ruszyłam w stronę wejścia do samolotu.
- Przepraszam - usłyszałam jeszcze raz jego głos po czym weszłam do ogromnej latającej maszyny. Zajęłam swoje miejsce i czekałam aż samolot wzniesie się do góry.
- Gotowa? - ciocia na mnie spojrzała
- Na to żeby was opuścić nigdy nie będę gotowa ale chcę jechać na te studia - przyznałam.
- Chodźmy - wyszliśmy z domu i poszliśmy do auta. Dojechaliśmy na lotnisko w ciągu 20 minut. Kiedy weszliśmy do budynku czekali na mnie już tam przyjaciele.
- Słuchajcie na prawdę będzie mi was brakować. Najbardziej na świecie. To wy mi pomogliście po śmierci rodziców. Kocham was najbardziej na świecie i zawsze tak będzie. Obiecuję, że codziennie będę dzwonić do was - odparłam.
- No chodź tu kochanie - ciocia i wujek mnie przytulili.
- Pa skarbeczku - przytuliłam moją kuzynkę i pocałowałam ją w czółko. - Viola uwielbiam cię i będę tęsknić. Znamy się od dziecka. Nigdy się nie kłóciłyśmy i... - przerwała mi.
- Przestań bo się rozpłaczę - poprosiła po czym się przytuliłyśmy.
- Kocham cię - szepnęłam do jej ucha.
- Ja ciebie też - wyszeptała.
- Leon ty weź się nią opiekuj dobra? - spojrzałam na niego
- Przecież wiesz, że będę - uśmiechnął się i mnie przytulił. - Będę tęsknić - dodał.
- Ja też - powtórzyłam. - Naty nie kłóć się tak często z Maxi'm jak wcześniej ok? Mam nadzieję, że jak wrócę to nadal będziemy chodziły na te nasze zakupy - powiedziałam do niej.
- Z tym pierwszy nie wiem czy mogę ci to obiecać bo nas znasz ale obiecuję, że te nasze zakupy zawsze będziemy robić razem - przytuliłyśmy się mocno.
- Maxi ja ciebie proszę tylko o jedno... nie zmień się przez te 4 lata. Bądź tym samym Maxi'm co go tak uwielbiam - poprosiłam.
- Też będę tęsknić - przytulił mnie do siebie.
- Andi ja mam nadzieję, że ty choć trochę zmądrzejesz - zaśmiałam się podchodząc do niego.
- Ludmiła nie oszukujmy się... do tego nigdy nie dojdzie - stwierdził.
- To przynajmniej się nie zmień - po moich policzkach już spływały łzy. - Broduey, Marco wy dbajcie o dziewczyny proszę was i nie zapomnijcie, że jeśli je skrzywdzicie ja skrzywdzę was - pogroziłam im zabawnie palcem. - Ale tak na serio to będę za wami tęsknić - przytuliłam najpierw Marco a później Broduey'a.
- My też - odparli.
- Cami będzie mi ciebie brakować. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jak każdy z was. Tylko proszę cię nie zmień się i bądź zawsze uśmiechniętą i wybuchową Camilą Torres ok? - zapytałam
- Zawsze nią będę - obiecała po czym się przytuliłyśmy.
- Fran wiesz co? Nie wiem co ci powiedzieć bo normalnie już płaczę - przyznałam. - Po prostu powiem ci to co wszystkim. Nie zmieniaj się. Kocham cię bardzo mocno - wyszeptałam.
- Ja ciebie też Lud - od razu się przytuliłyśmy.
- Będę za wami tęsknić - powiedziałam do wszystkich. - Pa - pomachałam im, wzięłam rączkę walizki i skierowałam się w stronę wejścia do samolotu.
- LUDMIŁA - usłyszałam jakiś głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Federico. Co do niego to się do niego nie odzywałam przez ten miesiąc. Podbiegł do mnie cały zdyszany. Wygląda jakby biegł całą drogę na lotnisko.
- Czego chcesz? - zapytałam oschle
- Słuchaj nie chcę abyś mnie tak zapamiętała - wyznał.
- Sam do tego doprowadziłeś - popatrzyłam na niego.
- I cię za to przepraszam - powtórzył już któryś raz. - Przepraszam za to co zrobiłem. Wiem nie powinienem. Jestem idiotą i mogę to wykrzyczeć na całe lotnisko. Tylko proszę wybacz mi - spojrzał mi w oczy.
- Federico powiedziałam ci coś - przypomniałam mu.
- Ja wiem ale... ja sobie tego nie wybaczę jeśli ty zapamiętasz mnie jako debila, który tylko zmarnował ci dwa tygodnie na pomoc z nałogiem a i tak się nie wyleczył - powiedział.
- Muszę iść - chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
- Dobra skoro mi nie wybaczysz wiedz tylko jedno... - zaczął - Ja... ja cię kocham i będę na ciebie czekał nawet przez te kilka lat - oznajmił mi patrząc w moje oczy.
- Żegnaj Federico - odwróciłam się i ruszyłam w stronę wejścia do samolotu.
- Przepraszam - usłyszałam jeszcze raz jego głos po czym weszłam do ogromnej latającej maszyny. Zajęłam swoje miejsce i czekałam aż samolot wzniesie się do góry.
Podeszliśmy do Federico.
- Cholera jasna - usłyszeliśmy jego głos kiedy opierał się o ścianę. Już chciał uderzyć w nią głową ale Leon go zatrzymał.
- Ej co ty robisz? - zapytał patrząc na kuzyna
- Wyładowuje się - odpowiedział.
- Co żałujesz teraz, że ją wystawiłeś? - spytałam
- Szczerze? - spojrzał na nas a my pokiwaliśmy głowami - Najbardziej na świecie. Ja nie rozumie jak mogłem być takim idiotą, takim debilem. Przez swoją głupotę straciłem super dziewczynę, która mi się podoba. Nie sory, którą kocham chociaż ona mnie nadal nienawidzi - wyznał.
- Kochasz ją? - zdziwieni na niego spojrzeliśmy
- I co z tego? Wyjechała. Nie wiem nawet kiedy wróci. Zresztą jak wróci nadal nie będzie chciała na mnie nawet spojrzeć - podniósł głos po czym opuścił budynek.
- To na pewno twój kuzyn? - zapytał Andres
- Hmm.. Lu mówiła żeby się nie zmienił?! Do tego nie dojdzie - westchnął Maxi.
- Dzieciaki wracajcie do domu - poprosiła nas ciocia Ludmiły.
- Dobrze - popatrzyliśmy jeszcze jak samolot odlatuje i wyszliśmy z lotniska.
- To co teraz robimy? - zapytała Camila
- Szczerze to ja nie mam na nic ochoty - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ja też. Może chodźmy po prostu do Resto? - zapytała Francesca
- To chodźmy - poszliśmy do baru brata Fran.
- Jak tam? Z tego co widzę to Lu już wyjechała - przyznał Luca patrząc na nas.
- Tak niestety - szepnęła Natalia.
- To co? Może jakiś sok na poprawę humoru co? - spojrzał na nas
- Dzięki Luca - usiedliśmy przy stoliku. Po chwili właściciel przyniósł nam soki.
