sobota, 5 grudnia 2015

NIESODZIANKA!!!! ;)

UWAGA! TEN OS JEST PRZEZNACZONY DLA OSÓB Z SILNYMI NERWAMI. MOGĄ POJAWIĆ SIĘ PRZEKLEŃSTWA LUB SCENY NIEPRZEZNACZONE DO NIEKTÓRYCH KATEGORII WIEKOWYCH. NIE PONOSZĘ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA URAZ W PSYCHICE LUB INNEJ CZĘŚCI MÓZGU. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!

One shot
Tytuł: "Opowieść Wigilijna"
Para: Fedemila, Tomila


Blondynka kręciła się po domu szykując wieczór wigilijny jak zwykle tylko dla niej i jej chłopaka. Nigdy nie jeździli na kolację wigilijną czy Bożonarodzeniową. Thomas twierdził, że to żenujące, że powinno się spędzać święta w jak najmniejszym gronie. Nigdy nie zgadzała się z tą teorią, ale wolała nic nie mówić, bo jak jej partner się denerwował to potrafił czasem ją uderzyć, więc w tak magicznym czasie jakim są święta Bożego Narodzenia wolała nie psuć nastroju.Wracając, Ludmiła już kończyła nakrywać do stołu, gdy nagle sobie przypomniała, że nie kupiła tylu prezentów ile sobie zażyczył Thomas. Zapomniała o jednym, malutkim prezenciku którym był zegarek z najnowszej kolekcji "Gino Rossi". Szybko złapała laptopa i w błyskawicznym tempie wyszukiwała w internecie jak można najszybciej i gdzie kupić ten pieprzony zegarek. JEST! Udało się. Znalazła stronę gdzie może kupić prezent i dostać go w 5 minut. Kiedy już kupiła, czekała zniecierpliwiona na odbiór.

15 minut później...


Kiedy już miała przygotowywać opatrunki na zapas by potem nie szukać jak Thomas wróci, zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyna otworzyła je niepewnie by się później przekonać, że to dostawca zegarka. Ale nie byle jaki dostawca. Jej oczom ukazał się przystojny brunet o czekoladowych oczach i ślicznych dołeczkach. Wydawał się na mniej więcej w jej wieku.
- Em...Dzień dobry czy to na ten adres miał być przywieziony zegarek od "Gino Rossi"?- odezwał się jako pierwszy
- Tak, to tutaj. Co prawda miało być 5 minut a nie 15, ale ratujecie mi życie więc wybaczam.- zaśmiałam się i mrugnęłam do niego
Czy ja naprawdę go podrywam? Przecież jest jak każdy inny... Nie, w cale nie jest...
- To nie wina agencji tylko moja. Bardzo panią przepraszam i proszę niech pani nic nie mówi szefowej. Jeszcze jedna taka wpadka i mnie wyleje.- powiedział błagalnie i z nieukrytą nadzieją
- No dobrze i nie mów do mnie pani. Przejdźmy na ty, przecież widać, że jesteśmy w podobnym wieku. Jestem Ludmiła.- podałam mu rękę i posłałam szczery uśmiech.
- Federico. 
- A więc...Federico...czemu pracujesz w wigilię?
- Może dlatego, żeby ratować z opresji i od "chłopaków tyranów" takie ślicznotki jak ty Ludmiło.- puścił mi oczko
Nagle zaniemówiłam. Skąd on wiedział o Thomasie? A jeśli ktoś jeszcze się połapie?
- Coooooo? O czym ty mówisz Federico?
- No jak to o czym? Przecież wiem, że twój chłopak cię bije. Nie często, ale jednak.- Teraz to już tylko otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Zamknij buzię bo ci mucha wleci.- dodał
- Skąd ty o tym wiesz?
- To widać, poza tym, wychowywałem się w takim samym domu, więc widziałem jak moja mama próbowała to zakrywać i nauczyłem się widzieć wszystko co jest ukryte.
- Wow. Dopiero zauważyłam, że rozmawiamy w progu, może chcesz wejść?- zaproponowałam 
- Nie, dzięki. Jak wróci twój chłopak to nie chcę ci robić kłopotów. Ale jakby co to może jeszcze się kiedyś spotkamy. A za ten zegarek to 470 peso. 
- Dobra, poczekaj, pójdę tylko po portfel.- powiedziałam co zrobiłam i wróciłam do chłopaka- 500 peso. To taki jakby napiwek dla ciebie za uratowaniem mnie przed kolejnymi siniakami.- uśmiechnęłam się. 
- Do zobaczenia Lu.
- Do zobaczenia Fede.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek przed zamknięciem drzwi.
Jak dobrze, że nie ma tu Thomasa bo miałabym mocno przechlapane. Federico chyba nie zauważył, że oprócz pieniędzy dałam mu karteczkę z moim numerem, ale na pewno ją znajdzie. Jestem tego pewna. Kończąc myśli o brunecie szybko zapakowałam prezent dla Thomasa i usiadłam na kanapie. Długo nie czekałam, bo po pięciu minutach usłyszałam odgłos odkluczania drzwi i już po chwili po domu rozniósł się donośny głos.
- Kochanie, wróciłem!
Od razu wiedziałam, że to Thomas. Niestety musiałam się z nim przywitać.
- O! Kochanie, szybko wróciłeś. Jak minął ci dzień? Mam nadzieję, że lepiej niż mi. Bardzo za tobą tęskniłam. Każda minuta bez ciebie jest dla mnie męczarnią.- powiedziałam, ale żadne ze słów nie było szczere.
- Nawet dobrze. Ale dzisiaj mój handlowiec Blanco, opowiadałem ci o nim. Ten co mnie tak wkurwia i nic nie potrafi dobrze zrobić. To dzisiaj źle rozliczył fakturę, przez co nie dostaliśmy dotacji na nowy sprzęt, a potem ja musiałem za tego barana poprawiać wszystko! On tak mnie wkurwił, że o mało mu nie przywaliłem. Ja też za tobą tęskniłem żabciu.- ble, nienawidzę jak tak do mnie mówi- Prezenty i kolacja gotowe?
- Oczywiście.
- To dobrze. A! I zapomniałbym!-podszedł bliżej mnie i złapał za pośladek- Dzisiaj jakoś mi zrekompensujesz nieudany dzień. I lepiej się postaraj. A! I załóż mój ulubiony, świąteczny komplet, a oprócz tego naszykuj bacik.-dał mi klapsa w pośladki.
- Dobrze Thomi.
Jak ja nienawidzę jak on mnie wykorzystuje. Zawsze to robi. Jak nie w jeden to w drugi sposób. A jak nie udaje mi się go zaspokoić to czasem na obydwa sposoby mnie dręczy. 


