^Lodovica^
Mmmm... Argentyna... Jak tutaj cudownie! Mogę pływać w basenie z winem w ręce, a wszyscy inni muszą mi usługiwać. Trochę mi szkoda personelu, no ale... Co zrobisz. Jestem gwiazdą i nic z tym nie zrobię. Szkoda tylko, że nie ma tutaj ze mną mojego męża, Thomasa. Przyleciałam wczoraj z Włoch, mojej ojczyzny, do siostrzyczki, Francesci. O 13 przyjedzie po mnie szofer i podwiezie pod jej dom. Ale będzie ją miło zobaczyć, po tych trzech latach!
^Ludmila^
- Lu! Mówiłam ci, że dziś przyjeżdża moja siostra?! - wydarła się Francesca ze swojego pokoju, gdy ja robiłam śniadanie. Mieszkam z Cauviglią w domku wakacyjnym. Poznałyśmy się rok temu, w szkole, a od tamtego czasu stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami.
- TO TY MASZ SIOSTRĘ?! - zdziwiłam się. Do tego stopnia, że moja masa na naleśniki wylądowała na podłodze. - Cholera... - przeklnęłam pod nosem.
- No widzisz. Czyli ci nie mówiłam?! - zapytała.
- Nie! A jak ma na imię?! - znów zadałam pytanie.
- Lodovica! - odpowiedziała i zeszła na dół. - A ty co?! Podobno śniadanie miałaś robić! - nawrzeszczała na mnie, kiedy ja akurat skończyłam wycierać 'naleśnikową papkę'.
- To zrób! Ja się idę ogarnąć! - zostawiłam jej wszystko wkurzona i poszłam na górę. Ubrałam się w to. Zeszłam z powrotem, a tam pięknie przygotowane... płatki z mlekiem...
- Nie chciało mi się robić. - Włoszka uśmiechnęła się niewinnie. Dosiadłam się do niej i zaczęłyśmy wcinać.
- M! O której Lodo przyjeżdża? - zapytałam przeglądając kolorowy magazyn.
- Za pół godziny. - oznajmiła chowając miskę do zmywarki.
- CO?! NIE ZDĄŻĘ UPIEC CIASTA!
^Francesca^
Moja przyjaciółka zaczęła panikować. Wszyscy wiedzą, że nasza Lusia Ferro (od aut.: Przypadek? Nie sądzę) jest mistrzynią w kuchni. Wyjęła potrzebne składniki, a mnie wygoniła po truskawki. Na szczęście niedaleko jest stoisko z owocami. Wyszłam z domku, ze słuchawkami w uszach. Gdy skończyła się jedna piosenka, poczułam, że na kogoś wpadłam.
- Ojej, przepraszam! Nic ci nie jest? - zapytałam leżącego szatyna.
- Tak, tak. Wszystko ok. - uśmiechnął się. - Ty na 'targ'?
- Tak. Czemu pytasz? - podniosłam brew.
- Bo ja też. Idziemy razem? - zaproponował, a ja się zgodziłam.
- Jestem Francesca Cauviglia, a ty? - podałam mu dłoń.
- Leon Verdas. Miło mi. - uścisnął ją i kupił wszystko co potrzebne, gdyż byliśmy już na miejscu. Poszłam w jego ślady i również wymieniłam kilo truskawek za 3 peso. Wracaliśmy również razem, bo okazało się, że Leon mieszka kilka domków dalej z dwojgiem przyjaciół. Pożegnaliśmy się, a ja weszłam do siebie.
- Jestem! - krzyknęłam w wejściu.
- To dobrze! Obierz i umyj mi te truskawki, a potem się spowiadaj! - nakazała Ferro.
- Z czego? - udałam, że nie wiem o co chodzi i wypełniłam jej dwie poprzednie prośby.
- Kto to jest, co o nim wiesz i czy ma brata bliźniaka? - zadawała kolejno pytania i brała ode mnie owoce.
- Chodzi ci o Leona? Wpadłam na niego, kiedy szłam ci po truskawki. Wiem o nim tyle, że mieszka kilka domków dalej z kolegami, Federico i Diego. I nie, nie ma brata bliźniaka. - wytłumaczyłam
blondynce, która od razu zareagowała.
- Ale masz jego numer?
- Mam.
- No to dzwoń do niego! - rozkazała i dokończyła ciasto ozdabiając je pokrojonymi 'siostrami' poziomek.