- Każdy ma swój ulubiony - dodał. - Ej weźcie nie miejcie takich min. Zaśpiewajcie coś - poprosił. - No już Maxi za klawisze, Leon gitara, Broduey to samo, Andres perkusja - zarządził. Chłopaki nie chętnie wstali. - Marco to samo za gitarę się bierz - dodał. - No dalej - pogonił ich.
- Luca dzięki ale nawet śpiewa nam nie pomoże - Włoszka spojrzała na brata.
- Zobaczymy - uśmiechnął się. - Ven y canta - dodał w stronę chłopaków a oni zaczęli grać pierwsze nuty piosenki.
- Jak tam? Z tego co widzę to Lu już wyjechała - przyznał Luca patrząc na nas.
- Tak niestety - szepnęła Natalia.
- To co? Może jakiś sok na poprawę humoru co? - spojrzał na nas
- Dzięki Luca - usiedliśmy przy stoliku. Po chwili właściciel przyniósł nam soki.
- Każdy ma swój ulubiony - dodał. - Ej weźcie nie miejcie takich min. Zaśpiewajcie coś - poprosił. - No już Maxi za klawisze, Leon gitara, Broduey to samo, Andres perkusja - zarządził. Chłopaki nie chętnie wstali. - Marco to samo za gitarę się bierz - dodał. - No dalej - pogonił ich.
- Luca dzięki ale nawet śpiewa nam nie pomoże - Włoszka spojrzała na brata.
- Zobaczymy - uśmiechnął się. - Ven y canta - dodał w stronę chłopaków a oni zaczęli grać pierwsze nuty piosenki.
Cura tus heridas busca hoy
tu melodía vamos
Ven y canta sigue cantando
Piénsalo en color es hoy,
que tu sueño es mi canción
Ven y canta, sigue cantando
Piénsalo en color es hoy
que tu sueño es mi canción
El camino puede ser mejor,
si cantamos puede el corazon
Ven y canta, sigue cantando
El camino puede ser mejor,
si cantamos puede el corazon
cura tus heridas busca hoy tu melodía
vamos
El camino puede ser mejor,
si cantamos puede el corazon
De tu mano, siempre juntos
Ven y canta, sigue cantando
Piénsalo en color es hoy,
que tu sueño es mi canción
- I lepiej? - zapytał
- Troszeczkę - pokazałam palcami.
- Ale ważne, że jest - wzruszył ramionami i wrócił do obsługiwania klientów.
- My już idziemy - Naty, Maxi, Cami i Broduey wyszli z Resto jeszcze się z nami żegnając.
- Ja też - Andres wyszedł zaraz za nimi.
- Dobra ja pomogę Luce - postanowiła Fran.
- Pomogę ci - Marco poszedł za nią.
- Chodźmy - Leon złapał mnie za rękę i wyszliśmy z baru. Poszliśmy w stronę parku. Z daleka zauważyliśmy Federico siedzącego na ławce.
- Debil ze mnie - krzyczał co jakiś czas.
- Fede - podeszliśmy do niego.
- Przestań się obwiniać - poprosiłam.
- Nie rozumiecie - wstał i odszedł.
Rozdział 3 "Kłótnia"
wa tygodnie później.
Wyszłam z domu zamykając go na klucz i skierowałam się do Resto.
- Hej Luca - przywitałam się z bratem przyjaciółki.
- Cześć Lu. Reszta jest w sali prób - uśmiechnął się.
- Dzięki - odwzajemniłam gest i poszłam do przyjaciół. - Hej miśki - zawołałam.
- Hej - krzyknęli.
- Co śpiewacie? - zaciekawiłam się
- Nic przyszliśmy tu pogadać bo tam nie było nawet jak - odpowiedziała Natalia.
- Aha. Więc o czym gadacie? - zaśmiałam się a oni ze mną
- O wszystkim - Marco wzruszył ramionami.
- A właśnie Lu ja miałem się coś ciebie zapytać - Leon wstał i do mnie podszedł. - Nie widziałaś dzisiaj Federa? Od rana nie mam z nim kontaktu - stwierdził.
- Nie. Widziałam się z nim wczoraj ale dzisiaj jeszcze nie. O 15 ma do mnie przyjść bo jesteśmy umówieni - odpowiedziałam. - Ale czekaj od rana nie masz z nim kontaktu? - zapytałam
- Tak właściwie od wczoraj wieczorem - poprawił się kiedy usiedliśmy koło reszty a ja na niego spojrzałam.
- Czyli nie odbiera telefonu tak? - upewniałam się a on pokiwał głową - Dobra - wstałam z kanapy i wyciągnęłam telefon z torebki. Wybrałam szybko numer przyjaciela i do niego zadzwoniłam. Czekałam kilka sekund ale odezwała się sekretarka. - Nic. Sekretarka - odparłam.
- Chodzi o Fede? - spytała Viola a my pokiwaliśmy głowami
- Co robimy? - Cami zmieniła temat
- Nie wiem jak wy ale ja zabieram moją Natalkę do kina a później na spacer więc... pa - Maxi wyszedł z sali ciągnąc za sobą swoją dziewczynę.
- No tak my też idziemy na randkę. Ciao - Marcesca nam pomachała i wyszła.
- Dobra idę bo miałem posprzątać pokój ale się wymknąłem. Mama mnie zabije - Andres się zaśmiał po czym wyszedł.
- Ja i Broduey też idziemy. Jego rodzice mnie zaprosili na obiad a muszę się jeszcze przygotować - uśmiechnęła się Camila.
- Przecież ty zawsze wyglądasz ślicznie - westchnął Brazylijczyk ale ona nie słuchała tylko pocałowała mnie i Violę w policzki i wyszła razem z nim.
- To co? Idziemy do parku? - zapytałam patrząc na Leonettę
- Jasne - wstaliśmy i wyszliśmy. Po drodze cały czas rozmawialiśmy.
- Od razu tutaj poczekam na Federico bo ma tu być za jakąś godzinę - przyznałam.
- I co? Lepiej z nim? - zapytał Leon
- Trochę - westchnęłam cicho. Przez godzinę chodziliśmy po parku i gadaliśmy. Wreszcie Viola i Leon poszli do jego domu a ja zostałam aby poczekać na przyjaciela. Minęło pół godziny a on nie przyszedł. Czekałam następne pół godziny i nadal nic.
- Słońce - podeszły do mnie dziewczyny a chłopaki za nimi. - Idziesz z nami na dyskotekę? - zapytała Francesca
- Jasne - poszliśmy do jakiegoś klubu.
- A gdzie Fede? Podobno byliście umówieni - stwierdziła Violetta.
- Podobno. Nie przyszedł - odpowiedziałam. Kiedy byliśmy w klubie zauważyłam coś a raczej kogoś. - Leon - szturchnęłam przyjaciela.