Po kolacji. Wieczór...

- No! Dalej Ludmiła! 
- Postaraj się! 
- Mocniej!
- Do niczego się nie nadajesz!
Thomas wykrzykuje do mnie te zdania już od godziny. Już nie wytrzymuję. A przecież są święta, a to czas magiczny. Nagle zadzwonił telefon Thomasa. Wstał i odebrał, przez co miałam chwilę spokoju.
- Ludmiła, muszę jechać do firmy. Możliwe, że nie wrócę na noc. Jak chcesz to możesz iść na tą noc do jakiejś koleżanki.
Zdziwiło mnie to, że powiedział, że mogę iść na noc do koleżanki. Nigdy mi na to nie pozwalał, bo twierdził, że od nocowania jest dom. Postanowiłam jednak porozstawiać po domu kamery (tak na wszelki wypadek) i je poukrywać, żeby nikt o nich nie wiedział.
- Dobrze Thomi. Pójdę na noc do Natalii lub Violetty. Zależy, która będzie aktualnie w domu.
- Do zobaczenia żabciu.
- Pa Thomas.
Nareszcie wyszedł. Ale zastanawiałam się, co mam teraz zrobić. Dziewczyny wyjechały, a poza tym jest wigilia. Nagle do głowy wpadł mi jeden szalony pomysł... . Szybko wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam na infolinię sklepu gdzie pracuje Fede.
- Sklep "Kupujesz i dostajesz w pięć minut" słucham?- usłyszałam jakże znaną mi na pamięć formułkę.
- Dobry wieczór, chciałabym prosić o kontakt do jednego z waszych kurierów. Przez przypadek zamieniliśmy się laptopami, bo wzięłam nie swój.
- A zna pani chociaż imię kuriera?
- Jeśli się nie mylę to ma na imię Federico.
- Tak, już podaję. Ma pani jak notować?
- Oczywiście, słucham.
- Jego numer to ... .
- Dziękuję pani bardzo. Wesołych Świąt.
- Wesołych Świąt.