(F-Fran
L-Leon)
L: Halo?
F: Cześć, Leon! Z tej strony Francesca.
L: Fran! Hej! Co tam?
F: Ok... Może... Spotkalibyśmy się? Tak w szóstkę?
L: Jasne! Kiedy?
F: Pasuje wam dzisiaj, o 19?
L: Świetnie! Przyjść do was, czy po was?
F: Hmm... Chyba do nas.
L: Okej! Przyjdziemy PO WAS o 19! Pa!
F: Ale Leon!
L: Buziaczki!
No i się rozłączył. No cóż. Od razu zawiadomiłam o całym zajściu Ludkę.
- Super! Mamy wspólne spotkanie! - rozentuzjazmowała się.
- No wiem... - i wtem rozległ się dzwonek do drzwi. - To pewnie Lodo. Ty nałóż, a ja jej otworzę. - zaplanowałam i wypełniłam swój 'obowiązek'
- O mój Bosz! Fran, kochana!!!! Jak ja cię dawno nie widziałam! - przytuliła mnie.
- Matko, tak się cieszę, Miśka! - zrobiłam to samo.
- Hej! A co to? Przywitanko beze mnie? - oburzyła się Ludmila.
- No tak. Lodo, to jest moja przyjaciółka i współlokatorka, Ludmila. Lu, to jest moja starsza o dwa lata siostra, Lodovica. - przedstawiłam je na wzajem.
- Hej, miło mi cię... Słodki Jezu! Skąd masz te buty?! Muszę je mieć! Muszę, muszę, MUSZĘ!!!! - 'śliniła się' Lodo.
- Hej (?) - zdziwiła się Ferro.
- To co? Kawka, paplaninka i do chłopców? - stwierdziłam bardziej, niż zapytałam. Usiadłyśmy do stolika i zaczęłyśmy
^Diego, 19:00^
Idziemy po dziewczyny. Dobrze ubrane, zajebiste chłopy czekają na swoje towarzyszki. Pan Verdas, nasz Romeo, zadzwonił dzwonkiem. Otwarła mu ślicznie ubrana brunetka.
- Hej, ty pewnie musisz być Leon. Fran o tobie właśnie mówiła. Wejdźcie, proszę! - zaprosiła nas do środka.
- Cześć, Fran! Witam was, dziewczyny! - przywitał się Leon.
- Cześć! - pomachała nam blondynka.
- No więc tak. Chłopcy, to jest Francesca. Blondynka, to zapewne Ludmila, a siostra, to Lodovica. Racja? - zapytał 'Romeo'.
- Tak. Dziewczyny, to jest Leon, po lewej Federico i po prawej, Diego. Tak? - przedstawiła je Fran.
- Miło mi, drogie panie. Zapraszam do naszego królestwa. - Fede uśmiechnął się do Ludmi. Hm... Czyżby ktoś wpadł mu w oko? Wyszliśmy z ich domku i pokierowaliśmy się do naszego. Niestety, dziewczyny ubrały szpilki i musieliśmy je nieść. Leon Francescę, Fede Lu, a ja Lodo. Koniec końców, doszliśmy do celu.
- No więc, siadajcie! - rozkazałem, po czym posadziłem Lodovicę na kanapie.
- Fede, przynieś wszystko! - powiedział Leon.
- Pomogę ci! - zerwała się Ludmila i po chwili jej nie było.
^Federico^
Razem z Lu nalewamy soku do wódek.
- Dobrze znasz Leona? - zapytała nagle.
- Znam go od dziekca. Czemu pytasz?
- Nie... Nie ważne... - próbowała się wykręcać.
- Powiedz, albo wyleję na ciebie ten sok. - wskazałem na karton z tymbarkiem.
- No bo... Boję się, że on skrzywdzi Fran. Drugiego takiego załamania nie przeżyje. - z jej oka wypłynęła jedna łza. Przytuliłem ją.
- On tego nie zrobi. Leon jest dobrym chłopakiem. Nie zrobi jej nic złego. - przekonywałem Ludmilę.
- Dobra, chodźmy do nich, bo jeszcze się zmartwią. - oderwała się ode mnie i wzięła wszystkie sześć szklanek na tacę. Ja wziąłem chipsy i podążyłem za blondynką.
- Gracie bez nas?! - zdziwiłem się, gdy zobaczyłem, że wszyscy grają w butelkę.