- Co? - zapytał a ja pokazałam na drugą stronę sali
- Nie wierzę. Dwa tygodnie poszły na nic - wkurzona przecisnęłam się przez ludzi i podeszłam do chłopaka. - Dobrze się bawisz? - zapytałam stając za nim
- Co? - odwrócił się i mnie zobaczył - Oo... hej Ludmi - podrapał się po głowie. Od razu się odwróciłam i wyszłam z budynku. - Ludmiła stój - usłyszałam za sobą ale nie zwalniałam. Wręcz przeciwnie przyśpieszyłam. - Ludmiła zaczekaj proszę - złapał mnie za rękę a ja się odwróciłam i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
- Jesteś okropny - stwierdziłam.
- Daj mi wytłumaczyć - poprosił.
- Nie. Słuchaj ja zgodziłam się aby ci pomóc. Przez dwa tygodnie cały czas jaki miałam wolny poświęcałam tobie. Dzisiaj mieliśmy się spotkać znowu półtorej godziny temu ale ty mnie wystawiłeś. Teraz widzę cię w jakimś klubie z tym ohydnym czymś w ręce - mówiłam patrząc na niego. - Widzę, że moje starania poszły na marne - odwróciłam się i odeszłam od niego.
- Lu - krzyknął ale mu przerwałam.
- Nie nazywaj mnie tak. Przyjaciele mogą tak do mnie mówić ale... ty nim już nie jesteś - szybko poszłam do domu. Pobiegłam na górę wcześniej zamykając drzwi na klucz aby nikt nie wszedł. W pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja na prawdę chciałam mu pomóc. Zależy mi na nim i chciałam aby przestał brać narkotyki. Widocznie on tego nie chciał. Zrobił to abym się odczepiła. Po kilku minutowym myśleniu zasnęłam. Obudziłam się kilka godzin później kiedy zadzwonił dzwonek. Zeszłam na dół aby je otworzyć. Stała tam Viola z Leonem.
- Co się stało? - zapytali oboje
- Nic takiego - odparłam. - Wiecie co? Jestem trochę zmęczona lepiej już idźcie - dodałam. Nie chciałam być nie miła ale chcę obyć sama.
- No dobrze. Widzimy się jutro - Viola pocałowała mój jeden policzek a Leon drugi po czym wyszli. Wróciłam na górę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam piżamę. Położyłam się na łóżku ale nie mogłam zasnąć. Moje myśli krążyły wokół jednego imienia. Federico. Ludmi zapomnij o nim. Wystawił cię i okłamał. W końcu zasnęłam.
Następny dzień.
Kiedy się obudziłam była już godzina 10. Przetarłam oczy a na moich dłoniach został czarny ślad po tuszu. No tak zapomniałam zmyć makijaż. Szybko się ogarnęłam i ubrałam to:
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy jadłam zadzwonił dzwonek. Poszłam szybko aby otworzyć.
- Dzień dobry panna Ludmiła Ferro? - zapytał listonosz
- Tak to ja - potwierdziłam.
- Proszę podpisać tutaj i tu - pokazał mi właściwe miejsca po czym wręczył jakąś kopertę.
- Dziękuje do widzenia - zamknęłam za nim drzwi. Wróciłam do kuchni i otworzyłam dość dużą kopertę. Zaczęłam czytać. Nie wierzę! Dostałam się na studia psychologiczne w... Hiszpanii. To moja radość się skończyła. Schowałam list do torebki i wyszłam z domu najpierw go zamykając. Umówiłam się resztą w Resto więc się tam udałam.
- Cześć Lu - krzyknęli z uśmiechami.
- Hej - powiedziałam tylko tyle.
- Co jest? - zapytała Fran
- A niby czemu pytasz? - zdziwiłam się
- Bo widać - wzruszyła ramionami Camila.
- Bo ja... dostałam się na studia psychologiczne - powiedziałam im.
- Fajnie i ty się nie cieszysz? - zapytał Leon
- Cieszę ale... te studia są w Hiszpanii. Jeśli chcę studiować musiałabym was zostawić - usiadłam na krześle. Nikt się przez chwilę nie odzywał.
- Uważam, że powinnaś jechać - odezwała się wreszcie Viola.
- Co? - spojrzałam na nią
- Bo... chciałaś się gdzieś jeszcze dostać. A to jest wielka szansa dla ciebie. Przecież będziemy codziennie gadać - wyznała.
- Ale ja chciałabym was mieć na co dzień - przyznałam.
- Też tak chcemy ale Viola ma rację. Lu to dla ciebie wielka szansa - Marco poparł brunetkę.
- No dobrze - westchnęłam.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała Natalia
- Za miesiąc - odpowiedziałam.
- No to mamy jeszcze miesiąc czasu. To bardzo dużo - zaśmiał się Maxi.
- Macie rację. Po za tym nie zostanę tam na zawsze. Wrócę jak tylko zakończę szkołę - stwierdziłam z uśmiechem. Do końca dnia bawiliśmy się świetnie. Zupełnie zapomniałam o wczorajszym dniu... aż do wieczora. Szliśmy po parku śmiejąc się kiedy nagle podbiegł do nas Federico a za nim Diego.
- Ludmiła pogadaj ze mną no - poprosił mnie.
- Nie - zaprzeczyłam i go wyminęłam.
- Ale proszę cię - szedł za mną.
- Diego weź go ode mnie - spojrzałam na czarnowłosego.
- Chciałem go zatrzymać - wzruszył ramionami.
- Fede chodź pogadać - Leon pociągnął go w inną stronę.
- Słuchaj ja go wczoraj wyciągnąłem na tą imprezę - przyznał się Diego.
- Że co? Najpierw mi mówisz, że chcesz abym mu pomogła a teraz odwalasz takie coś tak? Oboje jesteście siebie warci. Debile - podniosłam głos i poszłam do domu zostawiając moją paczkę w parku.
Ludmiła
Od dwóch tygodni pomagam Federico ale za bardzo nie widzę poprawy.
- Musisz wiedzieć, że tego chcesz. Nie robisz to dla mnie, dla Leona czy
dla kogoś innego. Robisz to tylko i wyłącznie dla siebie - mówię mu to
po raz setny.
- Ja to wiem - przyznał.
- Mam nadzieję, że wreszcie zobaczę poprawę - powiedziałam. - Dobra na dzisiaj koniec. Przyjdź jutro o 16 - dodałam.
- Ok. Pa - wyszedł z mojego domu. Poszłam do swojego pokoju. Było już po
21 więc postanowiłam się iść wykąpać. Tak też zrobiłam. Po tym ubrałam
piżamę i się położyłam. Nie bardzo mogłam spać bo myślałam. A o kim? O
Federico. Jest strasznie słodki, przystojny i w ogóle ale.. te jego
wady... Podobno kocha się człowieka i za zalety i za wady. Jednak on ma
takie wady, których nie da rady zaakceptować. Po długich namysłach
wreszcie zasnęłam. Rano obudziłam się o 8. Ciocia i wujek trzy dni temu
wyjechali na dwa tygodnie razem z Tini do mamy wujka. Tak więc przez dwa
tygodnie mam wolny dom. Zeszłam na dół i nastawiłam wodę na kawę.