Szybko wystukałam numer Fede i po chwili słyszałam sygnał.
- Halo? Ludmiła?
- Hej Federico!
- Skąd masz mój numer i skąd wiedziałaś, że chciałem zadzwonić?
- Numer mam z infolinii głuptasie, a reszta to przypadek.
- Jak tam mijają Święta?
- Źle. Siedzę sama w pustym, ogromnym domu i na dodatek Thomas pojechał. A twoje?
- Też nie za dobrze. Nie mam z kim spędzać Świąt, bo przyjaciele i rodzina...wszyscy gdzieś powyjeżdżali.
- Hm...może spędzimy te Święta razem? 
- To może być dobry pomysł.
- I chciałabym cię prosić o jeszcze jedną przysługę...
- Dawaj Lu.
- Odchodzę od Thomasa. Dzisiaj. Możesz mi pomóc?
- Oczywiście. Pakuj się, a ja za chwilę u ciebie będę.
- Dzięki Fede, jesteś kochany.- nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się i zaczęłam pakować rzeczy. Kiedy skończyłam się pakować, zaczęłam pisać list do Thomasa i rozmyśliłam się co do kamer. Po co mi to jeśli i tak od niego odchodzę. Gotowy list zostawiłam na stole w kuchni, a sama poszłam po torby i zniosłam je na dół. Już po chwili zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi a w nich zastałam już bruneta. Na sam jego widok uśmiechnęłam się.
- Gotowa?- zapytał
- Jasne. Jedziemy?
- Oczywiście.
Wziął moje torby i poszedł przodem. Wyszliśmy na podjazd a tam zobaczyłam jego Camaro.
- AAAAAAAAA!- krzyknęłam
- Co jest?!
- Masz takie śliczne Camaro!
- A ja myślałem, że coś się stało! Wsiadaj i już lepiej nic nie mów.- pokręcił głową z rozbawieniem
- Oki.- odpowiedziałam, żeby go rozdrażnić po czym wsiadłam do jego boskiego samochodu.
Po chwili on też wsiadł i zaczęliśmy jechać w kompletnie nie znanym mi kierunku.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam
- Do mnie. Tam na pewno nie będzie cię szukać.- puścił mi oczko
Jechaliśmy krętymi drogami, aż nagle wjechaliśmy to lasu. Zatrzymaliśmy się dopiero pod starym, ale nowocześnie urządzonym domem. 
- Jesteśmy na miejscu. Chodź, oprowadzę cię, a potem wrócę po twoje rzeczy.
Weszliśmy do środka i od razu zaczął mi pokazywać salon, kuchnię, dwie łazienki, gabinet, jadalnię, swój pokój i moje tymczasowe lokum. Kiedy weszłam do siebie zobaczyłam przepiękny pokój w kolorze delikatnego beżu z dębowymi meblami do kompletu. Były tu również dwie pary drzwi. Za pierwszymi kryła się moja własna łazienka a za drugimi ogromna garderoba. 
- Jest śliczny!- rzuciłam się chłopakowi na szyję.- Dziękuję.
- Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. A teraz chodź, zrobiłem Kolację Świąteczną.
-Ok, chodźmy.
Zeszliśmy na dół gdzie była jadalnia połączona z salonem jednym przejściem i pięknie, świątecznie ozdobiona. Federico położył na stole dwie miski z barszczem a na środku pieczonego karpia i butelkę wina z kieliszkami.
- Fede? Pomóc ci w czymś?
- Nie. Wszystko już jest gotowe. Możemy jeść.
- Smacznego.-powiedzieli równocześnie po czym się zaśmiali.
- I jak ci smakuje?- zaczął chłopak
- Pyszne, dziękuję Fede. Gdyby nie ty, to pewnie bym teraz siedziała w domu i opatrywała siniaki.
- Znowu coś ci zrobił?!
- Nie, ale stare nadal bolą...
- Nie martw się Lu, wszystko będzie dobrze.
- Dzięki Fede.
Po skończonym posiłku pochowali naczynia do zmywarki a sami usiedli na kanapie z winem. Położyli kieliszki na ławie stojącej między kanapą a telewizorem, a sami postanowili trochę pochodzić po domu. Nagle zatrzymali się przy kominku i zaczęli się wygłupiać. W pewnym momencie Ludmiła spojrzała do góry i jej wzrok napotkał jemiołę.
- Federico!
- Tak?
- Spójrz w górę.- poleciła blondynka
- Jemioła.
- A wiesz co to znaczy?-zapytała 
- Oczywiście- odpowiedział jej po czym wpił się w jej malinowe usta.
Całowali się długo i namiętnie, aż obojgu zabrakło tchu.
- Kocham cię Lu.
- Kocham cię Fede.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

TAK OTO KOŃCZY SIĘ MIKOŁAJKOWY OS. SZCZERZE TO NIE MAM O NIM ZDANIA. NIE JESTEM PEWNA, WIĘC OCENĘ ZOSTAWIAM WAM MYSZKI ♥.
I JAK WAM SIĘ PODOBA? JAK MIJAJĄ WAM MIKOŁAJKI? TAK, JUŻ DZISIAJ MIKOŁAJKI!!! ;D
WAM TEŻ WYDAJ SIĘ, ŻE TEN ROK MINĄŁ STRASZNIE SZYBKO? 






Kocham 
~ H. Martin

2 komentarze:

  1. Aaaaaaa!!!!!! Cuuuuudooooo!!!! Wspaniałe!!!!!!
    Miłych mikołajek kochana❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, pisałam to przez 3 godziny i jak widzę opłacało się nie spać ♥
      Nawzajem ^^

      Usuń

Followers