- No chodź! - zawołał mnie Diego. - Dobra... Verdas... Powiedz co czujesz do Francesci. - dał wyzwanie Leonowi.
- Francsca... Jesteś bardzo fajną dziewczyną. Bardzo, bardzo cię lubię. I mam nadzieję, że mimo wszystko zawsze będziemy przyjaciółmi. - rzekł niczym Szekspir. ~Wy jeszcze będziecie razem...~ pomyślałem. Dziewczyna mocno go przytuliła.
- Też cię bardzo lubię, Leoś. - stwierdziła ze szkalnymi oczami. Gdy zakręcił, wypadło na mnie.
- O! Pan Pasquarelli! No to... Zrób herbatę, posól ją i wpyij całą. A jak ci nie będzie smakowało, pocałuj Ludmilę. - powiedział.
- Pojebało?! No dobra... - zgodziłem się. Po minucie herbata była zaparzona. Przyniosłem kubek z napojem i solniczkę do pokoju. Usiadłem na swoim miejscu i dosypałem kilka kryształków soli.
- Odsuń się, dziecko! Tak to się robi! - odepchnął mnie Dominguez, odkręcił wieczko solniczki i wsypał wszystko.
- PIJ! PIJ! PIJ! PIJ! PIJ! - skandowali wszyscy. W końcu wypiłem wszystko duszkiem.
- Kuźwa, jakie to ohydne! - zakrztusiłem się. - Muszę popić! - sięgnąłem po alkohol, ale Leon wepchnął na mnie Lud.
- Nie skończyłeś. - pokiwał głową Diego.
- Nie obrazisz się, Lu? - zapytałem i nie czekając na odpowiedź, wypiłem się w jej usta. Spodobało mi się, więc pogłębiałem nasze pocałunki. Oddawała każdy jeden. Kurwa, ona jest tak cholernie idealna!
- Woooo! - 'cieszyli się'. Nie zwracaliśmy na nich uwagi. Po prostu cieszyliśmy się sobą.
- Daję dychę, że jeszcze dziś ją przeleci. - postawił (bez skojarzeń) Pan 'Nie skończyłeś'.
- A ja stówę, że jeszcze dziś będą razem. - odpowiedziała Lodo. Oderwałem się od Ludmili niechętnie. Było mi tak dobrze, ale już brakowało mi powietrza.
- Uwielbiam cię, Ferro. - szepnąłem jej do ucha. Ona w odpowiedzi cmoknęła mnie w policzek.
^Lodovica^
Po pocałunku 'Fedemili', co wymyśliła Frania, wypadło na Domingueza. On za zadanie miał zdjąć przynajmniej jedną rzecz ze mnie, oprócz butów i biżuterii. Biedna ja! Miałam tylko sukienkę... I bieliznę, oczywiście. No i, po paru drinkach, zdecydował, że zabierze się za to zadanie. Najpierw poszedł zamek. Plus jeden cmok w łopatkę. Później ramiona. Plus zagryzienie skóry na obu obojczykach. Przejście do przodu i zsuwanie ubrania. Plus 'jazda' językiem po brzuchu. Doprowadzał mnie tym do obłędu! A co jest najlepsze? Że on robierał mężatkę! Kiedy chciał się zabrać za stanik nadepnęłam go tylko i szepnęłam: Później, kochany...
^Ranek^
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Próbowałam wstać, ale na swoim brzuchu poczułam rękę. Ona nie należała do Thomiego! Uświadomiłam sobie co stało się zeszłej nocy. ~Thomas mi nie wybaczy!~ przeszło mi przez myśl. Ale tak dobrze było mi z Diego. On jest inny niż Thomas. Bardziej wyluzowany, mniej zapracowany. Gdy wracam z trasy, Thomas nie ma dla mnie czasu. Z Dominguezem byłoby inaczej. Na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się. Pozbierałam swoje rzeczy i popędziłam do łazienki. Ubrałam się i umyłam. ~Kuźwa, ilə ja wczoraj wypiłam?!~ Wyszłam z pomieszczenia. W salonie leżeli Lu i Fede. Odziwo nie spali.
- Hej, Lodo! Jak po wczorajszej UPOJNEJ nocy z Diego? - zapytała blondynka
- Potwornie. Przecież Thom mi nie wybaczy! - usiadłam i ukryłam twarz w dłoniach. - Jestem głupia! Romansu mi się zachciało! Kocham Diego, ale Thomasa też! Ygh!