Zrobiłam sobie od razu kanapki. Zjadłam śniadanie i wypiłam kawę po czym
poszłam na górę. Ubrałam to:Wyszłam z domu zamykając go na klucz i skierowałam się do Resto.
- Hej Luca - przywitałam się z bratem przyjaciółki.
- Cześć Lu. Reszta jest w sali prób - uśmiechnął się.
- Dzięki - odwzajemniłam gest i poszłam do przyjaciół. - Hej miśki - zawołałam.
- Hej - krzyknęli.
- Co śpiewacie? - zaciekawiłam się
- Nic przyszliśmy tu pogadać bo tam nie było nawet jak - odpowiedziała Natalia.
- Aha. Więc o czym gadacie? - zaśmiałam się a oni ze mną
- O wszystkim - Marco wzruszył ramionami.
- A właśnie Lu ja miałem się coś ciebie zapytać - Leon wstał i do mnie podszedł. - Nie widziałaś dzisiaj Federa? Od rana nie mam z nim kontaktu - stwierdził.
- Nie. Widziałam się z nim wczoraj ale dzisiaj jeszcze nie. O 15 ma do mnie przyjść bo jesteśmy umówieni - odpowiedziałam. - Ale czekaj od rana nie masz z nim kontaktu? - zapytałam
- Tak właściwie od wczoraj wieczorem - poprawił się kiedy usiedliśmy koło reszty a ja na niego spojrzałam.
- Czyli nie odbiera telefonu tak? - upewniałam się a on pokiwał głową - Dobra - wstałam z kanapy i wyciągnęłam telefon z torebki. Wybrałam szybko numer przyjaciela i do niego zadzwoniłam. Czekałam kilka sekund ale odezwała się sekretarka. - Nic. Sekretarka - odparłam.
- Chodzi o Fede? - spytała Viola a my pokiwaliśmy głowami
- Co robimy? - Cami zmieniła temat
- Nie wiem jak wy ale ja zabieram moją Natalkę do kina a później na spacer więc... pa - Maxi wyszedł z sali ciągnąc za sobą swoją dziewczynę.
- No tak my też idziemy na randkę. Ciao - Marcesca nam pomachała i wyszła.
- Dobra idę bo miałem posprzątać pokój ale się wymknąłem. Mama mnie zabije - Andres się zaśmiał po czym wyszedł.
- Ja i Broduey też idziemy. Jego rodzice mnie zaprosili na obiad a muszę się jeszcze przygotować - uśmiechnęła się Camila.
- Przecież ty zawsze wyglądasz ślicznie - westchnął Brazylijczyk ale ona nie słuchała tylko pocałowała mnie i Violę w policzki i wyszła razem z nim.
- To co? Idziemy do parku? - zapytałam patrząc na Leonettę
- Jasne - wstaliśmy i wyszliśmy. Po drodze cały czas rozmawialiśmy.
- Od razu tutaj poczekam na Federico bo ma tu być za jakąś godzinę - przyznałam.
- I co? Lepiej z nim? - zapytał Leon
- Trochę - westchnęłam cicho. Przez godzinę chodziliśmy po parku i gadaliśmy. Wreszcie Viola i Leon poszli do jego domu a ja zostałam aby poczekać na przyjaciela. Minęło pół godziny a on nie przyszedł. Czekałam następne pół godziny i nadal nic.
- Słońce - podeszły do mnie dziewczyny a chłopaki za nimi. - Idziesz z nami na dyskotekę? - zapytała Francesca
- Jasne - poszliśmy do jakiegoś klubu.
- A gdzie Fede? Podobno byliście umówieni - stwierdziła Violetta.
- Podobno. Nie przyszedł - odpowiedziałam. Kiedy byliśmy w klubie zauważyłam coś a raczej kogoś. - Leon - szturchnęłam przyjaciela.
- Co? - zapytał a ja pokazałam na drugą stronę sali
- Nie wierzę. Dwa tygodnie poszły na nic - wkurzona przecisnęłam się przez ludzi i podeszłam do chłopaka. - Dobrze się bawisz? - zapytałam stając za nim
- Co? - odwrócił się i mnie zobaczył - Oo... hej Ludmi - podrapał się po głowie. Od razu się odwróciłam i wyszłam z budynku. - Ludmiła stój - usłyszałam za sobą ale nie zwalniałam. Wręcz przeciwnie przyśpieszyłam. - Ludmiła zaczekaj proszę - złapał mnie za rękę a ja się odwróciłam i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
- Jesteś okropny - stwierdziłam.
- Daj mi wytłumaczyć - poprosił.
- Nie. Słuchaj ja zgodziłam się aby ci pomóc. Przez dwa tygodnie cały czas jaki miałam wolny poświęcałam tobie. Dzisiaj mieliśmy się spotkać znowu półtorej godziny temu ale ty mnie wystawiłeś. Teraz widzę cię w jakimś klubie z tym ohydnym czymś w ręce - mówiłam patrząc na niego. - Widzę, że moje starania poszły na marne - odwróciłam się i odeszłam od niego.
- Lu - krzyknął ale mu przerwałam.
- Nie nazywaj mnie tak. Przyjaciele mogą tak do mnie mówić ale... ty nim już nie jesteś - szybko poszłam do domu. Pobiegłam na górę wcześniej zamykając drzwi na klucz aby nikt nie wszedł. W pokoju rzuciłam się na łóżko i zaczęłam myśleć. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja na prawdę chciałam mu pomóc. Zależy mi na nim i chciałam aby przestał brać narkotyki. Widocznie on tego nie chciał. Zrobił to abym się odczepiła. Po kilku minutowym myśleniu zasnęłam. Obudziłam się kilka godzin później kiedy zadzwonił dzwonek. Zeszłam na dół aby je otworzyć. Stała tam Viola z Leonem.
- Co się stało? - zapytali oboje
- Nic takiego - odparłam. - Wiecie co? Jestem trochę zmęczona lepiej już idźcie - dodałam. Nie chciałam być nie miła ale chcę obyć sama.
- No dobrze. Widzimy się jutro - Viola pocałowała mój jeden policzek a Leon drugi po czym wyszli. Wróciłam na górę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam piżamę. Położyłam się na łóżku ale nie mogłam zasnąć. Moje myśli krążyły wokół jednego imienia. Federico. Ludmi zapomnij o nim. Wystawił cię i okłamał. W końcu zasnęłam.
Następny dzień.
Kiedy się obudziłam była już godzina 10. Przetarłam oczy a na moich dłoniach został czarny ślad po tuszu. No tak zapomniałam zmyć makijaż. Szybko się ogarnęłam i ubrałam to:
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie. Kiedy jadłam zadzwonił dzwonek. Poszłam szybko aby otworzyć.
- Dzień dobry panna Ludmiła Ferro? - zapytał listonosz
- Tak to ja - potwierdziłam.
- Proszę podpisać tutaj i tu - pokazał mi właściwe miejsca po czym wręczył jakąś kopertę.
- Dziękuje do widzenia - zamknęłam za nim drzwi. Wróciłam do kuchni i otworzyłam dość dużą kopertę. Zaczęłam czytać. Nie wierzę! Dostałam się na studia psychologiczne w... Hiszpanii. To moja radość się skończyła. Schowałam list do torebki i wyszłam z domu najpierw go zamykając. Umówiłam się resztą w Resto więc się tam udałam.
- Cześć Lu - krzyknęli z uśmiechami.
- Hej - powiedziałam tylko tyle.
- Co jest? - zapytała Fran
- A niby czemu pytasz? - zdziwiłam się
- Bo widać - wzruszyła ramionami Camila.
- Bo ja... dostałam się na studia psychologiczne - powiedziałam im.
- Fajnie i ty się nie cieszysz? - zapytał Leon
- Cieszę ale... te studia są w Hiszpanii. Jeśli chcę studiować musiałabym was zostawić - usiadłam na krześle. Nikt się przez chwilę nie odzywał.
- Uważam, że powinnaś jechać - odezwała się wreszcie Viola.
- Co? - spojrzałam na nią
- Bo... chciałaś się gdzieś jeszcze dostać. A to jest wielka szansa dla ciebie. Przecież będziemy codziennie gadać - wyznała.
- Ale ja chciałabym was mieć na co dzień - przyznałam.
- Też tak chcemy ale Viola ma rację. Lu to dla ciebie wielka szansa - Marco poparł brunetkę.
- No dobrze - westchnęłam.
- Kiedy wyjeżdżasz? - zapytała Natalia
- Za miesiąc - odpowiedziałam.
- No to mamy jeszcze miesiąc czasu. To bardzo dużo - zaśmiał się Maxi.
- Macie rację. Po za tym nie zostanę tam na zawsze. Wrócę jak tylko zakończę szkołę - stwierdziłam z uśmiechem. Do końca dnia bawiliśmy się świetnie. Zupełnie zapomniałam o wczorajszym dniu... aż do wieczora. Szliśmy po parku śmiejąc się kiedy nagle podbiegł do nas Federico a za nim Diego.
- Ludmiła pogadaj ze mną no - poprosił mnie.
- Nie - zaprzeczyłam i go wyminęłam.
- Ale proszę cię - szedł za mną.
- Diego weź go ode mnie - spojrzałam na czarnowłosego.
- Chciałem go zatrzymać - wzruszył ramionami.
- Fede chodź pogadać - Leon pociągnął go w inną stronę.
- Słuchaj ja go wczoraj wyciągnąłem na tą imprezę - przyznał się Diego.
- Że co? Najpierw mi mówisz, że chcesz abym mu pomogła a teraz odwalasz takie coś tak? Oboje jesteście siebie warci. Debile - podniosłam głos i poszłam do domu zostawiając moją paczkę w parku.
Rozdział 2 "Pomoc"
Federico
- Nie wiesz jak ona się nazywa? - zapytał mój kuzyn
- To się nie dowiesz - dodała brunetka.
- Czemu? - zdziwiłem się
- Bo ona ma ci to powiedzieć - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Dobra ja idę. Cześć - pożegnałem się z nimi i odszedłem.
Dwa dni później.
- Fede wracaj do domu - rozkazał Diego.
- Nigdzie nie idę - zaprzeczyłem.
- Patrz idioto jak ty wyglądasz - wydarł się na mnie.
- A mam to w dupie. Nara - pożegnałem się i wyszedłem z klubu. Było południe więc cholernie dużo osób znajdowało się na ulicach. Nagle wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Sory - wymamrotała. - O hej Federico - dodała.
- A spadaj - machnąłem ręką i odwróciłem się.
- Fede? Dobrze się czujesz? - szła za mną
- Spieprzaj - krzyknąłem.
- Ej co ja ci zrobiłam? - zapytała
- Wal się dzi*** - podniosłem rękę chcąc ją uderzyć ale ktoś ją zatrzymał.
- Debilu ciebie nawet na 5 minut zostawić nie można - warknął Diego.
- Puść mnie - wyszarpałem się.
- Uspokój się - powiedział do mnie.
- Co mu jest? - zapytała blondynka
- No wiesz... on nieraz ma ataki agresji - wyjaśnił szybko.
- Agresji?! Fede - podeszła bliżej mnie.-Ty bierzesz narkotyki? - zapytała
- Czemu? - zdziwiłem się
- Bo ona ma ci to powiedzieć - dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Dobra ja idę. Cześć - pożegnałem się z nimi i odszedłem.
Dwa dni później.
- Fede wracaj do domu - rozkazał Diego.
- Nigdzie nie idę - zaprzeczyłem.
- Patrz idioto jak ty wyglądasz - wydarł się na mnie.
- A mam to w dupie. Nara - pożegnałem się i wyszedłem z klubu. Było południe więc cholernie dużo osób znajdowało się na ulicach. Nagle wpadła na mnie jakaś dziewczyna.
- Sory - wymamrotała. - O hej Federico - dodała.
- A spadaj - machnąłem ręką i odwróciłem się.
- Fede? Dobrze się czujesz? - szła za mną
- Spieprzaj - krzyknąłem.
- Ej co ja ci zrobiłam? - zapytała
- Wal się dzi*** - podniosłem rękę chcąc ją uderzyć ale ktoś ją zatrzymał.
- Debilu ciebie nawet na 5 minut zostawić nie można - warknął Diego.
- Puść mnie - wyszarpałem się.
- Uspokój się - powiedział do mnie.
- Co mu jest? - zapytała blondynka
- No wiesz... on nieraz ma ataki agresji - wyjaśnił szybko.
- Agresji?! Fede - podeszła bliżej mnie.-Ty bierzesz narkotyki? - zapytała
- A co cię to? - warknąłem a ona odruchowo się odsunęła do tyłu
- On bierze? - zapytała patrząc na mojego kumpla
- No... emm.. a skąd niby wiesz? - spytał
- Stąd, że jestem psychologiem - wyjaśniła.
- Ej a powiesz mi wreszcie jak się nazywasz? - zapytałem ją oschle
- Nie powiem ci - zaprzeczyła.
- To jak mam do ciebie mówić? Nieznajoma blond włosa piękność? - spojrzałem na nią wkurzony
- Jak już nie będziesz pod wpływem narkotyków wtedy pogadamy - chciała odejść ale czarnowłosy ją zatrzymał.
- Ej to gdzie ja mam go wziąć? - spojrzał na nią
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
- Dobranoc - położyłem się na ławkę i momentalnie zasnąłem.
Kilka godzin później.
Nagle zacząłem się budzić. Usiadłem i rozejrzałem się po pokoju. Nie jestem u siebie ani u Diego w domu. Co się stało? Gdzie ja jestem?
- Wreszcie się obudziłeś - usłyszałem kogoś za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem przyjaciółkę Leona.
- Gdzie ja jestem? - zdziwiłem się
- U mnie. Twój kumpel mnie poprosił żebym cię wzięła aż się nie obudzisz - odpowiedziała siadając koło mnie na kanapie. - Masz - podała mi kubek z herbatą.
- Dzięki - wymamrotałem. - Co się stało? - zapytałem pijąc herbatę
- Nie pamiętasz? - spojrzała na mnie a ja pokręciłem głową - No więc spotkałam cię na ulicy. I nie uwierzysz. Wiesz co się dowiedziałam? Że bierzesz narkotyki. Dlaczego? - zapytała
- Nie ważne - bąknąłem.