- A co podpowiada ci serce? - tym razem odezwał się Pasquarelli. ~Diego... Diego. DIEGO!~ pomyślałam.
^Leon^
Fran jeszcze śpi. Spaliśmy razem, ale nie ZE SOBĄ (każdy wie o co chodzi). Jest taka słodka. Nie wiem, jak jej powiedzieć, że mi się podoba. Przecież może nie czuć tego co ja. Po za tym, wczoraj mówiłem, że chcę być jej przyjacielem. Ale i tak jej to powiem!
- O czym tak rozmyślasz, Leonku? - zapytała przyglądając mi się. Nie zauważyłem, że nie śpi więc się wystraszyłem.
- Nie strasz mnie! Chcesz, żebym ci tu zszedł, czy co? - na moje pytanie, zaśmiała się lekko.
- No to odpowiesz mi?
- O... Wczorajszym dniu. - wymyśliłem na poczekaniu. Zaburczało mi w brzuchu.
- Głodny? Chodź, zrobimy śniadanko. - postanowiła Fran, a ja poszedłem za nią do kuchni. Na nasze nieszczęście (albo szczęście) wszyscy, prócz Diego, byli w pokoju dziennym.
- Cześć! Diego śpi? - zapytałem. Chyba powiedziałem coś nie tak, bo Ludmila zmroziła mnie wzrokiem, a Lodo jeszcze bardziej się rozpłakała. - No to... Tylko cześć! (?) - poprawiłem się.
- Miśka... Co się stało? - Francsca przytuliła swoją siostrę.
- No bo... Ja się przespałam z Diego! Tym samym zdradzając Thomasa. Obaj są dla mnie ważni, nie wiem, co mam zrobić! - mówiła przez łzy.
- Ja wiem, że idoici nie dają dobrych rad, ale wydaje mi się, że powinnaś, jak to mówią, iść za głosem serca. Albo zostać starą panną z kotami, bo Thomas się dowie i cię zostawi. - spojrzałem na nią, a później na Franię. Tym razem ona próbowała mnie zabić oczami. - Mówiłem. Idiota.
- Lodo... Kochanie, chyba powinnaś pogadać z Thomasem i Diego. Oczywiście osobno. To będzie najlepsze rozwiązanie. - Lu pogłaskała Comello po plecach.
- Leon, możemy się przejść? - zapytała Cauviglia.
- A możemy po śniadaniu? - zrobiłem minę kota ze Shreka.
- No dobra. - uśmiechnęła się i wyciągnęła gofrownicę.
^Na spacerze^
Spacerujemy właśnie po plaży. Fran zdjęła nareszcie te swoje ogromne szpilki. Ciągle mi gada o Lodovice. Też bym nawijał o swoim bracie, ale jakby był na raka chory! Czy ona nie może zrozumieć, że to jest ich sprawa?!
- Rozumiesz? - przerwała moje rozmyślania.
- Tak. - potaknąłem, choć wcale nie słuchałem.
- Ja się załamię, przecież ona jest z Thomasem, kocha Diego, widać, że bardziej. Nie wiem na co ona jeszcze cze...
- Hej... - przerwałem jej i ująłem delikatnie jej podbródek. - Czy możesz, chociaż na chwilę, przestać o tym gadać? - zapytałem po czym zacząłem się do niej przybliżać. Było coraz bliżej, aż w końcu...
- Ej! Wy! - usłyszeliśmy czyiś głos i momentalnie od siebie odskoczyliśmy.
- Kurwa... - przeklnąłem cicho.
- Thomas? Cześć! - Fran próbowała się uśmiechnąć, ale chyba była zła, że nam przerwał, więc wyszedł jej jakiś grymas.
- Hej, Fran. Gdzie Lodovica? - rzucił oschle. - Przyjechała do ciebie, tak?
- Tak, dlaczego pytasz? - zaśmiała się sztucznie.
- No to gdzie ona jest?!
^Diego^
Kiedy przyczłapałem się do salonu, była tam tylko zapłakana Lodo. ~Jesteś taka urocza. Nawet, kiedy płaczesz~ pomyślałem. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu. Ona odwróciła się i zaczęła mnie całować. Zrzuciłem z siebie szlafrok i usiadłem obok niej, po czym wziąłem ją na kolana. Nagle ktoś wbiegł do domu. Oderwaliśmy się od siebie.