- Twój kumpel powiedział, że masz ataki agresji a ja od razu wiedziałam od czego to jest. A w ogóle to gdyby nie on to byś mnie uderzył - ostatnie zdanie wyszeptała a ja zakrztusiłem się napojem.
- Że co? - zapytałem
- Tak i jeszcze nazwałeś mnie dzi*** - dodała ze spuszczoną głową.
- Słuchaj ja.. ja cię na serio przepraszam - przyznałem patrząc na nią.
- Nie ważne - szepnęła.
- Właśnie, że ważne. Ja nigdy się tak nie zachowywałem. Nie próbowałem nikogo uderzyć nawet nikogo nie przezwałem wiedząc, że taki nie jest - wyjaśniłem.
- Jedyne czego nie mogę zrozumieć to dlaczego bierzesz narkotyki - spojrzała na mnie pytająco.
- W wieku 8 lat straciłem rodziców i rodzeństwo i trafiłem do domu dziecka. Odkąd skończyłem 15 lat wymykałem się stamtąd bo miałem dosyć tego miejsca. Wtedy też zacząłem brać, pić i palić. Później już byłem od tego uzależniony - wyznałem jej.
- Przecież możesz z tym skończyć - powiedziała.
- Nie dam rady.
- Wiesz co? Pomogę ci - postanowiła.
- Nie chcę żadnej pomocy - zaprzeczyłem.
- Proszę cię. Dasz sobie pomóc? - zapytała zbliżając się do mnie i lekko dotykając mojego policzka
- A co mi to da? - spytałem
- Pomogę ci uwolnić się od nałogu. Tylko muszę wiedzieć czy tego chcesz - rzekła.
- Zgoda - szepnąłem.
- Ludmiła - usłyszałem jej głos.
- Co? - zdziwiłem się
- Mam na imię Ludmiła - zaśmiała się. - Właśnie wiesz co jeszcze powiedziałeś?
- Co?
- Że będziesz mnie nazywał nieznajoma blond włosa piękność - odpowiedziała.
- Za to też sory - uśmiechnąłem się.
- Dobra. Lepiej żebyś już szedł. Zaraz będzie u mnie przyjaciółka - stwierdziła wstając z miejsca.
- Dzięki - wstałem i ją przytuliłem.
- Nie ma sprawy. Masz - wsadziła mi kartkę do tylnej kieszeni spodni.
- Co to? - zdziwiłem się
- Zobacz dopiero w domu - poprosiła a ja się uśmiechnąłem i wyszedłem. Ruszyłem w stronę swojego mieszkania. Po drodze wpadłem na Leona.
- O siema - przywitał się.
- Hej - odparłem.
- Co tam? Gdzie byłeś? - zapytał
- A nigdzie. Przejść się - skłamałem.
- Dobra - bąknął.
- Lecę. Cześć - odszedłem szybko od kuzyna.
- Narka - usłyszałem jeszcze. Kiedy byłem już w mieszkaniu od razu wyciągnąłem karteczkę od Ludmiły. Był tam numer telefonu. Uśmiechnąłem się lekko. Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Halo? - odebrałem
- Żyjesz jeszcze? - zaśmiał się Diego
- Ale śmieszne wiesz - odparłem sarkastycznie.
- Co robisz? - zapytał
- Dopiero wróciłem do domu - odpowiedziałem.
- Aha. A wyskoczysz na imprezę? - spytał
- Nie dzisiaj już nie mam siły - westchnąłem.
- Dobra. Cześć - rozłączył się
- On bierze? - zapytała patrząc na mojego kumpla
- No... emm.. a skąd niby wiesz? - spytał
- Stąd, że jestem psychologiem - wyjaśniła.
- Ej a powiesz mi wreszcie jak się nazywasz? - zapytałem ją oschle
- Nie powiem ci - zaprzeczyła.
- To jak mam do ciebie mówić? Nieznajoma blond włosa piękność? - spojrzałem na nią wkurzony
- Jak już nie będziesz pod wpływem narkotyków wtedy pogadamy - chciała odejść ale czarnowłosy ją zatrzymał.
- Ej to gdzie ja mam go wziąć? - spojrzał na nią
- Nie wiem - wzruszyła ramionami.
- Dobranoc - położyłem się na ławkę i momentalnie zasnąłem.
Kilka godzin później.
Nagle zacząłem się budzić. Usiadłem i rozejrzałem się po pokoju. Nie jestem u siebie ani u Diego w domu. Co się stało? Gdzie ja jestem?
- Wreszcie się obudziłeś - usłyszałem kogoś za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem przyjaciółkę Leona.
- Gdzie ja jestem? - zdziwiłem się
- U mnie. Twój kumpel mnie poprosił żebym cię wzięła aż się nie obudzisz - odpowiedziała siadając koło mnie na kanapie. - Masz - podała mi kubek z herbatą.
- Dzięki - wymamrotałem. - Co się stało? - zapytałem pijąc herbatę
- Nie pamiętasz? - spojrzała na mnie a ja pokręciłem głową - No więc spotkałam cię na ulicy. I nie uwierzysz. Wiesz co się dowiedziałam? Że bierzesz narkotyki. Dlaczego? - zapytała
- Nie ważne - bąknąłem.
- Twój kumpel powiedział, że masz ataki agresji a ja od razu wiedziałam od czego to jest. A w ogóle to gdyby nie on to byś mnie uderzył - ostatnie zdanie wyszeptała a ja zakrztusiłem się napojem.
- Że co? - zapytałem
- Tak i jeszcze nazwałeś mnie dzi*** - dodała ze spuszczoną głową.
- Słuchaj ja.. ja cię na serio przepraszam - przyznałem patrząc na nią.
- Nie ważne - szepnęła.
- Właśnie, że ważne. Ja nigdy się tak nie zachowywałem. Nie próbowałem nikogo uderzyć nawet nikogo nie przezwałem wiedząc, że taki nie jest - wyjaśniłem.
- Jedyne czego nie mogę zrozumieć to dlaczego bierzesz narkotyki - spojrzała na mnie pytająco.
- W wieku 8 lat straciłem rodziców i rodzeństwo i trafiłem do domu dziecka. Odkąd skończyłem 15 lat wymykałem się stamtąd bo miałem dosyć tego miejsca. Wtedy też zacząłem brać, pić i palić. Później już byłem od tego uzależniony - wyznałem jej.
- Przecież możesz z tym skończyć - powiedziała.
- Nie dam rady.
- Wiesz co? Pomogę ci - postanowiła.
- Nie chcę żadnej pomocy - zaprzeczyłem.
- Proszę cię. Dasz sobie pomóc? - zapytała zbliżając się do mnie i lekko dotykając mojego policzka
- A co mi to da? - spytałem
- Pomogę ci uwolnić się od nałogu. Tylko muszę wiedzieć czy tego chcesz - rzekła.
- Zgoda - szepnąłem.
- Ludmiła - usłyszałem jej głos.
- Co? - zdziwiłem się
- Mam na imię Ludmiła - zaśmiała się. - Właśnie wiesz co jeszcze powiedziałeś?
- Co?
- Że będziesz mnie nazywał nieznajoma blond włosa piękność - odpowiedziała.
- Za to też sory - uśmiechnąłem się.
- Dobra. Lepiej żebyś już szedł. Zaraz będzie u mnie przyjaciółka - stwierdziła wstając z miejsca.
- Dzięki - wstałem i ją przytuliłem.
- Nie ma sprawy. Masz - wsadziła mi kartkę do tylnej kieszeni spodni.
- Co to? - zdziwiłem się
- Zobacz dopiero w domu - poprosiła a ja się uśmiechnąłem i wyszedłem. Ruszyłem w stronę swojego mieszkania. Po drodze wpadłem na Leona.
- O siema - przywitał się.
- Hej - odparłem.
- Co tam? Gdzie byłeś? - zapytał
- A nigdzie. Przejść się - skłamałem.
- Dobra - bąknął.
- Lecę. Cześć - odszedłem szybko od kuzyna.
- Narka - usłyszałem jeszcze. Kiedy byłem już w mieszkaniu od razu wyciągnąłem karteczkę od Ludmiły. Był tam numer telefonu. Uśmiechnąłem się lekko. Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Halo? - odebrałem
- Żyjesz jeszcze? - zaśmiał się Diego
- Ale śmieszne wiesz - odparłem sarkastycznie.
- Co robisz? - zapytał
- Dopiero wróciłem do domu - odpowiedziałem.
- Aha. A wyskoczysz na imprezę? - spytał
- Nie dzisiaj już nie mam siły - westchnąłem.
- Dobra. Cześć - rozłączył się
Rozdział 1 "Pierwsze spotkanie"
- Lu skarbie obiad - usłyszałam głos cioci z dołu. Wyszłam z pokoju na strychu gdzie były pamiątki po moich rodzicach, którzy zmarli gdy miałam 6 lat. Bardzo za nimi tęsknie. Minęło 13 lat a ja nadal się nie
pozbierałam.
pozbierałam.
- Jestem - odparłam wchodząc do jadalni gdzie był już obiad.
- Świetnie. Nakarmisz Tini? - zapytała
- Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się i usiadłam koło rocznej kuzynki. - Co kochanie? Jemy? - zapytałam słodko. Zaczęłam ją karmić. Po chwili zjadła wszystko co było na jej małej miseczce. - O super. Zjadłyśmy wszystko i będziemy takie duże - zaśmiałam się a ona tylko się uśmiechnęła.
- Teraz ty się bierze za jedzenie - zaśmiał się wujek Xabi.
- Dobra już - uśmiechnęłam się a ciocia Lodovica wzięła małą.
- Po obiedzie idę do Violi bo umówiłyśmy się z dziewczynami na zakupy - powiadomiłam ich.
- Jasne - uśmiechnęli się do mnie. Zjadłam obiad i poszłam na górę. Przebrałam się w to:
Wyszłam z pokoju a następnie z domu krzycząc, że wychodzę. Poszłam przez park bo jest krócej. Nie spieszyłam się za bardzo bo wiedziałam, że mam jeszcze dużo czasu. Nagle ktoś na mnie wpadł przez co poleciałam na ziemię.
- Ała - jęknęłam.
- Uważaj jak leziesz - warknął chłopak.
- Co proszę? To ty na mnie wpadłeś - wkurzyłam się, Spojrzał na mnie dziwnie.
- A mam to gdzieś - machnął ręką i prawie się przewrócił ale przytrzymał się ławki. Zgaduje, że pewnie jest pijany. - No co się gapisz? - wrzasnął
- Po to mam oczy - odezwałam się.
- Wow zadziorna laska - zaśmiał się. - Federico jestem a ty? - zapytał
- A ja idę - chciałam odejść ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - Puszczaj mnie - warknęłam.
- Powiesz jak masz na imię? - spytał
- Nie powiem. Odwal się ode mnie - szarpnęłam ręką tak, że on się przewrócił. - Sory nie chciałam. Nic ci nie jest? - zapytałam pomagając mu wstać
- Nie - odpowiedział. Nagle podbiegł do nas jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku i oblał bruneta wodą z wiadra. - AAA...NICO - wrzasnął po kilkunastu sekundach.
- No co? Nie możesz tak łazić po mieście - wzruszył ramionami i odbiegł.
- Ja... chyba lepiej pójdę - odwróciłam się z zamiarem odejścia.
- Nie... nie odchodź. Sory za moje zachowanie. Tak czasem mam - westchnął.
- Na pewno. Jak za dużo wypijesz - przyznałam.
- Co? Ja... nie... Skąd niby wiesz? - zdziwił się
- Widać po oczach. Studiowałam psychologię więc wiem - wyjaśniłam.
- O super. Trafił mi się psycholog - bąknął cicho.
- Lepsze to niż gdybym była gliną - zaśmiałam się a on ze mną.
- Racja - powiedział. - To powiesz jak masz na imię? - zapytał
- Tajemnica. Może kiedyś ci powiem - uśmiechnęłam się i odeszłam od niego.
- Ale to nie fair - krzyknął za mną.
- Takie życie - odkrzyknęłam mu. Poszłam szybko do domu przyjaciółki bo zauważyłam, że już i tak jestem spóźniona. Dotarłam do niej po 5 minutach. - Nie uwierzycie jak wam powiem - zaśmiałam się wchodząc do jej domu.
- Co? - zdziwiły się
- Teraz po drodze w parku wpadłam na mega przystojniaka. Ale ma wadę - spojrzały na mnie pytająco. - Chyba ma problem z alkoholem - dodałam.
- Ooo.. pani psycholog ma nowego pacjenta - zaśmiała się Fran.
- No śmieszne. Idziemy? - zapytałam
- Jasne - cała nasza piątkę wyszła z domu Castillo.
Tydzień później.
- Czemu ja muszę z wami iść? - zapytałam Violę i Leona
- Chcę żebyś poznała mojego kuzyna. No Ludmi on serio potrzebuje normalnego towarzystwa - poprosił Leon.
- Zgoda - westchnęłam cicho.
- Dzięki. Uwielbiam cię - uśmiechnął się.
- A Viola nie wystarczy? - spytałam po chwili
- Lu - oboje na mnie spojrzeli. Po chwili doszliśmy do parku.
- Fede - zawołał kogoś Verdas.
- O wreszcie je... - zatrzymał się w połowie bo na mnie spojrzał. Kurde to ten chłopak co go spotkałam. - Hej - powiedział do mnie.
- Cześć - spuściłam głowę.
- Znacie się? - zdziwiła się Viola
- No tak - bąknęłam cicho.
- A to o tego przysto... - już chciała dokończyć ale szybko zatkałam jej usta dłonią. Spojrzałam na nią wrogo.
- Psychologu ty nasz spadaj od Violi - brunet odciągnął mnie od przyjaciółki.
- Przysto... co? - zapytał Federico śmiejąc się
- A nic - mruknęłam z brunetką po czym się zaśmiałyśmy.