- LODOVICA?! MASZ MI TO ZARAZ WYTŁUMACZYĆ! ALE ZARAZ PO TYM, JAK ZAJEBIĘ GNOJA! - krzyknął, odepchnął ją i rzucił się na mnie. Laliśmy się, jak pierwsza klasa liceum. Dwaj chłopcy bili się o dziewczynę.
- Thomas! Diego! Przestańcie! Żebym ja wszystko musiała robić sama?
Lodo weszła (bez skojarzeń) więdzy nas i razem zaczęła się z nami bić. Po pary minutach udało się jej nas rozdzielić. - Diego, proszę wyjdź.- poprosiła, a ja wykonałem jej polecenie.
Słyszałem tylko ich kłótnię, krzyki Lodo zagłuszane krzykami jej męża. Po 6 minutach otworzył drzwi i w progu zawołał:
- Jeszcze do mnie wrócisz, szmato!
Trzasnął drzwiami i popchnął mnie jeszcze na ścianę domu. W środku zastałem (znowu) Lodo całą we łzach.
- Kochanie, nie martw się. Ja cię nie zostawię... - szepnąłem jej do ucha i pocałowałem w policzek.
^Ludmila^
Byliśmy z Federem na lodach (bez skojarzeń). On wziął smerfowe, ciasteczkowe, czekoladowe, cytrynowe i waniliowe, a ja malinowe. Tylko malinowe. Przeszliśmy się jeszcze po parku. Było tak cicho i przyjemnie... Gdy skończył swój deser (skończył to szybciej niż ja!) pożyczył gitarę od jednego 'grajka' zagrał mi piosenkę pod tytułem "Rescata mi corazón". Poszliśmy jeszcze nad małe jeziorko. Usiedliśmy na trawie i podziwialiśmy piękne, niebieskie niebo.
- Lu... Wiem, że nie znamy się długo, ale ja muszę ci to powiedzieć - zaczął biorąc mnie za ręce. - Możesz mnie teraz wyśmiać, ale ja bez ciebie nie daję rady. Uwielbiam twoje oczy, twój uśmiech, twój głos. Jesteś wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Kocham cię i chcę, żebyś o tym wiedziała. - dokończył, a mnie zatkało. Myślałam, że uważ mnie za przyjaciółkę. A tu niespodzianka! - Tak wiem, ty nie czujesz tego samego... Po prostu uznałem, że lepiej będzie, kiedy się dowiesz. - wstał i odszedł. Sparaliżowana analizowałam po kolei jego słowa. On mnie kocha? On mnie kocha. KUŹWA, ON MNIE KOCHA.
- Fede! Fede! FEDERICO, NO POCZEKAJ! - biegłam za chłopakiem o mało się nie zabijając. - Federico... Ja też cię kocham... - wtuliłam się w niego.
^Narrator, kilka lat później^
Wszyscy są razem szczęśliwi. Leocesca, piękne małżeństwo z pół rocznym stażem, ma trójkę dzieci. Sebastiana i Casandrę, roczne bliźniaki, oraz Rosalię, miesięczne oczko w głowie tatusia. Dievica za niedługo się pobiera, we Włoszech, gdzie się przeprowadzili. A dziecko w drodze! Fedemila za to jest już drugi rok po ślubie. Podobnie jak Lodo, Lu jest w ciąży, ale drugiej! Ich synek, Matteo, ma już półtorej roku. Wszyscy bardzo się kochają. I mimo sprzeczek, jak to sami powiedzieli, na zawsze zostaną przyjaciółmi!
HEJ WAM! DAWNO MNIE TU NIE BYŁO CO NIE? NO, ALE JUŻ JESTEM I PUBLIKUJĘ OSTATNIĄ PRACĘ KONKURSOWĄ. NIEDŁUGO PEWNIE POJAWI SIĘ NOWY PROLOG Z NOWĄ HISTORIĄ, BO NA TAMTĄ W KOŃCU NIE MAM POMYSŁU. MAM NOWY PLAN WEDŁUG KTÓREGO BĘDZIE PISANA NOWA HISTORIA. A JUTRO BĘDZIE JESZCZE NIESPODZIANKA! TO DO NASTĘPNEGO ♥♥
~ H. Martin ♥