- Znam was od dziecka i nadal nie rozumie - westchnął ciężko Leon.
- Bo laski to zagadka dla wszystkich mężczyzn - zaśmiał się jego kuzyn.
- Jak nas nazwałeś? - z Violettą groźnie na niego spojrzałyśmy
- Yyy... to znaczy kobiety. O właśnie kobiety to zagadka - poprawił się.
- Słuchajcie ja muszę iść. Obiecałam, że zajmę się Tini - wyjaśniłam Leonetcie.
- Ok. Ej weź ją wyściskaj ode mnie bo nie wiem kiedy do ciebie wpadnę - poprosiła Viola.
- Jasne słońce. Pa - dałam jej całusa w policzek na pożegnanie. - Cześć Leon - pocałowałam przyjaciela w policzek. - Narka - pomachałam im i odeszłam.
- Dalej nie wiem jak się nazywasz - krzyknął brunet z grzywką do góry.
- I się nie dowiesz - odwróciłam się i krzyknęłam do niego. Poszłam do domu. - Jestem - krzyknęłam kiedy weszłam.
- O to fajnie. Słuchaj ja i wujek musimy pojechać załatwić kilka spraw na mieście. Tini śpi u siebie w pokoju - powiedziała do mnie.
- Dobrze - uśmiechnęłam się a oni wyszli.
- Po obiedzie idę do Violi bo umówiłyśmy się z dziewczynami na zakupy - powiadomiłam ich.
- Jasne - uśmiechnęli się do mnie. Zjadłam obiad i poszłam na górę. Przebrałam się w to:
Wyszłam z pokoju a następnie z domu krzycząc, że wychodzę. Poszłam przez park bo jest krócej. Nie spieszyłam się za bardzo bo wiedziałam, że mam jeszcze dużo czasu. Nagle ktoś na mnie wpadł przez co poleciałam na ziemię.
- Ała - jęknęłam.
- Uważaj jak leziesz - warknął chłopak.
- Co proszę? To ty na mnie wpadłeś - wkurzyłam się, Spojrzał na mnie dziwnie.
- A mam to gdzieś - machnął ręką i prawie się przewrócił ale przytrzymał się ławki. Zgaduje, że pewnie jest pijany. - No co się gapisz? - wrzasnął
- Po to mam oczy - odezwałam się.
- Wow zadziorna laska - zaśmiał się. - Federico jestem a ty? - zapytał
- A ja idę - chciałam odejść ale złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. - Puszczaj mnie - warknęłam.
- Powiesz jak masz na imię? - spytał
- Nie powiem. Odwal się ode mnie - szarpnęłam ręką tak, że on się przewrócił. - Sory nie chciałam. Nic ci nie jest? - zapytałam pomagając mu wstać
- Nie - odpowiedział. Nagle podbiegł do nas jakiś chłopak mniej więcej w moim wieku i oblał bruneta wodą z wiadra. - AAA...NICO - wrzasnął po kilkunastu sekundach.
- No co? Nie możesz tak łazić po mieście - wzruszył ramionami i odbiegł.
- Ja... chyba lepiej pójdę - odwróciłam się z zamiarem odejścia.
- Nie... nie odchodź. Sory za moje zachowanie. Tak czasem mam - westchnął.
- Na pewno. Jak za dużo wypijesz - przyznałam.
- Co? Ja... nie... Skąd niby wiesz? - zdziwił się
- Widać po oczach. Studiowałam psychologię więc wiem - wyjaśniłam.
- O super. Trafił mi się psycholog - bąknął cicho.
- Lepsze to niż gdybym była gliną - zaśmiałam się a on ze mną.
- Racja - powiedział. - To powiesz jak masz na imię? - zapytał
- Tajemnica. Może kiedyś ci powiem - uśmiechnęłam się i odeszłam od niego.
- Ale to nie fair - krzyknął za mną.
- Takie życie - odkrzyknęłam mu. Poszłam szybko do domu przyjaciółki bo zauważyłam, że już i tak jestem spóźniona. Dotarłam do niej po 5 minutach. - Nie uwierzycie jak wam powiem - zaśmiałam się wchodząc do jej domu.
- Co? - zdziwiły się
- Teraz po drodze w parku wpadłam na mega przystojniaka. Ale ma wadę - spojrzały na mnie pytająco. - Chyba ma problem z alkoholem - dodałam.
- Ooo.. pani psycholog ma nowego pacjenta - zaśmiała się Fran.
- No śmieszne. Idziemy? - zapytałam
- Jasne - cała nasza piątkę wyszła z domu Castillo.
Tydzień później.
- Czemu ja muszę z wami iść? - zapytałam Violę i Leona
- Chcę żebyś poznała mojego kuzyna. No Ludmi on serio potrzebuje normalnego towarzystwa - poprosił Leon.
- Zgoda - westchnęłam cicho.
- Dzięki. Uwielbiam cię - uśmiechnął się.
- A Viola nie wystarczy? - spytałam po chwili
- Lu - oboje na mnie spojrzeli. Po chwili doszliśmy do parku.
- Fede - zawołał kogoś Verdas.
- O wreszcie je... - zatrzymał się w połowie bo na mnie spojrzał. Kurde to ten chłopak co go spotkałam. - Hej - powiedział do mnie.
- Cześć - spuściłam głowę.
- Znacie się? - zdziwiła się Viola
- No tak - bąknęłam cicho.
- A to o tego przysto... - już chciała dokończyć ale szybko zatkałam jej usta dłonią. Spojrzałam na nią wrogo.
- Psychologu ty nasz spadaj od Violi - brunet odciągnął mnie od przyjaciółki.
- Przysto... co? - zapytał Federico śmiejąc się
- A nic - mruknęłam z brunetką po czym się zaśmiałyśmy.
- Znam was od dziecka i nadal nie rozumie - westchnął ciężko Leon.
- Bo laski to zagadka dla wszystkich mężczyzn - zaśmiał się jego kuzyn.
- Jak nas nazwałeś? - z Violettą groźnie na niego spojrzałyśmy
- Yyy... to znaczy kobiety. O właśnie kobiety to zagadka - poprawił się.
- Słuchajcie ja muszę iść. Obiecałam, że zajmę się Tini - wyjaśniłam Leonetcie.
- Ok. Ej weź ją wyściskaj ode mnie bo nie wiem kiedy do ciebie wpadnę - poprosiła Viola.
- Jasne słońce. Pa - dałam jej całusa w policzek na pożegnanie. - Cześć Leon - pocałowałam przyjaciela w policzek. - Narka - pomachałam im i odeszłam.
- Dalej nie wiem jak się nazywasz - krzyknął brunet z grzywką do góry.
- I się nie dowiesz - odwróciłam się i krzyknęłam do niego. Poszłam do domu. - Jestem - krzyknęłam kiedy weszłam.
- O to fajnie. Słuchaj ja i wujek musimy pojechać załatwić kilka spraw na mieście. Tini śpi u siebie w pokoju - powiedziała do mnie.
- Dobrze - uśmiechnęłam się a oni wyszli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)